Planując różne zagraniczne wojaże, jakoś nigdy nie myślałam o tym by pojechać do Gruzji. Ot, kraj gdzieś na granicy Europy i Azji, trochę postkomunistyczne klimaty, co tam może być ciekawego?
Ale jak wiadomo, życie lubi zaskakiwać i tak się zadziało, że pewnego dnia wylądowałam na lotnisku w Kutaisi, by z grupą młodzieży spędzić kilka dni w małym miasteczku Ambrolauri. No i przepadłam ;). Gruzja zauroczyła mnie pod wieloma względami - niesamowite miejsca, cudowni ludzie i oczywiście rewelacyjna kuchnia! Ponieważ nasz wypad polegał na poznawaniu nawzajem swoich kultur, nie obyło się bez wspólnego gotowania. I powiem wam, że nigdy potem żadne khinkali nie smakowało mi tak wspaniale, jak te przyrządzane wspólnie z gruzińskimi przyjaciółmi.
Niedawno miałam okazję spędzić kilka dni w Tbilisi - mieście zaskakującym na każdym kroku, pełnym kontrastów, różnic i wspaniałej atmosfery. Mimo, że mieszka tam ponad milion Gruzinów to chodząc uliczkami wcale nie ma się wrażenia, że to tak ogromna metropolia.
Gdzieś pomiędzy planowaniem kolejnych projektów a szybkim zwiedzaniem, oczywiście… jedliśmy. Bo Gruzini to bardzo gościnny naród, czy to wypad do lokalnej knajpki, czy spotkanie przy rodzinnym stole w gronie przyjaciół - zawsze ma znamiona supry - z pełnym stołem i przepięknymi toastami, a różnorodność gruzińskiej kuchni sprawia, że w zasadzie każdy - czy je mięso czy nie - będzie chodził najedzony.
Z wypadu przywiozłam oczywiście różne przyprawy, w tym moją ulubioną swańską sól czyli mieszankę soli z ziołami i przyprawami. Pochodzi ona ze Swanetii, górskiego regionu Gruzji, gdzie dawniej trudno było o sól. Mieszano ją więc z ziołami tak by starczyło na dłużej. Każda gospodyni robiła ją po swojemu, różniła się proporcjami, składem - jesienią używano innych ziół, a wiosną innych. Korzystano z tego, co dawała przyroda. Dziś oczywiście używa się ziół ogólnie dostępnych, a główny skład tej mieszanki, oprócz soli oczywiście, to kozieradka błękitna, granulowany czosnek, rozdrobiona kolendra, kurkuma, chilli, czasem cząber, koper czy kmin rzymski. Dodaje się ją do mięs, sałatek, zup. Ja używam w zasadzie do wszystkiego ;)
Jakich potraw warto spróbować w Gruzji? Na pewno nie wolno ominąć khinkali czyli pierogów w kształcie sakiewek, których nadzienie przyrządza się z surowego mięsa. Po ugotowaniu, w środku powstaje bulion, który wypijamy najpierw, nadgryzając khinkali a dopiero potem zjadamy resztę (zostaje tylko „ogonek”, którego się nie zjada). Oczywiście należy spróbować chaczapuri, czyli placka wypełnionego nadzieniem i tu w zależności jakie to nadzienie będziemy mieli - chaczapuri imeruli z serem, lobiani z fasolą, czy kubdari ze zmielonym mięsem. Najbardziej popularne jest chyba chaczapuri adżarskie - ma kształt łódeczki, wypełnione serem i jajkiem.
Polecam również charczo - zupę „gulaszową” z dodatkami orzechów i aromatycznych przypraw, czy adżabsandali – leczo z bakłażana, cukinii, ziemniaka, cebuli, papryki i pomidora.
Do moich ulubionych gruzińskich dań należy badridżani czyli roladki z bakłażana z pastą orzechową i ostatnie moje odkrycie - pchali – kuleczki z mielonych warzyw z orzechami włoskimi, przyprawami ziołami.
Gruzja to kraj wina - jest nieodłącznym elementem kultury tego kraju. Gruzini do dzisiaj stosują oryginalną metodę wytwarzania win tzw. „qvevri”, która polega na starzeniu win w specjalnych glinianych naczyniach, szczelnie zamykanych pokrywą, zakopanych w ziemi.
Tym, którzy nie piją alkoholu polecam gruzińskie lemoniady, moja ulubiona to ta o smaku estragonu.
Zachęcam Was do wypróbowania przepisu na badridżani - jest prosty, a taka przekąska sprawdzi się na niejednej imprezie, a jeśli nigdy nie planowaliście odwiedzić Gruzji, to polecam przemyśleć temat. Na pewno was zaskoczy.
Na około 20 bakłażanowych zawijasków potrzebujemy: 3 bakłażany, 200 g orzechów włoskich, 2- 3 ząbki czosnku, 1 łyżka ziaren kolendry, garść posiekanej świeżej kolendry ( o tak, kolendra to chyba narodowa roślina Gruzji ;) - znajdziecie ją w większości potraw) sól, pół granatu, kilka łyżek gorącej wody i olej do smażenia.
Bakłażana myjemy, krójmy wzdłuż na cienkie paski (około pół centymetra), nacieramy solą i zostawiamy na jakieś 20 minut ( by pozbyć się goryczki). Następnie odciskamy nadmiar wody smażymy plastry bakłażana niż będą miękkie i odkładamy na ręcznik papierowy by pozbyć się nadmiaru tłuszczu. Orzechy blendujemy, dodajemy przyprawy, odrobinę wrzątku i znowu blendujemy. Smarujemy pastą orzechową paski bakłażana i zwijamy je w roladki, na wierzchu posypujemy kolendra i pestkami granatu.
Smacznego!