Kilka dni temu miałem okazję towarzyszyć mojemu synowi w ostatnim akcie jego edukacji szkolnej, czyli odbiorze wyników z testu na koniec szkoły podstawowej. Teraz grzecznie czekamy na decyzje czy to, na co zapracował mój syn w szkole podstawowej wystarczy, by dostać się tam gdzie sobie wymyślił, czy też dostanie pierwszą poważną informację od „świata” – że nic nie ma za darmo, i że „ bez pracy nie ma kołaczy”. Ponieważ to już piąta moja latorośl opuszczająca mury szkolne, czekam ze spokojem i bez wielkich emocji. Jego poprzednicy nauczyli mnie pokory, ale i wiary w to, że nasze dzieci nie są tak słabe, nieodporne, nieporadne, i nie musimy im tworzyć mitycznego Edenu, zanim dorosną. Możemy też, i powinniśmy, dawać naszym dzieciom wolność, a ona oznacza także prawo do popełniania błędów i ponoszenia za nie odpowiedzialności.
To kolejne spotkanie z edukacją skłoniło mnie do kilku refleksji.
Kochałem moją szkołę i było mi w niej dobrze
Jestem ze świata odchodzącego, konserwatywnego. Chodziłem do „przemocowej” szkoły, gdzie „źli, niedobrzy” nauczyciele niesprawiedliwie mnie oceniali, i jeszcze dostawałem świadectwo z paskiem, a to teraz podobno nie jest dobrze widziane. Zdarzyło mi się też dostać wskaźnikiem po łapach, więc pewnie mam jakąś ukrytą traumę z dzieciństwa. Co gorsze, przez 15 lat byłem nauczycielem i ponoć ostro „cisnąłem” moich uczniów, więc pewnie dzisiaj by mnie od razu z tej szkoły wylali. Mimo tych niewątpliwych „karygodnych praktyk edukacyjnych i wychowawczych” jakoś daliśmy rade, i moi kumple i znajomi ze szkoły też. Co więcej udało nam się po drodze obalić komunę i zbudować inną Polskę, coraz bogatszą i piękniejszą. Nauczyli mnie też wtedy, że naprawianie świata nie zostawia się innym, więc piszę i mówię co widzę i jak to oceniam. Może ktoś przeczyta, usłyszy? Dlaczego o tym wspominam? Bo łatwo jest wylać dziecko z kąpielą, potępiając w czambuł wszystko co było.
Co z tymi ocenami?
Kiedy czytam o tym, że dzieci nie powinny być oceniane, bo przez to Ci co mają słabsze oceny są pokrzywdzeni i czują się gorsi, to pusty śmiech mnie ogarnia i nasuwa mi się hasło ”Lenin wiecznie żywy”, a wszyscy ludzie są równi. Tylko równość na Boga nie oznacza „ruskiej urawniłowki”! Widać jednak, że nie najlepiej wyedukowane elity mają kłopot ze zrozumieniem podstawowych pojęć i chcą tak bardzo być poprawni politycznie, że poprą każdą bzdurę byle ilość lajków na fb rosła.
Zapobieganie poczuciu bycia gorszym nie polega na kreowaniu rzeczywistości, w której nagradzamy wszystkich, albo nie doceniamy nikogo, i zacieramy na siłę różnice, żeby nikomu nie było przykro, bo to tworzenie sztucznego świata i wzmacnianie iluzji. Spotkanie po czymś takim z prawdziwym życiem może być trudne do zniesienia.
Świadectwo z paskiem
Jestem za, trzeba tylko przywrócić znaczenie świadectwa z biało-czerwonym paskiem z czasów, gdy było ono prawdziwym uhonorowaniem i nobilitacją. Wtedy takie wyróżnienie miałoby sens. Znów nadalibyśmy mu wyjątkowy, niemal unikatowy charakter. I nikt nie rozdzierałby szat, że tego „paska” nie otrzymał. Dopóki będzie przypominać „kartę obiegową” z którą uczniowie biegają i przybijają pieczątki, będzie zaprzeczeniem tego po co zostało wprowadzone. To nieprawda, że nie potrzebujemy, motywacji, wyzwań, wyróżnień i nagród.
Nibylandia to mrzonka
Wolność ma swoje granicie. Niestety mam wrażenie, że dzisiejsi kreatorzy wychowania i edukacji w imię tolerancji, równości wolności prowadzą nas na manowce gdzie nie będzie już nic, poza drzwiami z napisem „Psychiatra dziecięcy”. Jeśli chcemy przyszłych „Kowalskich” czegoś nauczyć i wychować na porządnych ludzi, wrażliwych społecznie, odpowiedzialnych, musimy się pogodzić z tym, że to oznacza również w procesie edukacji i wychowania ograniczenie ich wolności. Szacunek nie oznacza nadopiekuńczości. Coraz większe odpuszczanie, zmniejszanie wymagań, budowanie „behawioralnej klatki” pod hasłem „nic nie muszę” sprawi, jak pisze Jordan B. Peterson, że pozwolimy „synowi pozostać Piotrusiem Panem, wiecznym Chłopcem, przywódcą grupki Zagubionych Chłopców, Władcą nieistniejącej Nibylandii”. Nibylandia może i jest fajna, ale tylko w filmach i książkach.
Zanim zniesiemy oceny, czerwone paski, egzaminy, wszelkiego rodzaju oceny, by chronić nasze pociechy, zacznijmy je chronić przed głupimi reformatorami.