Adrian Bakalarz (rocznik 1985) – na co dzień kierownik Klubu Osiedlowego Karpatek działającego przy Karpackiej Spółdzielni Mieszkaniowej, lecz przede wszystkim wielki pasjonat brydża sportowego. Gra (w randze Mistrza Międzynarodowego), sędziuje (sędzia okręgowy) i szkoli innych (trener II klasy). Na koncie ma wiele sukcesów, przede wszystkim jako szkoleniowiec. Sam podkreśla, że właśnie szkolenie wychodzi mu najlepiej i daje najwięcej satysfakcji.
Zbigniew Matejko: Co chwila w mediach można przeczytać o brydżowych osiągnięciach młodzieży z „piątki”…
Adrian Bakalarz: W zasadzie większość osób, które zaczynają grać w brydża w Bielsku-Białej w wieku licealnym, to są uczniowie V Liceum Ogólnokształcącego. Prowadzę tam brydżowe kółko zainteresowań i tam też co roku zbieram z klas pierwszych wszystkich, którzy chcą nauczyć się grać w brydża. Po roku mogą dołączyć do grupy bardziej zaawansowanej i albo przychodzić do klubu Karpatek na turnieje brydżowe, albo dołączyć do grup internetowych, zaawansowanych, z którymi później prowadzimy zajęcia. Ale najważniejsze, aby zaszczepić im tego bakcyla.
Brydż młodym ludziom daje bardzo dużo. Gdy kiedyś prowadziłem zajęcia w Cieszynie w ramach normalnych zajęć przedmiotowych, to okazało się, że średnia ocen w klasach, w których pojawił się brydż jako przedmiot, na przestrzeni roku - dwóch wzrastała o 0,5 stopnia.
– Ale brydż wymaga czasu.
– Każdy sport wymaga czasu, ale żeby liznąć trochę każdego sportu, poznać jego zasady, to tego czasu już tak wiele nie potrzeba. Oczywiście, żeby stać się półzawodowym graczem, czy też bardzo dobrym reprezentantem województwa czy okręgu po to, aby później walczyć o najwyższe laury, to trzeba tego czasu dużo poświęcić, jednak brydż obecnie jest takim sportem, gdzie duża część treningów może się odbywać internetowo. Dlatego jest dużo łatwiej niż w innych sportach, gdzie aby przeprowadzić zajęcia, trzeba spotykać się stacjonarnie.
– Tylko czy ten czas, który trzeba spędzać w sposób taki nieco statyczny, idzie w parze z otaczającą nas galopującą cyfryzacją, dzisiaj przecież wszyscy gdzieś pędzą.
– Dlatego właśnie na obozach staramy się ich najbardziej jak tylko się da odciągać od komórek. W zeszłym roku zgrupowanie w Szczyrku dla par walczących o szeroką reprezentację Polski wyglądało w ten sposób, że od wczesnych godzin rannych do obiadu chodziliśmy po górach, po południu mieliśmy wykłady i warsztaty brydżowe, a wieczorem turnieje i gry obserwowane. Czyli da się brydża połączyć z wysiłkiem fizycznym i w większości przypadków podoba się to i dzieciakom, i rodzicom. A jeśli chodzi o galopujący świat, postępu nie zatrzymamy. Na tyle, na ile to możliwe staram się ograniczać udział telefonów w początkowej fazie nauczania, ale nie da się tego uniknąć, bo z biegiem czasu każdy, który chce się rozwijać, musi dodatkowo tę wiedzę gdzieś zdobywać. Internet jest tu najlepszym medium. Jest dużo łatwiej, nie trzeba zbierać 4 osób, tylko można się umówić z kolegą z Warszawy, z Krakowa i spotkać przy wirtualnym stoliku.
– Jakie predyspozycje pozwalają na to, aby brydż stał się prawdziwą pasją?
– To jest dobre pytanie… Kiedyś wydawało mi się, że rozwój brydżowy człowieka wiąże się z posiadaną inteligencją. Z biegiem czasu doszedłem jednak do wniosku, że niekoniecznie. Na pewno trzeba mieć dobre chęci, na pewno trzeba chcieć się rozwijać. Ale ważna jest tu jeszcze jedna rzecz – regularność. Osoby, które chodzą do mnie na zajęcia, można podzielić na dwie grupy: takich, którzy chcą tego brydża tylko poznać, opanować podstawowe zasady i na takich, którzy dostają ode mnie możliwość rozwoju i dokładają od siebie więcej czasu poza zajęciami. Moim celem, przynajmniej z grupą początkującą, jest aby jak najwięcej osób mogło poznać zasady tej gry i mogło w przyszłości zagrać towarzysko czy to na studiach, czy w rodzinie, czy z kolegami. Z tej drugiej grupy dopiero wyłaniają się ci, którzy chcą coś osiągnąć. Praca z nimi jest trudniejsza, ale też staram się robić to nie w taki sposób, aby szkolić supergraczy, ale żeby pokazywać im, jak sami mogą się wyszkolić do pewnego poziomu. Wskazuję drogę.
– Ilu adeptów wyszło spod Pana ręki?
– W V LO z każdego rocznika wychodzi ok. 20 osób, które złapały podstawy tej gry i w przyszłości na pewno będą mogły zagrać w turnieju brydża sportowego. Dodatkowo jestem koordynatorem ds. młodzieży Śląskiego Związku Brydża Sportowego, więc prowadzę zajęcia dla całej młodzieży w województwie, a także na obozach i zgrupowaniach ogólnopolskich.
– Czyli tylko z „piątki” w ciągu tych 15 lat ok. 300 osób gra w brydża sportowego…
– W Bielsku-Białej tak.
– A Pan, w jakim wieku zainteresował się tą grą?
– Gdy kończyłem szkołę podstawową. Udało mi się wtedy dostać do V LO. W wakacje pojechałem wtedy na wymianę z Bielska-Białej do Tienen w Belgii i tam im brakowało czwartego do brydża. I od słowa do słowa coś mnie nauczyli i zaczęliśmy w tego brydża grać. Już po powrocie w „piątce” było kółko brydżowe, gdzie wzięli mnie od razu do grupy bardziej zaawansowanej i od tego czasu już się nie mogłem od brydża oderwać. Tutaj duża zasługa Pani Katarzyny Michałek, która prowadziła sekcję w V LO, tak mnie wciągnęła w tę grę, że potem przejąłem od niej prowadzenie sekcji
– Z tego, o czym rozmawiamy, wynika, że całe pańskie życie podporządkowane jest wyłącznie brydżowi.
– Przez bardzo długi okres w moim życiu tak było. Teraz może trochę mniej, bo zacząłem bardziej działać i angażować się w rozwój klubu Karpatek. Można powiedzieć, że całe moje życie jest podporządkowane pracy z ludźmi, a ja lubię z ludźmi pracować. W klubie mamy bardzo różnorodny program zajęć dla młodzieży, dorosłych i seniorów, ale każdy pozostały wolny czas poświęcam brydżowi.
– A jest jeszcze miejsce na inną pasję?
– Czy jest miejsce, to trudno powiedzieć, ale bardzo lubię chodzić po górach. Zdobyłem już koronę gór Polski i zbliżam się do połowy korony gór Europy. Uwielbiam też gotować i właśnie ubolewam, że nie było jak się wyrwać na grzyby, żeby trafić na wysyp, a chciałem przygotować strogonowa na prawdziwkach.
– Czyli brydż nie zamyka świata?
– Nie, brydż świat otwiera, zdecydowanie otwiera świat na ludzi i dla ludzi.
– Co takiego jest w tej grze, że jeżeli ktoś już jej dotknie, to go wciąga?
– Wynika to z kilku aspektów. Każdy kto siada do rywalizacji, chce wygrać. Ta gra ma w sobie to, że człowiek chce w niej być coraz lepszy, a chcąc być coraz lepszym, musi rozgrywać kolejne rozdania, a potem nie chce już przestać. Oczywiście trening to jedno, ale im młodszy zawodnik tym jest więcej gry a mniej treningu. Mnie zawsze w brydżu podobała się ta matematyka; z jednej strony wszystko da się przeliczyć, wyliczyć, jak zagrać na największą szansę, a z drugiej strony czterech żywych przeciwników sprawia, że nie zawsze trzeba grać na największą szansę, ale trzeba uważać, co się dzieje przy stole.
– Ale nie wszyscy chcą rywalizować?
– Można powiedzieć, że brydż dzieli się na dwie odmiany: brydża takiego kółkowego, robrowego, towarzyskiego, gdzie ludzie się zbierają, aby się spotkać, spędzić razem czas, pogadać, podokładać karty i wtedy w większości ten wynik jest drugorzędny. A ci, którzy grają w brydża sportowego, ci chcą już rywalizować. Krótko o tym, jaka jest różnica; brydż kółkowy, robrowy polega na tym, że każde rozdanie gra się osobno i bardzo często w zależności od tego, jak silną dostanie się kartę, taki ma się wynik – im lepsza karta, tym lepszy wynik. W brydżu sportowym już tak nie jest, bo brydż sportowy jest brydżem porównawczym, czyli porównujemy się z innymi stolikami, gdzie na każdym stoliku zawodnicy grają te same rozdania i my, jako zawodnicy, z danego układu próbujemy wycisnąć jak najwięcej. Czyli w brydżu sportowym każdy ma takie same szanse i większość zależy od jego umiejętności.
– Ale nie tylko młodzież zagląda do klubu Karpatek…
– W dzisiejszych czasach również w brydża gra coraz więcej seniorów. U nas w klubie uczestniczy w zajęciach sekcja brydżowa Uniwersytetu Trzeciego Wieku UBB, około 20 zawodników, którzy regularnie biorą udział w turniejach brydża porównawczego, a raz w miesiącu w dodatkowych wykładach. Ale w klubie mamy też dwa razy w tygodniu koło brydża robrowego, gdzie zawodnicy spotykają się i przyjemnie spędzają czas.
– Ale w czym brydż jest tu lepszy niż np. bingo?
– I brydż, i bingo są fantastycznymi sposobami na relaks. Jednak udowodniona różnica jest taka, że brydż poważnie walczy z alzheimerem. O ile w bingo skreślamy sobie cyfry i musimy tylko uważać, czy nasze cyferki przychodzą, o tyle w brydżu musimy cały czas liczyć punkty, liczyć rozkłady, na bieżąco podejmować decyzje i musimy pracować w zespole, co takim wieku bardzo mocno pomaga w utrzymaniu higieny umysłu.
– To chyba czas porozmawiać o sukcesach. Na naszej stronie można przeczytać o tych odniesionych ostatnio we Wrocławiu.
– Zgadza się, mieliśmy tam dużo sukcesów jako reprezentacja Polski. W kategorii U-16 i U-31 wygraliśmy Drużynowe Mistrzostwa Europy, w kategorii U-26 zdobyliśmy brązowy medal, a w kategorii juniorek i U-21 pechowo skończyliśmy na czwartym miejscu. Czyli na 5 kategorii 2 razy złoto, brąz i 2 czwarte miejsca to bardzo dobry wynik. Ale kulminacja medali nastąpiła dopiero później, bo po Mistrzostwach Europy miały miejsce Otwarte Mistrzostwa Świata. I tu w kategorii juniorek nasza para absolwentek V LO Natalia Suszanowicz i Dominika Lucka w teamie reprezentacyjnym Polski Poland 1 wygrały drużynowe Otwarte Mistrzostwa Świata, a zawodniczki Milena Gryzło, Magda Kapała i Natalia Fręchowicz zajęły w tych samych zawodach 3. miejsce w reprezentacji Poland 2. Czyli 5 zawodniczek naszego Stowarzyszenia stanęło w jednym roku na podium Mistrzostw Świata. Od tego momentu jestem spełnionym trenerem. Ojców sukcesu jest zawsze wielu; uważam jednak, że mój sukces jest tu niewielki, bo próbowałem tylko na początku zaszczepić tego brydża i zachęcić do gry, a później przekazywałem często treningi dużo lepszym od siebie. Jak by nie było sukcesy zawodników którzy u mnie zaczynali, smakują dużo lepiej od sukcesów własnych. Trzeba dodać, że w reprezentacji Polski U-21, która zdobyła wicemistrzostwo świata, wystąpił też absolwent V LO i członek naszego stowarzyszenia [Beskidzkie Stowarzyszenie Brydża Sportowego] Wojciech Okrzesik. A na koniec nasze dziewczyny zostały podwójnymi złotymi medalistkami w turnieju par rozegranym po drużynowych Otwartych Mistrzostwach Świata. W parach też okazały się najlepsze na świecie. Na pewno te sukcesy są również efektem atmosfery panującej w naszym stowarzyszeniu. Prezes Jerzy Skwark stawia na młodzież.
– A jako zawodnik; słyszałem, że grywa Pan w parze z Januszem Korwinem-Mikke…
– Od kilku lat zdarza mi się raz albo dwa razy do roku w zależności od tego, czy pan Korwin-Mikke może grać w Turnieju Przyjaciół Brydża w Warszawie albo w turnieju w Skoczowie, gdzie jest taka fajna inicjatywa – coroczny turniej z okazji Dnia Kobiet i właśnie gościem honorowym na nim jest pan Janusz Korwin-Mikke. Czy to wszystko idzie w parze, to już zostawiam do przemyśleń [śmiech].