W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Kibic w białych szatach

Kibic w białych szatach

Od dwóch dni wiadomość o śmierci papieża Franciszka nie schodzi ze stron głównych największych portali internetowych. Tak to już jest, gdy odchodzi człowiek, który stał na czele wielkiej organizacji. I nie jest ważne, czy do niej się należy, czy nie. Czy czujemy się jej częścią, czy wręcz ją krytykujemy. Słuchaliśmy, co mówił. Patrzyliśmy, co robił. I znów podobnie, można było się zgodzić, albo nie. A o piłce nożnej papież wspominał nader często…

Franciszek nigdy nie ukrywał, że futbol nie jest mu obcy. Przeciwnie, to jedna z tych pasji, które nosił głęboko w sercu. Urodzony w Buenos Aires, kibic San Lorenzo, znał klimat stadionu, znał gwar kibiców i atmosferę meczów. I znał też to szczególne uczucie, jakie rodzi się w umyśle i sercu obserwatorów sportowego spektaklu, gdy ci czekają na bramkę. Sam w dzieciństwie stał pomiędzy słupkami, bo jak twierdził, miał dwie lewe nogi, a w myśl starych podwórkowych zasad na bramce stawał albo gruby, albo piłkarsko najsłabszy…

W świecie, w którym religia i piłka nożna konkurują o uwagę tłumów pokazywał, że obie dziedziny mogą współistnieć. Żyć w symbiozie. Robił tak, bo był Argentyńczykiem. Rodakiem Maradony i Messiego. To też pomagało mu rozumieć istotę rywalizacji. Tego pierwszego uważał za genialnego gracza i jednocześnie człowieka, który życiowo nieco się pogubił. Drugiego uwielbiał. Nie bał się boskich porównań...

„Gdy ludzie mówią, że Messi jest Bogiem, nie uważam tego za świętokradztwo. Chodzi im o to, że Messi jest Bogiem, gdy ma piłkę przy nodze” – tak mówił o Leo.

Dostrzegał w piłce coś więcej niż 22 facetów (czy kobiety) uganiających się za kawałkiem skóry. W 2013 roku, już po rozpoczęciu pontyfikatu, spotkał się z włoskimi piłkarzami i działaczami. Powiedział wtedy coś pozornie prostego, a przecież niezwykle głębokiego: „Futbol, jak i całe życie, wymaga od nas uczciwości, solidarności, dyscypliny i szacunku dla innych.” To nie są słowa trenera ani kibica – to głos duszpasterza, który widzi w grze potencjał duchowego wychowania. Sport, według Franciszka, był przestrzenią, w której człowiek może nie tylko rywalizować, ale przede wszystkim dojrzewać.

„Ludzie mówią, że piłka nożna to najpiękniejsza gra na świecie. Zgadzam się z tym. Oczywiście w futbolu rządzą pieniądze, czasami do tego dochodzi korupcja, ale jako jezuita dostrzegam w piłce nożnej dużo pozytywów. To gra, która propaguje pokój i edukację” – oceniał.

Czy to znaczy, że futbol można traktować na równi z religią? Niekoniecznie. Ale nie sposób nie zauważyć podobieństw. Tak jak wiara, piłka tworzy wspólnotę. Ma swoich proroków – wielkich graczy i legendarnych trenerów. Ma rytuały – hymny, gesty, znaki. Ma święta – wielkie finały, mistrzostwa świata. A nade wszystko ma ludzi, którzy zasiadają razem, ramię w ramię, wierząc, że akurat dzisiejszego wieczora wydarzy się coś wyjątkowego. Że ich ukochana drużyna wygra mecz, ku ich uciesze. Nie przypadkiem mówi się o „święcie futbolu”, bo emocje, które towarzyszą piłkarskim meczom nierzadko wchodzą w takie ramy. Zobaczcie reakcje tłumów, gdy piłkarz strzela gola na wagę zwycięstwa w doliczonym czasie gry albo w dogrywce. Tak jak Mario Goetze w 2014, albo Iniesta cztery lata wcześniej. Zobaczcie jak zachowuje się sympatyzujący z wygranymi tłum, który celebruje triumf na placach. To prawdziwe święto, które potrafi zjednoczyć. Bez względu na wiek, płeć, kolor skóry, poglądy. To jest siła futbolu.

Z drugiej strony, ta sama siła może i dzielić. Antagonizować. Zależy w czyich rękach i jak używana jest jako narzędzie…

Franciszek to rozumiał. Nie bez powodu, gdy pytano go, komu kibicuje podczas finału mundialu w 2014 roku (Argentyna – Niemcy), odpowiedział dyplomatycznie, że wspiera przyjaźń między narodami. Ale każdy wie, że jego serce biło dla Albicelestes. I nie ma w tym nic niestosownego. Wręcz przeciwnie. To była ludzka strona papieża, która zbliżała go do innych. I to bardziej niż niejedna encyklika.

„Wielu twierdzi, że piłka nożna jest najpiękniejszą grą na świecie. Ja też tak uważam” – mówił w 2019. Pięć lat później wydał książkę, w której wiele miejsca poświęca „Ręce Boga”, ale tej… Maradony. To również świadczy o tym, jak wielkim był miłośnikiem sportu. Jakkolwiek nie oceniać jego pontyfikatu, czy retoryki, którą prezentował w mniej lub bardziej ważnych dla świata sprawach, dla piłkarskiego świata na pewno pozostanie jednym z nas. Kibicem.

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart