W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Ryba i ja

Ryba i ja

 

Tym razem o zmianach i to tych najbardziej osobistych, bo dotyczących własnej oceny świata i własnego w nim miejsca.

Tak trochę osobiście. Mój ojciec był wędkarzem i to całkiem niezłym (ale nie „Fanatykiem”). W każdym razie na tyle dobrym, że właściwie do dzisiaj jak tylko mogę to unikam ryb słodkowodnych na talerzu. No bo wczasy z rodzicami na Mazurach – ryby. Solina – ryby. Wypad do Międzyzdrojów – ryby (też słodkowodne, bo w Bałtyku takie też są, np. płotki). Generalnie cały harmonogram rodzinnych wakacyjnych i nie tylko wyjazdów podporządkowany był tym zmiennocieplnym kręgowcom, a że zaopatrzenie wówczas w proteiny było takie, jak było, rozwiązanie to miało swoje niewątpliwe zalety. Leszcze z Tresnej, szczupaki z Międzybrodzia, pstrągi z Porąbki, ryby, ryby, ryby...

Jako syn wędkarza, w naturalny sposób chciałem iść w ślady ojca. Wdrażałem się, podglądając, ucząc się, zbierając na własny sprzęt. Aż w wieku lat dziesięciu chyba zacząłem wędkować. A wyraz „wędkować” obejmuje niestety czynności, które nieobznajomionym z tematem raczej się nie kojarzą. Bo to nie tylko egzamin na kartę wędkarską (nie mam pojęcia jak to wygląda obecnie), nie tylko opanowanie węzłów na przyponie i wiązania haczyka, nie tylko sztuka nęcenia i zarzucania, nie tylko wpatrywanie się w spławik i refleks przy zacinaniu i nie tylko walka z próbującą uratować się rybą. To także zadawanie śmierci, dobry nóż, wypatroszenie i w ogóle przygotowanie tego „półproduktu” do wrzucenia na gorący tłuszcz. Mocne, co?

I żeby było jasne, nie mam nic przeciwko wędkarzom. Całe moje dzieciństwo kręciło się poniekąd w tym środowisku. Chodzi mi raczej o moją własną przemianę, o proces, w którym w pewnym momencie spojrzałem inaczej na „zimną rybę”. Kiedy stwierdziłem, że nie będę już wędkował. Że dla mnie to chyba tylko sport, a dla ryby to wszystko, to walka o życie, bo inaczej nazwać się tego nie da. A później nawet – wbrew tradycji – stwierdziłem, że i świątecznym karpiom dam spokój. I bynajmniej nie ja jestem tutaj od oceniania, od potępiania, czy ustawiania się po jakiejkolwiek stronie. Chodzi mi o to, że takie naturalne wyłamanie się z tradycji, w której się wychowałem, ta wymiana wartości na tym przecież niewielkim polu zajęły mi bez mała ponad 20 lat, może nawet 30. Sporo...

Jeżeli założyć, że nie odstaję zbyt daleko od przeciętnego przedstawiciela homo sapiens (chociaż tego nigdy nie można być pewnym), to nietrudno zauważyć, że to czas właśnie jest głównym hamulcowym jakichkolwiek przemian w skali jednostki. A co jeżeli mówimy o zmianach w grupie? Społeczeństwie? No właśnie...

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart