Dlaczego nikt za nim nie wyszedł? Nikt go nie zatrzymał? Przecież było ich tylko dwunastu. Nie dało się nie zauważyć, że jeden wychodzi. Dlaczego nikt nie spytał: „Co z tobą, przyjacielu? Nie chcesz pogadać?” Przecież tyle ze sobą przeżyli razem. Nie byli przyjaciółmi?
– Jeden z was mnie zdradzi.
– Chyba nie ja?
– Tak. Ty.
Skoro te słowa pamiętano i zanotowano, to znaczy, że słyszeli. Nie zostały wypowiedziane tak, żeby nikt nie słyszał. Zostały wypowiedziane tak, żeby je zapamiętano i usłyszano.
Przecież byli ze sobą blisko. Mistrz i uczeń. Więc dlaczego nie:
– Powiedz mi, co cię gnębi.
Dlaczego: – Co chcesz czynić, czyń prędzej.
Co to za mistrz, który swojego ucznia wypycha do złego, wiedząc, czy choćby biorąc pod uwagę, że skończy się to rozpaczą i samobójstwem?
Zadawał mi te pytania mój przyjaciel, który jest Żydem. I nie umiałem na nie odpowiedzieć. Zamiast tego, mnożyły mi się kolejne i kolejne.
Dlaczego imię Judasz jest tak podobne do Jude? Czy nie od imienia Judasza ulepiono słowo -Żyd-?
Dlaczego, kiedy lud robi kukły Judasza, które w Wielki Czwartek wiesza, wlecze, zrzuca z wysokości, podpala, topi, często gęsto upodabnia je do stereotypowego wizerunku Żyda? A Jezusa nie. Innych apostołów nie. Tylko Judasz w chałacie, z krzywym nosem, w czarnym kapeluszu. Tak jakby był jedynym Żydem w tamtym gronie i tak się różnił od pozostałych, że od razu było wiadomo, że knuje. Dlaczego w Wielki Piątek wybuchały antyżydowskie zamieszki, przeradzające się nieraz w pogromy?
Może był kozłem ofiarnym? Musiał zostać wypchnięty i uczynić zło, żeby Żydzi idący za Chrystusem, których nazwano apostołami, mogli się oddzielić, wskazać na tamtych, że są źli. Na tamtych, spomiędzy których razem z Chrystusem wyszli. Jeszcze przez wiele lat ich nie odróżniano. Mówiono: żydowska sekta. Ale oni siebie spośród tamtych odróżnili. I do tego potrzebowali Judasza. Nie potrzebowali za nim iść i mówić: „Ej, stary, dokąd ty idziesz po nocy? Masz problem, to pogadajmy, jak przyjaciele, jak ludzie.” Nie potrzebowali wyjaśnień do: „Jeden z was mnie zdradzi. Chyba nie ja. Tak, ty.” Słyszeli, rozumieli i nie chcieli wyjaśnień. Potrzebowali Judasza zdrajcy, który potem w rozpaczy się powiesi.
Choć z tym powieszeniem to nie do końca wiadomo. Ta wersja przyjęła się najmocniej, ale nie jest jedyna. Bo w Dziejach Apostolskich Piotr mówi, że za otrzymane pieniądze Judasz kupił sobie ziemię i potem, potem zdarzył mu się tam wypadek taki, że rozpękł się i wypłynęły mu wnętrzności. Jest też relacja Papiasza, biskupa i ojca Kościoła, że Judasz potem się roztył ponad miarę. Że był tak gruby, że miał problemy z chodzeniem. Żarł i pił i dobrze sobie żył, a brzucho mu rosło. I to może najdziwniejsze. Że uczeń, który był tak blisko, najbliżej, który patrzył w oblicze Chrystusa dzień w dzień, zasypiał koło niego i budził się z nim, następnie po prostu się nachapał i żył w wygodzie i zbytku.
Z całą pewnością powieszenie się z rozpaczy jeszcze przed Zmartwychwstaniem jest najbardziej moralnym i pożądanym zakończeniem jego historii. Wszystkie inne, choćby i sam święty Piotr o nich mówił, pozostawiają niepokój.
A co by było, gdyby go zatrzymano? Gdyby Mistrz powiedział: „Wiem, co chcesz zrobić, mój najdroższy uczniu! Ale nie rób tego, bo straszną sobie i nam zrobisz krzywdę!”? Gdyby święty Piotr, święty Jakub, święty Andrzej i wszyscy inni obecni tam święci wzięli go pod ramię, i powiedzieli: „Ale weź zostań z nami! Jest ciemno. Poczekaj choćby do rana, a przez ten czas pogadajmy”. Piotr zamknąłby drzwi na klucz, żeby Judasz nie zrobił głupstwa. Są tacy, co mówią, że no to wtedy nie byłoby chrześcijaństwa, nie byłoby zbawienia. To są ci, którzy nie wierzą we wszechmoc Bożą. Ci, którzy myślą: „Ojej, gdyby nie Judasz, to pan Bóg nie wiedziałby, jak to inaczej zrobić. No trzeba było poświęcić chłopa dla dobra nas wszystkich.” Ciekawe, czy oni też dla wyższego dobra, nie zatrzymaliby kogoś, o kim widzieliby, że idzie na zatracenie. Możliwe, że nie. Może to też na przykład ci, którzy wiedzieli o tych wykorzystywanych dzieciach, ale nic nie mówili, bo to nie ich sprawa. „Co masz robić, rób prędzej” - myśleli.
Sprawę Judasza rozważaliśmy podczas pracy nad spektaklem pt. „#chybanieja” w Rzeszowie.
Chrystus mówił w nim słowami z Ewangelii:
„Drzewo, które wydaje złe owoce, niech będzie wycięte i wrzucone w ogień.
Powiecie mi: „Panie, panie, przecież głosiliśmy twoje imię, i zło wyrzucaliśmy w twoje imię, a ile cudów zrobiliśmy w twoje imię.” A ja odpowiem: „Nie znam was. Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode mnie, bo czynicie nieprawość.” Słyszycie? Słyszycie mnie? Odejdźcie ode mnie.
Za kogo wy mnie uważacie?
Oto wasz dom zostanie pusty.”
Spektakl kończył monolog córki Judasza, który się nachapał, dostojnika Kościoła, ks. kardynała Maciela Degollado, założyciela zgromadzenia Legionistów Chrystusa, wielokrotnego przestępcy seksualnego posiadającego dwie żony, krytego przez wiele lat, pomimo skarg i dowodów, i wysoko ustawionego w Watykanie:
„Mój ojciec kardynał Degollado, zabierał do Włoch, pokazywał kościoły, freski, święte obrazy, tłumaczył o Tobie, o dobroci Twojej i o miłosierdziu, i sprawiedliwości. O miłosierdziu i sprawiedliwości. To się czasami jakoś nie wyklucza?
I że poza Kościołem nie ma zbawienia.
Że poza Kościołem nie ma zbawienia.
Co to znaczy?
Gdzie się kończy Kościół?
Czy mój ojciec to Kościół? I jego koledzy?
Czy wszyscy ci mężczyźni w tych strojach, którzy wiedzieli, albo trochę wiedzieli, albo nie chcieli nawet trochę wiedzieć, którzy zaprzeczali, ukrywali, kpili, zabraniali ujawniać, kłamali, czy to jest Kościół?
Czy poza nim nie ma zbawienia?
No to co to jest zbawienie? To może ja nie chcę.
Ja nie chcę zbawienia, jeśli poza nimi go nie ma.
Jeśli tak, to nie.
Jeśli Ty tak mówisz, jeśli Ty tak rzeczywiście mówisz, że poza tą wpływową hierarchią facetów nawzajem się osłaniających, nie ma zbawienia, to ja nie chcę być z Tobą.
To ja się Ciebie wyrzekam, pluję Tobą.
I siedź sobie z nimi!
Z tymi wszystkimi napuszonymi ważniakami, co się oburzają i strasznie bulgocą, jak się im mówi prawdę.
Naprawdę świetne towarzystwo na całą wieczność! No naprawdę!”
Umyjcie jej dzisiaj nogi!