Dziś patriotycznie. Lecz u nas jak ze wszystkim; ilu nas – tyle sposobów pojmowania tego pojęcia, chociaż właśnie patriotyzm ma być tą postawą, która wszystkich nas jednoczy, tworzy narodową wspólnotę.
Po pierwsze zaszłości. Chyba wszyscy, którzy w dorosłe życie wchodzili w czasach przed 1989 r., czyli po prostu za komuny, mają wpojony dystans do zachowań manifestujących przywiązanie do wspólnoty. Pierwszomajowe pochody, akademie ku czci, różne apele czy capstrzyki w swojej formie właśnie takie zachowania realizowały. I o ile w dużych miastach łatwiej było trafić na postawę oportunistyczną wobec tych wszystkich przebieranek, to w małych ośrodkach raczej polegało to na zasadzie „odbębnić i do domu”. Owszem, coś tam się czytało czy słyszało o wychowaniu patriotycznym przed wojną, ale w rzeczywistości, w której w naszych głowach walkę o niepodległość mieszano ordynarnie z walką o socjalizm, bez rodzinnych tradycji lub historycznego autorytetu w swoim otoczeniu naprawdę można było się pogubić. W efekcie prawie każde zachowanie manifestujące patriotyzm nawet po 1989 r., a u niektórych jeszcze dzisiaj budzi nieufność.
Po drugie „naszość”. Rzecz nienowa, z bardzo długimi, sięgającymi początków naszej państwowości tradycjami. Mury, które dzieliły nas kiedyś, dzielą nas i teraz, a podziały te potęguje fakt, że niektórym się wydaje, iż mają monopol na patriotyzm, zarzucając innym jego brak. I znowu, pojęcie patriotyzmu, które ma scalać wspólnotę, staje się narzędziem jej podziału, a wszystko w imię banalnych czasem korzyści politycznych, nijak się mających do spraw takich jak przyszłość narodu. I niestety wielu, obserwując te przepychanki, swoją postawą dystansuje się od tej patriotycznej. Owszem, jestem patriotą, ale w środku, wewnątrz, bo na zewnątrz już za ciasno.
Po trzecie powaga. Tak już mamy, że nasi bohaterowie raczej przegrywają. Powstanie wielkopolskie jest tu wyjątkiem potwierdzającym regułę. Nasza historia, z której wydobywamy wzorce dla młodych pokoleń, to ciągle skazani na porażkę romantycy, których podstawową zaletą jest podjęcie walki bez szans na zwycięstwo. No cóż… taką mamy historię, ale akcenty naprawdę można rozłożyć nieco inaczej. Nasz powszechny patriotyzm zmusza do oddania czci na kolanach z zapalonym zniczem w dłoni. Fakt, były i są różne próby przełamania takiej formuły. Lecz chyba zacząć trzeba od zmiany kanonu lektur z języka polskiego i trzeba mieć świadomość, że niestety będzie to trwało.
Po czwarte patriotyzm ludyczny. Barwy polskiej flagi bywają odmieniane przez wszystkie możliwe pomysły. Nie tylko barwy, ale też godło z napisem Polska. Kilka razy zdarzyło mi się spotkać obywatela w stanie daleko wskazującym z torsem opiętym takim wzorem. Dalej - sportowe areny i wszelkie możliwe gadżety w biało-czerwonych barwach. Po prostu barwy klubowe, a my wszyscy jesteśmy kibicami tego klubu pod nazwą Polska. Oczywiście jest to przeciwległy biegun patriotyzmu na kolanach, warto by chyba jednak jakoś zapanować nad tą nieograniczoną inwencją w dziedzinie gadżetów. Poza tym spójrzmy dzisiaj na nasze ulice, chociaż ulice to może i owszem, oflagowane, bo ich administratorzy takie mają zadanie. Ale na osiedlach jednorodzinnych domów flag raczej niewiele i jakoś nikt w oknach nie wywiesza biało-czerwonych klubowych szalików.
I wracamy do punktu wyjścia: przede wszystkim wychowanie i edukacja. To wynosi się z domów, ze szkół. Lecz przede wszystkim trzeba mieć wyznaczony cel, trzeba wiedzieć, w jakim kierunku ma ta edukacja dążyć. I tu chyba nie jest najlepiej. W każdym razie dobrze byłoby temat ten poważnie przedyskutować. Tylko czy druga strona zgodzi się na udział w takiej dyskusji…