W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Znaczy Kapitan

Znaczy Kapitan

 

Lewandowski nie nadawał się na kapitana. Fochy na boisku i fochy poza boiskiem dyskwalifikują go w tej roli. 

Ustalmy od razu, by mniej było bicia piany: Lewandowski jest wybitnym piłkarzem a sposób pozbawienia go opaski kapitańskiej był co najmniej niefortunny (wiecie: Cyryl jak Cyryl, ale te metody…). I po tych rytualnych i wyjątkowo banalnych twierdzeniach możemy przejść do sedna. 

Za dawnych czasów, gdy piłka nożna była sportem a nie biznesem, kapitana wybierali piłkarze. Różnie z tym bywało, czasem mądrzej czasem głupiej, ale mechanizm był prosty: kapitan to przedstawiciel zespołu. Potem za wybór kapitana w futbolowym teamie zabrali się trenerzy (w reprezentacjach – selekcjonerzy, bo przecież treningów to tam za wiele nie ma). 

Może to lepiej, może gorzej, pozostawiam to osądowi każdego z kibiców. Ale postawię pytanie: czy kapitanem zespołu może być piłkarz, którego nie chcą ani koledzy z boiska ani trener? I na to pytanie już znam odpowiedź: nie, to absurd. 

Lewandowski podejmując decyzję o tym, że nie przyjedzie na zgrupowanie i mecz z Finlandią, uwolnił dżina z butelki. Nie wiem ile butelek z dżinami ma jeszcze Lewandowski, ale drugą miał na pewno: to jego przyjazd i gwiazdorzenie na pożegnalnym meczu Grosickiego. Wyrażę się jasno: miał siły grać w klubie, nie miał sił na reprezentację; swoim tournee po mediach i zachowaniem na Stadionie Narodowym zepsuł święto "Grosika". 

No i jak już te dżiny uwolnił i zaczęły nad reprezentacją krążyć, to coś z tego złego musiało wyniknąć. A właściwie to chyba tylko „ujawnić”, a nie „wyniknąć”. Bo nie udawajmy, że wcześniej nie było widać, że to gnije już od dawna. Irytujące zachowania ”Lewego”na boisku, pouczanie w mediach, stawianie się ponad trenerami (słynne osiem sekund) – to się nie mogło skończyć inaczej. I – żebym był dobrze zrozumiany – nie jest w tym wypadku ważne, czy Lewandowski miał rację czy jej nie miał, czy słusznie się irytował czy przesadnie, czy Brzęczek był dobrym selekcjonerem czy słabym. Nie jest to ważne, gdyż każdy, kto uprawiał jakikolwiek zespołowy sport, choćby na podwórku, ten wie że takie zachowania zespołowi szkodzą. 

Oczywiście, można takie fochy znosić latami, gdy na drugiej szali położy się wartość, którą ten niezbyt lubiany kolega wnosi na boisko. I tutaj docieramy do sedna: czy Lewandowski naprawdę był taką wartością dodaną dla reprezentacji Polski? Czy kiedykolwiek zagrał w reprezentacji taki mecz jak w Bayernie czy Barcelonie? I to jest pytanie aktualne niezależnie od prostej konstatacji, że tam grał u boku lepszych piłkarzy. Reprezentację mamy taką jaką mamy i chwilowo innej nie będzie, więc wszystkie pytania dotyczące Lewandowskiego musimy zadawać w kontekście rzeczywistosci a nie marzeń. Czy dla TEJ reprezentacji Lewandowski naprawdę jest taką wartością dodaną? Zobaczymy już za chwilę; ja obstawiam że czy z Lewandowskim czy bez niego, nadal będziemy co najwyżej europejskim średniakiem z ambicjami. 

A jeśli Lewandowski nie przynosi aż takiej różnicy, jeśli mistrzami Europy i tak nie będziemy, z Lewandowskim czy bez Lewandowskiego, to może powróćmy do rozmowy o zasadach? 

Zasada pierwsza: ogon nie macha psem. Trener, jakkolwiek by się nie nazywał, ma władzę nad piłkarzami a nie piłkarze nad trenerem. Jak ktoś próbuje to odwrócić, zawsze się źle kończy. 

Zasada druga: szanujmy samych siebie. To jest reprezentacja Polski. Dumnego narodu żyjącego w niemałym państwie. Jak ktoś ma siły grać w klubie a nie ma siły grać w reprezentacji Polski, sam się z niej wypisuje. Jak ktoś się obraża i odwraca na pięcie, sam się wypisuje. Błaszczykowski został i grał. 

Zasada trzecia: wybitny piłkarz nie zawsze będzie wybitnym trenerem. Najlepszy piłkarz nie zawsze będzie najlepszym kapitanem. Bo to inne role i potrzebne są inne umiejętności. 

Zatem: trzymam kciuki za naszych, jacykolwiek by nie byli. Niech zagrają dobry mecz w Helsinkach i może wtedy znowu zaczniemy mówić o emocjach w sporcie, a nie wokół sportu. 

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart