W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Na czym polega fenomen „Opowieści wigilijnej” Ch. Dickensa?

Na czym polega fenomen „Opowieści wigilijnej” Ch. Dickensa?

Fajny zbieg okoliczności sprawił, że wybrałam się wczoraj do bielskiego Teatru Lalek Banialuka na „Opowieść wigilijną”. Mam do tej noweli szczególny sentyment, a do noweli wystawianej na deskach teatru to już zupełnie arcy sentyment. Na widowni mnóstwo dzieci  (popołudniowa pora, więc z rodzicami, ciociami, wujkami, dziadkami)! Cichuteńko, z należytą uwagą śledziły losy Ebenezera, a potem biły brawa przez piętnaście minut i to na stojąco! 

Na czym polega fenomen tej opowieści? Jak to się dzieje, że właściwie nieprzerwanie od 19 grudnia 1843 roku, kiedy historię sknery i mizantropa poznała najpierw cała Anglia, a potem cały świat i tak do dzisiaj, bo trudno sobie wyobrazić bardziej świąteczną opowieść, choć przecież zupełnie nie w duchu innych świątecznych opowieści, historia Scrooge’a porusza na wskroś. Tyle w niej mroku, tyle smutku, tyle ludzkich dramatów, tyle łez, że aż trudno tam znaleźć – wydawałoby się - istotę Bożego Narodzenia, czyli narodziny Boga. Dickens stworzył właściwie nowe Boże Narodzenie, Boże Narodzenie od nowa – i znów najpierw dla wiktoriańskiej Anglii, a potem dla reszty świata. Nowe Boże Narodzenie, to znaczy nowoczesne Boże Narodzenie, takie, które poza cudnym przecież kolędowaniem, pysznym stołem, żeby tak w skrócie powiedzieć o słynnych dwunastu polskich na przykład, potrawach,  niesie ze sobą dobroczynność, czułość, uważność na drugiego człowieka taką, która bez trudu czerpie jakąś nadzwyczajną siłę z magii właśnie tych świąt. Narodziny Boga są po coś. 

Dickens, zmotywowany do napisania tej historii wiktoriańską biedą (i troszkę swoimi kłopotami finansowymi, liczył, że zarobi dużo, bardzo dużo funtów), popchnął bogatych do moralnej odpowiedzialności za los tych pierwszych i zrobił to na tyle skutecznie, że niejako wprowadził nową świecko-świętą tradycję świątecznego pomagania. Fenomen popularności książki bierze się  z niezwykle atrakcyjnego połączenia realizmu ubóstwa i baśniowej fantastyki, która przecież w XIX wieku nie podlegała żadnej kontroli żadnego mądrego ministerstwa, które by mogło się w niej doszukać najstraszniejszych zagrożeń dla niewinności dziecięcych umysłów (A co tam Dickens! Bracia Grimm, to dopiero mieli używanie!). 

Myślę sobie, że sukces tkwi we właściwych proporcjach jednego i drugiego, a do tego przemiana łajdaka w dobrego, ofiarnego człowieka, dla którego dobroczynność stała się prawdziwym sensem świętowania, które słusznie przecież na początku sam bohater utożsamia z głębokim… niczym! Nie rozumie sensu radości, skoro nie widzi tej prawdziwej głębokiej radości i trochę obnaża powierzchowność „indyka i puddingu”. 

Faktem jest jednak też to, że jego przemiana jest powolna, bo w bielskim teatrze półtoragodzinna, żadna tam dynamiczna, miarowo powolna, chciałaby się powiedzieć metodyczna, krok po kroku, historia po historii. Dzieci dają się prowadzić, dorośli tym bardziej, bo choć spektakl grany jest dla dzieci, to – bądźmy sprawiedliwi – nic bardziej mylnego (choć jest sporo wersji skrojonych wyłącznie pod dzieci), dzieło, a właściwie arcydzieło, bo takim jest już od 182 lat, dedykowane jest dorosłym! To dorośli czytelnicy i widzowie mają precyzyjnie rozkodować treść: DRUGI CZŁOWIEK WAŻNIEJSZY OD WSZYSTKIEGO! A potem nauczą tego swoje dzieci, to jest właściwa kolejność. 

Dickens nie zawahał się mówić wielkimi literami, żadnych eufemizmów! Żadnego oszczędzania utrudzonych życiem czytelników ani z XIX, ani tym bardziej z XXI wieku. Jeśli się nie zmienisz, umrzesz nie tylko w samotności, ale jeszcze w pogardzie, sponiewierany i splugawiony. Dobroczynność, i tu wcale nie ma mowy o największych czynach ratujących ludzkość, ale o zwyklej, a najważniejszej pod słońcem czułości, jest kluczem do zrozumienia sensu nie tylko Świąt, ale w ogóle życia. Trumna, którą dzisiaj nie wolno straszyć dzieci, niemal cały czas towarzyszy Scrooge,owi, jest wielkim drogowskazem – skoro nadal jest otwarta, to znaczy, że nadal jest czas, nadal wszystko można naprawić, zacząć od nowa, dopóki jest otwarta… 

Widowisko w Banialuce zachwyca, bo podąża za Dickensem krok w krok. Wstyd się przyznać, ale z afisza nie schodziło przez ostatnie dwadzieścia cztery lata i dopiero wczoraj obejrzałam je po raz pierwszy i nie mogłam wyjść z zachwytu nad rozmachem scenograficznym, nad pięknymi kostiumami, nad plastycznością obrazu i opowieści – uwielbiam to współistnienie lalek i aktorów, aktorów i lalek, ale przede wszystkim  urzekła mnie odwaga mówienia o tym, co wolno i czego nie wolno robić drugiemu człowiekowi. Myślę sobie, że to jest klucz do sukcesu ponadczasowości Dickensa, odwaga mówienia., odwaga mówienia o tym, że nie tylko nie wolno pozatykać sobie uszu i oczu pieniędzmi, ale kiedy już tak się zrobi, to trzeba się spodziewać nieuchronnej kara samotności. 

Dzisiaj moralitety, bo opowieść Dickensa jest moralitetem w czystej postaci, rozmydlają się w strachu przed napastliwością tych wielkich liter właśnie, przestają więc być moralitetami, bo dzisiaj trzeba delikatnie i z umiarem, a Dickens nie jest ani delikatny, ani z umiarem, a widownia bielskiego teatru porwana wiatrem dobroci w owacjach na stojąco!

 

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart