Za oknem zimowo i śnieżnie, szaro-bure zaspy śniegu i niskie temperatury sprawiają, że poziom mojej życiowej energii spada niemal do zera. Styczeń trwa sobie w najlepsze, sezon w pełni, obowiązki od rana do później nocy i jakoś sobie z tą chandrą zimową trzeba radzić. Nie lubię zimna i to ono najbardzej mi doskwiera, nie lubię też tej szarej aury za oknem i z niecierpliwością czekam na słoneczne dni, by coś troszeczkę „doładować baterie”. Niestety, nie da się zasnąć na zimę i obudzić gdy świat będzie piękniejszy, więc nie pozostaje mi nic innego jak wspomóc się troszkę kuchennymi sposobami.
Ciepłe śniadanko, które rozgrzewa i daje energię na resztę dnia to dobry pomysł na początek każdego, zimowego poranka. Lubię zacząć dzień miseczką cieplutkiej owsianki lub jaglanki, z odrobiną cynamonu, orzechami i owocami. Czasem mam ochotę na szakszukę z pomidorami lub szpinakiem, omlet czy naleśniki. Po takim posiłku od razu łatwiej rzucić się w wir obowiązków.
W ciągu dnia nic tak nie postawi na nogi, jak talerz gorącej, aromatycznej zupy. Nie tylko tradycyjny rosół, które rozgrzewa i daje dużo energii, ale moim faworytem są zupy krem - brokułowa, z batatów, z pieczonych czerwonych warzyw, czy krem z ziemniaków i pora. Doprawione odrobiną ziół i przypraw, serwowane z ulubionymi dodatkami, podładują baterie na resztę dnia.
Zima to czas kiedy chętnie i często sięgam po kubek wypełniony aromatycznym naparem lub pyszną herbatką. Od tej tradycyjnej z cytryną, imbirem i miodem albo sokiem malinowym, czy z brusznicą (kiedyś - najlepszą moim zdaniem- serwowali w herbaciarni w Dolinie Strążyskiej) po różne napary czy herbatki ziołowe. Mój numer jeden to napar imbirowy. Z kurkumą, cytryną i miodem, sprawia, że dzień od razu staje się lepszy ;). Zaraz za nim jest napar z pomarańczą i rozmarynem, ale ponieważ Lubbie ;) eksperymentować iczęsto „miksuję” smaki to tych wersji powstaje znacznie więcej.
By przyrządzić rozgrzewający eliksir, nie potrzeba wiele – wystarczy kubek wody, przyprawy lub zioła i ulubione owoce. Do naparu imbirowego potrzebujecie 2 cm kawałek korzenia imbiru, kawałek korzenia kurkumy ( około 1 cm), cytrynę i miód, szczyptę pieprzu np. cayenne i wodę.
Korzenie kurkumy i imbiru obieramy łyżeczką, dodajemy około pół szklanki wody i blendujemy. Przez siteczko zlewamy płyn do szklanki, dodajemy miód, następnie gorącą wodę, cytrynę i pieprz. Przykrywamy na 2-3 minuty talerzykiem i gotowe. Ja często dodaję jeszcze gałązkę rozmarynu - no dobra, przyznam się - rozmaryn ląduje w każdym moim naparze, uwielbiam po prostu i nie potrafię się oprzeć. W wersji bez blendera, można korzenie imbiru kurkumy po prostu zetrzeć na tarce lub pokroić.
Jeśli do startego kawałka imbiru dodacie syrop malinowy, plaster pomarańczy i kilka ziaren kardamonu, zalejecie gorącą wodą, to otrzymacie przepyszny napar imbirowo-malinowy. No i chyba najszybsza, aromatyczna wersja zimowego „ładowacza energii” - plastry pomarańcza i cytryny, gałązkę rozmarynu wrzucić do kubka, zalać gorącą wodą, zaparzyć pod przykryciem około 2 minut i już możecie cieszyć się wspaniałym aromatem i smakiem.
A jakie są Wasze sprawdzone, kulinarne sposoby na pokonanie zimowych spadków energii?