Na samym początku zaznaczę, że nie jestem człowiekiem, który je wyłącznie zdrowo. Słodycze, fast foody i inne jedzenie, które z pozoru wydaje się nam bezpieczne - konsumuję czasami. Z tym jedzeniem, które z pozoru jest bezpieczne, a nasz brzuszek mówi nam wprost po spożyciu tego produktu „nigdy więcej!” - to jest śmiesznie, ale nie o tym dzisiaj.
Jest część produktów, które kupuję z certyfikatem ekologicznym np. sól, ocet jabłkowy, niektóre mąki i makarony, mleka wegańskie, tofu czy pasty z orzechów. Pisząc to zastanawiam się, czemu akurat te produkty są na mojej liście i wynika to chyba z tego, że w moim 30-letnim życiu przeczytałam dużo różnych badań i artykułów, które w taki sposób na mnie wpłynęły, że powstała ta lista produktów. Co z nabiałem? Jadam głównie sery kozie i owcze, których nie ma za wiele na naszym rynku i zazwyczaj są bez certyfikatu, jednak wierzę w ich wysoką jakość. Jeśli chodzi o mleko to również piję kozie lub wegańskie. W kozie mleko staram się zaopatrywać na targu przy Katedrze św. Mikołaja, jednak tylko czasami jest dostępne. Wegańskie, certyfikowane mleka możemy już dostać nawet w popularnych sieciach handlowych.
Jajka - mam ten luksus, że dostaję je od znajomych, którzy mają kury. Gdybym miała je kupować to albo kupiłabym na targu od zaufanej Pani (mam taką jedną), albo ekologiczne w każdym sklepie. Nie wiem dlaczego, ale dla mnie jajka muszą być super jakości, zresztą uwielbiam patrzeć na kury, które biegają w ogródku sąsiada za płotem. Są to bardzo szczęśliwe kury i ich jajka są tak samo szczęśliwe, dlatego jeśli je zjemy to będziemy też szczęśliwi. Taką mam filozofię.
Mięso - tutaj temat możliwe, że jest trudniejszy, jednak niekoniecznie. W tym szalonym świecie szukam kompromisów. Wydaję więcej na jedzenie niż na inne przyjemności, ale czuję że zwraca mi się to w zdrowiu czy samopoczuciu. Mięsa nie jem dużo, dlatego też dużo go nie kupuję. Na lokalnym rynku mamy przynajmniej jedną firmę z bardzo jakościowym mięsem, a w okolicach jeszcze kilka. Nie kupimy tego mięsa od ręki w markecie, ale daleko szukać nie musimy. Jeśli zaplanujemy zakupy to nie będziemy musieli jeździć codziennie daleko po szynkę.
Pieczywo - mam ulubioną piekarnię z Cieszyna. Mają kilka rodzajów chleba na zakwasie, który przez tydzień utrzymuje świeżość. Po zjedzeniu tego chleba nie boli mnie brzuch, nie mam wzdęć i czuję, że zjadłam jakościowo. Czasami zdarzy mi się zjeść pieczywo np. z marketu i bardzo szybko tego żałuję.
Owoce i warzywa - idealnie byłoby kupować tylko ekologiczne produkty, jednak to już nie jest takie proste. Dodatkowo warzywa i owoce bio są zazwyczaj pakowane w folie, czego również nie jestem fanką. Tutaj warto kierować się zasadą, że najlepiej jeść sezonowo, jednak kto nie zjadł truskawek zimą niech pierwszy rzuci kamieniem. Dlatego tutaj za wiele wam nie poradzę. Czasem kupuję w marketach, a czasem w małych warzywniakach.
Słodycze - nie kupuję za wiele. Czekolada ciemna 85% najlepiej certyfikowana i to tyle. Raz w tygodniu robię ciasto na mące orkiszowej z owocami sezonowymi. Teraz bawię się rabarbarem - kocham go! To ciasto jedzone z umiarem starcza mi na 3 - 4 dni, ale wszystko zależy od wielkości blaszki jaką się upiecze. Zresztą polecam pieczenie zdrowych ciast, może pomóc wam to wyrzucić z diety przetworzone słodycze z białym cukrem i olejem palmowym.
Jedzenie jest dla mnie ultra ważne w życiu, dlatego tak bardzo stawiam na jakość, Polecam wszystkim osobom, które mają różne problemy zdrowotne na spojrzenie na swoją dietę, ale tak dość krytycznie. Miałam czas w życiu, że jadłam fast foody 3 razy w tygodniu i uważałam, że jest to w porządku, bo przecież nie jadłam ich codziennie. No niestety nie było w porządku. Dbajmy o siebie od wewnątrz.
Nawiasem mówiąc dziś sobota, można jeszcze się wybrać na targ. Do zobaczenia!