Paryż 2024 wywołuje emocje i kontrowersje. Ale pisze też historie ponadczasowe i przepiękne. Tak jak ta Bartka Kurka.
W 1992 roku w trakcie igrzysk w Barcelonie Derek Redmond, brytyjski lekkoatleta, minął linię mety prowadzony przez swojego ojca. Tata nie mógł patrzeć, jak kontuzjowany syn upada na bieżnię, więc podbiegł do niego, złapał pod ramię i zaprowadził do finiszu. Tamte obrazki stały się symbolem sportu. I jego sensu w ogóle. Bo w sporcie nie tylko wynik jest ważny.Nie liczy się też ile razy upadniesz. Liczy się to, że potrafisz wstać o jeden raz więcej. Może to i patetyczne. Może i przesadzone, ale polscy kibice od poniedziałku mają zbieżną historię. Siatkarze przełamali "klątwę ćwierćfinału". A na to łamanie czekali długie lata…
Paradoks całej sytuacji polega na tym, że w ostatnich dwóch dekadach siatkówka nad Wisłą przeżywa niebywały rozkwit. Wielu kibiców twierdzi, że jest wręcz sportem narodowym, wbijając przy tym szpileczki piłkarzom nożnym. I mają ku temu podstawy! Siatkarze wygrywali mistrzostwa Europy i mistrzostwa świata. Należą do ścisłej czołówki globu, ale od niepamiętnych czasów "nie idzie" im na igrzyskach olimpijskich. W XXI wieku biało-czerwona potęga nigdy nie przeszła fazy ćwierćfinałowej. Ignaczak, Gruszka, Winiarski, Wlazły, Kubiak, Drzyzga to tylko niewielka część znakomitych graczy, którzy wpadli w sidła "klątwy ćwierćfinału". Ale na jej największą ofiarę, przynajmniej do poniedziałku, zapowiadał się Bartosz Kurek. Siatkarz reprezentujący Polskę na czterech kolejnych igrzyskach olimpijskich (od Londynu 2012). To on najdobitniej odczuł, jak boli taka porażka. I to on dziś jest symbolem uporu i wiary, która pozwoliła mu wstać właśnie o ten jeden raz więcej…
Kurek może i nie zagrał w poniedziałek najlepszego spotkania w karierze. Cóż z tego! Przecież nawet wybitni sportowcy nie są w stanie utrzymać szczytu formy przez lata. Stworzył za to opowieść, którą przez lata przekazywać sobie będą kolejne pokolenia polskich kibiców. Ba, będą się nią szczycić, jeśli skończy się happy endem, czytaj medalem. To będzie historia faceta, który się nie poddał, który po najboleśniejszych porażkach wstawał i znów parł do przodu. O kumplu, który, wygrywając olimpijski ćwierćfinał,sprawił olbrzymią radość byłym towarzyszom z parkietu, choćby siedzącemu na trybunach Michałowi Kubiakowi. Te uściski i łzy dwumetrowych chłopów świadczą o tym, jak fantastyczne emocje może wzbudzić sport. Obrazują, ile tak naprawdę kosztowały - kolejne pokolenia tych niezwykle zdolnych ludzi - olimpijskie przegrane, od Aten do Tokio. Ja te siatkarskie migawki z Paryża zapamiętam najmocniej…
Kurek i spółka mają teraz dwie szanse na medal. I tak podskórnie czuję, że wrócą do kraju z jakimś krążkiem.A ich walka o przełamanie "klątwy" powinna stać się inspiracją dla innych, szczególnie młodych sportowców. By zawsze, nieważne od okoliczności, wstać o ten jeden raz więcej, niż się upadło. Jak Derek Redmond w Barcelonie i Bartek Kurek w Paryżu.