Kilka dni temu miałem przyjemność uczestniczyć w święcie naszego bielskiego batalionu powietrznodesantowego. I kiedy stałem przy ołtarzu, patrzyłem na tych naszych bielskich żołnierzy zrodziło się we mnie kilka ważnych dla mnie samego refleksji.
Po pierwsze to słowa dziękczynienia. Takie zwyczajne, ludzkie: dziękuję, za to co Ci ludzie robią dla nas. Nie są to ratownicy pogotowia czy funkcjonariusze policji, których „akcje” widać na każdym kroku. Są może nieco bardziej schowani, ale przecież to dzięki nim tak naprawdę można każdego dnia budzić się spokojnie, ze świadomością bezpieczeństwa. To oni publicznie przysięgają wierność Ojczyźnie – a czymże ta wierność jest w praktyce jak nie dbaniem o obywateli? I znajdą się tacy, którzy w tym miejscu powiedzą: praca jak każda inna, przecież im za to płacą... znam to, o mojej kapłańskiej służbie też tak mówią – do momentu, w którym nie trzeba w środku nocy przyjechać do umierającego. Dziś wielu naszych bielskich żołnierzy jest na granicy wschodniej. Jeśli jakimś cudem przeczytacie ten felieton wiedzcie, że jesteśmy Wam szalenie wdzięczni i czekamy na Was w domu.
Po wtóre to co wypełniało moje serce to była duma. Zastanawiałem się skąd ona wypływa i szczerze mówiąc jej źródło jest chyba po trochu wszędzie. Najpierw w tym, że jestem Polakiem. Czując przywiązanie do swojej Ojczyzny, języka, wiary i pochodzenia jestem dumny, że są tacy ludzie, którzy odważyli się wziąć na swoje barki losy bezpieczeństwa naszego kraju. Później w tym, że sam jestem rodowitym bielszczaninem. I od zawsze wychowywany byłem ze świadomością, że są wśród nas żołnierze i to nie tylko podczas „Operacji Południe”, ale na co dzień. To sprawiało, że widok polskiego munduru na mieście nie był niczym dziwnym. Wręcz przeciwnie - był powodem do dumy. Pamiętam dobrze, jak uczono mnie, że kiedy widzę żołnierza na służbie, ubranego w mundur, to zawsze powinienem mu ustąpić pierwszeństwa czy to w sklepie czy w innym miejscu użyteczności publicznej, tak po prostu z szacunku do tego co robi. Jednakże to nie koniec, bo duma wypływa jeszcze z tego, że jestem księdzem. Może to świadomość ideałów, które są zakorzenione dużo wyżej niż ten świat fizyczny, albo próba patrzenia głębiej w powołanie, a nie zwyczajną pracę, ale jako ksiądz katolicki dumny jestem z żołnierzy, którzy potrafią swoją codziennością realizować ewangeliczną miłość bliźniego, nawet za cenę własnego życia.
…i po trzecie. To co wypełniało moje serce to głęboka wiara, która jest podsumowaniem zarówno podziękowania jak i dumy. Ta wiara dziś objawia się w regularnej modlitwie z mojej strony, ta wiara objawia się w szacunku, pomocy, kiedy tylko zajdzie taka potrzeba.
Drodzy bielszczanie, zdaję sobie sprawę, że nie ma za dużo takich momentów, w których możemy bezpośrednio pokazać nasze wsparcie dla żołnierzy Wojska Polskiego, ale kiedy takowe już się pojawią to róbmy to z wielką dumą i bez żadnego skrępowania - bo to dzięki nim wolność i bezpieczeństwo staje się naszym udziałem każdego poranka.