W zasadzie zawsze jakaś książka jest obok nas. Może to być ukryta w niej opowieść, którą sami musimy wydobyć, ale może też być po prostu przedmiot. Problem w tym, że tych książek chyba jest coraz mniej, a na pewno drukują się – poza bardzo nielicznymi wyjątkami – w coraz mniejszych nakładach.
Ci, którzy dorastali w latach 90. i wcześniej, na pewno znają to uczucie żalu za uciekającym czasem, bo trzeba książkę zamknąć i odłożyć na półkę do następnego dnia. Książka towarzyszyła wtedy ludziom wszędzie; po południu, przed snem, na wczasach, w pociągu i autobusie… Jeszcze w latach 80., kiedy był totalny deficyt wszystkiego, dotyczył on też książek. Wielu pamięta pewnie ten uśmiech szczęścia po wykupieniu subskrypcji na Dostojewskiego, Słowackiego czy nawet koszmarnie wydanego Stachurę.
Rozważania Zbyszka Matejko na temat książek i czytania możecie znaleźć tutaj.