Igrzyska olimpijskie w Paryżu miały być świętem sportu. Pewnie w jakimś stopniu na pewno są, ale mam nieodparte wrażenie, że za jakiś czas będą wspominane, jako jedne z najbardziej upolitycznionych w ostatnich dwóch, może nawet trzech dekadach.
Zaczęło się od ceremonii otwarcia. Ceremonii, która u jednych wywołała zachwyt, u innych grymas zażenowania. Później świat obiegły zdjęcia Rosjanki i Ukrainki, które po zakończonym pojedynku przytuliły się. I to pomimo wojny, w którą zaangażowane są oba państwa. Wczoraj przyszła wiadomość o algierskim judoce, MessaoudDrisie, który zrezygnował z udziału w igrzyskach, bo miał walczyć z reprezentantem Izraela, kraju zaangażowanego w kolejny konflikt.
W Polsce od kilku dni trwa dyskusja, czy zawieszenie przez TVP Przemysława Babiarza - który w czasie ceremonii otwarcia, w trakcie piosenki "Imagine" Johna Lennona powiedział: Świat bez nieba, narodów, religii i to jest wizja tego pokoju, który wszystkich ma ogarnąć, to jest wizja komunizmu, niestety - było słuszne. Dziennikarz powielił tym niejako słowa samego autora. Efekt? Głosu Babiarza ma zabraknąć w trakcie kolejnych transmisji z Paryża.
Mnie jednak wydaje się, że wokół akurat tego wydarzenia największym przegranym będzie Jakub Kwiatkowski, dyrektor TVP Sport. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że "milczenie jest złotem". Warto czasami przygryźć język, albo odciąć chwilowo internet, żeby nie chlapnąć lub nie napisać czegoś, co będzie ciągło się za tobą latami. Dyrektor TVP Sport wybrał inną drogę. Drogę oświadczeń. Wydał dwa i oba chyba nie były trafione…
Wczoraj dziennikarze związani z redakcją TVP Sport (choć nie wszyscy) oraz sportowcy (głównie lekkoatleci i pływacy, a więc ci, których zmagania Babiarz relacjonował) podpisali list w jego obronie. Solidarność z kolegą po fachu, który w zasadzie za jedno zdanie otrzymał najdotkliwszą karę, zaskoczyła wielu. Najbardziej chyba samego dyrektora. Bo ten niemal od razu wydał swój komentarz do rzeczonego pisma.
W nawiązaniu do listu dziennikarzy TVP Sport jest mi szczególnie przykro z tego powodu, że to ja w ostatnich miesiącach wielokrotnie wstawiałem się za Przemkiem Babiarzem, a Przemek od kilku dni milczy. Nie wykonał żadnego gestu względem nikogo. Nie przeprosił i postawił kolegów ze swojej redakcji w bardzo niekomfortowej sytuacji. Przyszedłem do TVP z myślą jej odpolitycznienia i na tym się skupiałem. Dziś ja i moi bliscy są nieustannie bezpardonowo atakowani przez środowiska prawicowe i w dużej mierze polityków PiS – pisał na platformie X. I od razu pod postem pojawiła się lawina komentarzy, w zdecydowanej większości krytykująca byłego rzecznika PZPN.
I tej krytyce się nie dziwię. Przemysław Babiarz, jak każdy z nas, ma swoje poglądy. Każdy może mieć je różne. Każdy może też wymagać, by poglądy te szanowano. Możemy się spierać, dyskutować, ale znając życie tych fundamentalnych wartości drugiego człowieka nie zmienimy. Zaś odpolitycznianie TVP Sport, o którym pisze Kwiatkowski nie powinno polegać na tym, że po jednym zdaniu – z którym możemy się nie zgadzać, takie przecież nasze prawo – podejmujemy najbardziej dotkliwą dla pracownika decyzję. Bo tak naprawdę takie kroki wydają się być… polityczne.
Na całym tym sporze najbardziej straci rywalizacja olimpijska lekkoatletów w rodzimej telewizji. Przemysław Babiarz, który w moim odczuciu w relacjonowaniu konkursów skoków narciarskich radził sobie "tak sobie", akurat królową sportu potrafił ubarwić słowem. Razem z Sebastianem Chmarą tworzył uzupełniający się duet, który zawsze miał sporo ciekawego do przekazania. Uczył, czasem bawił. Budował emocje, szczególnie, kiedy sukcesy świętowali nasi sportowcy.
I jeszcze jedno, daleko mi do uczestnictwa w tych plemiennych wojnach z polskiego podwórka politycznego (a potem wspólnego picia gorzałki 😊), ale lubię je obserwować. I po zawieszeniu Babiarza zauważyłem, że ci co to zawsze są za PiS, upatrują w nim jakiegoś męczennika. Ci znów, którzy w sercu mają PO, cieszą się, że w końcu dosięgła go sprawiedliwość. Babiarz jest dla nich pretekstem do którejś tam już z kolei rundy, tej ich ideologicznej naparzanki.
To kolejny dowód na to, że sport nigdy nie będzie wolny od polityki. I basta!