Piękne jest to Euro. Mali stawiają się tym wielkim, odrdzewiając jakby futbolowy romantyzm. Porwali mnie Gruzini i ich siódemka, Chwicza Kwaracchelia. Zabrali punkty Portugalii, nie tak przecież dawno świętującej mistrzostwo Europy.
Piękne jest to Euro, gdy spojrzymy na Słowaków, gdzieniegdzie określanych "starymi" z powodu średniej wieku. Ale jeśli tak ma wyglądać podeszły wiek u zawodowego piłkarza, to oby jak najwięcej takich starców biegało po polskich boiskach. Bo Słowacja grała z Anglią futbol niebywale konsekwentny. Przegrała, pewnie, ale kto przed meczem sądził, że potomkowie "ojców futbolu" przez ponad 90 minut będą bić głową w mur?
Piękne jest to Euro dla Słoweńców, niewielkiego, ale jakże wysportowanego społeczeństwa, które do ostatnich sekund miało podstawę, by wierzyć, że ich reprezentanci zagrają w ćwierćfinale, eliminując w serii jedenastek samego Ronaldo i spółkę. Nie udało się, bo rzuty karne doskonale bronił portugalski bramkarz.
Piękne jest to Euro, jeśli spojrzymy na Austriaków. Piszę ten tekst przed ich meczem z Turkami, nie wiedząc jakim rezultatem się skończy, ale śmiem twierdzić, że ich awans z pierwszego miejsca, z grupy gdzie grali Holendrzy i Francuzi przypadkiem nie jest. Jest drogowskazem dla innych, którzy w swoich reprezentacjach coś zmieniają, a którym brakuje cierpliwości. Myślę, że to drużyna, która osiągnie w Niemczech wielki sukces.
Piękne jest to Euro w wydaniu Szwajcarów, nacji wcale nie kojarzonej z wielkimi nazwiskami. Helweci od lat mają za to drużynę. Taki kolektyw, któremu nie straszny jest nawet najznakomitszy przeciwnik. Wyeliminowali ostatnich mistrzów Starego Kontynentu, Włochów. Tych samych, którym jakoś piłka się do nóg nie kleiła…
W zasadzie nie tylko im. Innym, na papierze silnym drużynom, też się nie wiedzie. I w przedmeczowych studiach niektórzy zauważają w czym może tkwić problem. Otóż najlepsi piłkarze grają za dużo. Nie mają czasu na odpoczynek, i (być może) stąd ich gorsza postawa na Euro…
Wydaje mi się, że te mistrzostwa zapamiętamy z przeciętnej gry wielkich reprezentacji. No, może poza Niemcami i Hiszpanią. Francuzi, Anglicy, Holendrzy, Włosi, Portugalczycy, Belgowie czy Chorwaci grali piłkę zachowawczą. Niekiedy do bólu kunktatorską. Może to taktyka? Nie wiem. Mam wrażenie, że postawa ta ma drugie dno. Bo czy faktycznie aż tylu szkoleniowców drużyn narodowych, z wielkim personalnym potencjałem, nastawia się "antyfutbol"?
UEFA i FIFA wyciskają z drużyn i piłkarzy ile mogą. Pewnie ci uprawiają zawód, o którym wielu marzy, ale takie są fakty. Organizacje rządzące piłką nie robią tego, bo zależy im na kibicach czy zawodnikach. Robią to, bo piłka nożna to dziś wielki, międzynarodowy produkt. Biznes, który przynosi olbrzymie zyski. Ktoś tam w piłkarskich centralach sprawdza, ile soku można z tego owocu wycisnąć.
Ci, którzy w trakcie sezonu grają w największych klubach świata, najczęściej w cyklu sobota-środa-sobota, zazwyczaj na dużej intensywności, na takie turnieje jak mistrzostwa Europy, czy mundial, przyjeżdżają zwyczajnie zmęczeni. Zmęczeni ligą, europejskimi pucharami itd. A i na czempionatach czekają ich zmiany, które na regenerację nie pozwolą. Weźmy choćby mistrzostwa świata w 2026 roku, w których zagra aż 48 drużyn! Dla FIFA i UEFA to dodatkowe mecze oraz nowe transmisje i zyski z reklam. Może jeszcze doczekam mundialu, na którym zagrają 64 ekipy, albo 72? W Europie do kalendarza dołożono rozgrywki Ligi Narodów. Nadal gra się mecze towarzyskie. Nie ma czasu na odpoczynek, a turnieje tracą elitarność.
Ci którzy grają bardzo dużo sami mówią o tym, że zarządcy zaczynają przesadzać. Pep Guardiola czy Vincent Kompany nawołują piłkarzy, by wzięli sprawy w swoje ręce. Bo może też chodzić o ich zdrowie. Toni Kroos, niemiecki piłkarz, odważył się nawet mocniej zobrazować problem:
- Jesteśmy marionetkami w rękach władz UEFA czy FIFA, które wymyślają coraz to nowe rozgrywki. Nas, piłkarzy, nikt nie pyta o zdanie. Kiedy i kto powie basta? Czy w ogóle powie? Pewnie, zmęczenie jednych będzie szansą dla drugich. Ale czy o to w sporcie chodzi?
Niemniej… piękne jest to Euro. Pełne niespodzianek. I może dzięki temu zmęczeniu większych, mniejsi mogą coś ugrać?