W sierpniu zeszłego roku Rada Miejska w Bielsku-Białej przyjęła petycję w sprawie działań zmierzających do utworzenia województwa beskidzkiego. W ślad za nią miały zostać podjęte działania zmierzające do realizacji postulatu. Mimo upływającego czasu niewiele się w tej sprawie jednak dzieje.
Na styczniową sesję bielskiej Rady Miejskiej przygotowany został projekt uchwały w sprawie apelu o utworzenie województwa beskidzkiego. Ostatecznie punkt wykreślono z porządku obrad tłumacząc to nawiązaniem kontaktu ze strony innych samorządów z terenu Podbeskidzia, które są zainteresowane współpracą w zakresie działań na rzecz utworzenia województwa (więcej na ten temat pisaliśmy tutaj).
Jak się okazało, radni z Komisji Bezpieczeństwa i Samorządności, którzy zajmowali się sprawą postanowili wystąpić do okolicznych gmin z pytaniem o możliwość ich zaangażowania w działania na rzecz powstania nowego województwa. Pismo skierowane zostało do 58 gmin, które tworzyły do roku 1998 województwo bielskie. Na odpowiedź autorzy inicjatywy dali samorządowcom dwa miesiące czasu, co oznacza, że termin odpowiedzi mijał na początku maja.
Sprawdziliśmy jak samorządy zareagowały na działania bielskiej Rady Miejskiej. Okazało się, że na list odpowiedziało około 20 samorządów, czyli zaledwie 1/3 adresatów. Z informacji, które przekazał nam radny Paweł Pajor (Platforma Obywatelska), przewodniczący Komisji Bezpieczeństwa i Samorządności w akcję na rzecz utworzenia nowego województwa zaangażować się chce połowa z samorządów, które udzieliły odpowiedzi.
Postanowiliśmy sprawdzić dlaczego większość samorządów nie odpowiedziała w ogóle na pismo podpisane przez przewodniczącą Rady Miejskiej w Bielsku-Białej Dorotę Piegzik-Izydorczyk. – W piśmie skierowanym do Rady Miejskiej w Wadowicach zawarty był zapis, że brak odpowiedzi zostanie odebrany jako brak zainteresowania inicjatywą. Z tej opcji skorzystaliśmy – poinformował naszą redakcję przewodniczący wadowickiej Rady Miejskiej Piotr Hajnosz. Tak postąpiły także inne samorządy, choć w Oświęcimiu jako powód braku odpowiedzi wskazano nam inny powód. Okazuje się, że do oświęcimskiego Urzędu Miasta żadne pismo w sprawie działań na rzecz utworzenia nowego województwa nie wpłynęło, nie było więc na co odpowiadać.
Część samorządowców z regionu nie kryje rozczarowania z formy działań bielskich samorządowców. W prywatnych rozmowach przyznają, że temat powołania nowego województwa ze stolicą w Bielsku-Białej mógłby być ciekawy, jednak jego inicjatorzy zamiast wysyłać urzędowe listy, powinni spotkać się z przedstawicielami samorządów regionu i przedstawić koncepcję, która przekonałaby niezdecydowanych.
Podczas przeprowadzonej kilka miesięcy temu w Bielsku-Białej z inicjatywy naszej redakcji debaty na temat pomysłu utworzenia województwa beskidzkiego dr Łukasz Zaborowski z Instytutu Sobieskiego mówił, że nie powinno się pytać mieszkańców Cieszyna, Oświęcimia i Wadowic czy chcieliby być w województwie bielskim czy beskidzkim. – Oni odpowiedzą na tak zadane pytanie: nie, bo wszystko jest w Katowicach czy Krakowie - przekonywał. Zdaniem Zaborowskiego jest to skutkiem działań, z którymi mamy do czynienia od kilkudziesięciu lat. – Tymczasem województwo jest pewnym narzędziem rozwojowym i tworząc nowy podział projektujemy przyszłość – mówił dr Zaborowski. – Po 25 czy 30 latach należenia do województwa beskidzkiego w Cieszynie, Oświęcimiu czy Wadowicach powiedzieliby zapewne, że świetnie jest być w województwie beskidzkim, bo wszystko jest tak blisko i mamy dużo większy wpływ na to co się u nas dzieje - przekonywał naukowiec z Instytutu Sobieskiego.
Co ciekawe, zapytanie wysłano do samorządów podkrakowskiej gminy Brzeźnica czy oddalonej o ponad 60 km od Bielska-Białej Zawoi, a nie zrobiono tego w przypadku leżących tuż za granicą stolicy Podbeskidzia Czechowic-Dziedzic i Bestwiny. Gminy te nie należały bowiem do województwa bielskiego. Zapytany o – wydawałoby się – ewidentne przeoczenie obu gmin Paweł Pajor stwierdził, że włączenie tych gmin do prac nastąpi w kolejnych etapach działań związanych z powołaniem województwa beskidzkiego.
Nie wiadomo jednak czy kolejne etapy będą. Z informacji uzyskanych od radnego Pajora wynika, że obecnie trwa analiza przesłanych odpowiedzi. Po jej zakończeniu podjęta zostanie decyzja o tym, czy sprawa w ogóle trafi jeszcze pod obrady bielskiej Rady Miejskiej. Jeśli tak, to będzie to miało miejsce prawdopodobnie na sesji zaplanowanej na 11 czerwca.