Awantury na piłkarskich boiskach, te z udziałem kibiców, są stare jak sam futbol. W błędzie tkwi ten, kto myśli, że stadionowe wybryki w polskim wydaniu swój początek mają w latach 80. lub 90. ubiegłego stulecia. Nic z tych rzeczy! Dawniej fani rywalizujących drużyn swą sportową wyższość też próbowali argumentować pięścią. I Bielska oraz Białej sytuacje takie nie omijały...
Była niedziela, 21 października 1934 roku. Na stadionie Leszczyńskiego KS-u, który – jeśli dobrze kojarzę – znajdował się w okolicy dzisiejszego centrum handlowego „Gemini”, gospodarze grali z Białą Lipnik. Stawką meczu były punkty w walce o mistrzostwo klasy A bielskiego podokręgu. Wokół murawy, jak przystało na derby, zgromadziło się wielu kibiców. Do przerwy mecz układał się spokojnie. Dla gości gola zdobył Nawara. Fanów Leszczyńskiego uradował zaś Gojny. Remis był zapowiedzią emocji w drugiej odsłonie.
Po wznowieniu gry gospodarze zaczęli grać niezwykle ostro. Sędzia zawodów, pan Kasprzyński (choć niektóre relacje podają nazwisko Kapczyński), interweniował bardzo często, dyktując rzuty wolne dla piłkarzy z Lipnika. Jakby tego było mało, za sprawą Reitera, Biała wyszła na prowadzenie. Na trybunach wrzało! A w 60. minucie arbiter przerwał brutalną grę kolejny raz. Okazało się, że ostatni...
Kibice Leszczyńskiego KS wpadli w szał. Ruszyli w kierunku rozjemcy, powalili go i zaczęli niemiłosiernie okładać pięściami, kopać i znieważać. Dopiero po jakimś czasie nieprzytomnego mężczyznę z rąk oprawców wyciągnęło kilku obecnych na meczu wojskowych, być może ratując mu życie. Dzień później gazeta „Siedem Groszy” opublikowała relację z tamtych wydarzeń. Redaktor zarzucił gospodarzom złą organizację spotkania (pisownia oryginalna):
Należy stwierdzić, że porządkowi klubu Leszczyńskiego, jako gospodarze, zamiast się starać o usunięcie awanturników, sami zachęcali ich do pobicia sędziego. Pozatem nadmieniamy, że KS Leszczyński, wcale nie powiadomił władz policyjnych o odbyciu się meczu, tak, że na boisku nie było żadnego posterunkowego - czytamy w relacji.
O skandalu pisał też ogólnopolski „Przegląd Sportowy” (pisownia oryginalna):
Piłkarskie mistrzostwa podokręgu zostały zakłócone skandalicznemi zajściami na zawodach K.S. Biała (Lipnik) — Leszczyński K. S. Sympatycy L.K.S-u, widząc, że zanosi się na porażkę ich pupilka, wtargnęli w 60-tej minucie, przy stanie 2:1 dla Białej, na boisko, ciężko turbując arbitra p. Kasprzyńskiego. Na boisku nie było ani jednego policjanta.
Rzecz jasna grę przerwano. Sprawą zajęły się władze Podokręgu, poddane sporej presji społecznej. Przecież w takim przypadku kara powinna być bardzo surowa. Czy faktycznie była? Na początku listopada 1934 w „Polsce Zachodniej” ukazała się wzmianka o konsekwencjach, jakie poniósł klub:
W związku z zajściami jakie miały miejsce na zawodach mistrzowskich LKS – TS Biała Lipnik i na skutek pobicia sędziego p. Kapczyńskiego przez publiczność i porządkowych Leszczyńskiego KS. uchwalił Zarząd Podokręgu Bielskiego zezwolić Leszczyńskiemu K. S. na rozegranie zawodów mistrzowskich, w których L. K. S. jest gospodarzem bez udziału publiczności i bez prawa afiszowania tychże. Wszelkie więc zawody Leszczyńskiego K. S. jako gospodarza odbywają się przy drzwiach zamkniętych i klub ten zobowiązany jest zawezwać Władze Bezpieczeństwa i wydelegować 12 porządkowych. Prawo wstępu na te zawody mają ponadto władze sportowe. 5 członków Zarządu gospodarza oraz jeden liniowy i sanitariusz. Ze strony przeciwnika prawo wstępu mają 15 osób wraz z graczam. Zakaz ten obowiązuje do końca II. serii rozgrywek mistrzowskich 1934/35.
Losy sędziego nie są znane. Można zakładać, że wrócił do zdrowia. Gdyby tak nie było, sprawa bójki i jej konsekwencje pewnie nadal miałaby swoje miejsce w prasie. Nie wiadomo również, czy którykolwiek z uczestników wydarzeń trafił do aresztu. Wiadomo za to, że zespół Białej Lipnik wygrał swój kolejny mecz z RKS „Czarni” Zabłocie (później Czarni Żywiec) aż 5:2. Zaś Leszczyński KS poległ 1:2 w Andrychowie z tamtejszym Beskidem.