Jeszcze dobrze nie opadnie kurz po wielkich futbolowych emocjach w wydaniu europejskim i południowoamerykańskim, a na kolejne dwa tygodnie umysłami sportowych entuzjastów zawładną olimpijczycy. 23 lipca w Paryżu rozpocznie się kolejne święto. Czy tylko sportowe? Niestety, pewnie nie…
Byłbym naiwny, gdybym wierzył, że sport i polityka nie pójdą znów w parze. Igrzyska od lat są przecież wydarzeniem wykorzystywanym do celów niekoniecznie związanych z rywalizacją sportową. Bojkoty z 1976, 1980 czy 1984 roku to te najbardziej znane przypadki, gdzie sport schodził na drugi plan. Śmiem jednak twierdzić, że rok 2024 w tej wyliczance również zajmie miejsce wysokie.
Bo igrzyska w Paryżu nie są wolne od kontrowersji. Wzmożone środki bezpieczeństwa, konieczne w obliczu zagrożeń terrorystycznych czy ataków cyberprzestępców, budzą niepokój wśród mieszkańców miasta. Wielu z nich obawia się także wzrostu kosztów życia i potencjalnych problemów związanych z komunikacją. Ponadto, organizacja igrzysk wiąże się z ogromnymi nakładami finansowymi. Znane są przypadki miast, które długo wstawały z kolan po perturbacjach gospodarczych związanych z organizacją „najważniejszej imprezy czterolecia”. Weźmy chyba najbardziej znany przykład, czyli Ateny – i ogólnie Grecję – która, wydając 15 miliardów dolarów na przygotowania olimpijskie, zaliczyła niewyobrażalną stratę finansową. Obiekty, na których w 2004 roku rywalizowali sportowcy, stoją dziś nieużywane, a kredyty nadal trzeba spłacać. Ostatni organizator, japońskie Tokio, też ma ujemny bilans. A po drodze było jeszcze Rio de Janeiro…
W kontekście międzynarodowym igrzyska olimpijskie w Paryżu również są polem do manifestacji politycznych. W ostatnich latach sport stał się narzędziem dyplomacji i politycznych demonstracji. Weźmy choćby zachowanie polskich piłkarzy przy okazji meczu barażowego z Rosją, tego z 2022 roku. Paryż 2024 nie będzie wyjątkiem, bowiem czas rozgrywania tych igrzysk, patrząc przez pryzmat polityki międzynarodowej, jest wyjątkowy. Wojna w Ukrainie, eskalacja konfliktu izraelsko-palestyńskiego to wydarzenia, które zmieniają nie tylko geopolitykę, ale i sport.
Decyzja o ewentualnym zakazie udziału rosyjskich sportowców w igrzyskach w Paryżu była trudna i pełna kontrowersji. Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) znalazł się pod presją zarówno ze strony krajów, które domagały się całkowitego wykluczenia Rosji, jak i tych, które argumentowały, że sport powinien pozostać apolityczny. Zawodnicy z Rosji i Białorusi będą mogli wystąpić w igrzyskach jako neutralni, bez flag, emblematów oraz hymnów i tylko w rywalizacji indywidualnej. Decyzja o dopuszczeniu ich do startu zależy od poszczególnych federacji sportowych. MKOl stara się taką decyzją zachować neutralność i grać rozjemcę. Musi tak robić, bo od dekad jest przecież częścią politycznych szachów.
Igrzyska Olimpijskie w Paryżu w 2024 roku będą więc nie tylko widowiskiem sportowym, ale także wydarzeniem o ogromnym znaczeniu politycznym. Będą odzwierciedlać aktualne napięcia i wyzwania na świecie, a także pokazywać, jak sport może być zarówno narzędziem jednoczenia, jak i podziałów.
Sport nigdy nie będzie wolny od polityki. I odwrotnie.