W naszej kulturze przyjęło się uważać za prawdę dwa wierutne kłamstwa. Pierwsze – że jeśli nie podzielasz czyichś przekonań i nie popierasz jego wyborów życiowych, to znaczy że uważasz tę osobę za wroga, nienawidzisz jej i się jej boisz. Drugie – że kochać kogoś, to zgadzać się ze wszystkim, co ta osoba twierdzi i robi. Jedno i drugie to nonsens. Nie trzeba rezygnować z własnych przekonań, żeby żywić do kogoś przyjaźń i życzyć mu jak najlepiej. (Rick Warren)
Niestety daliśmy się wciągnąć w debatę nienawiści, i mniej czy bardzie świadomie wpisujemy się w wojnę plemion, stawiając często na szali nasze długoletnie przyjaźnie, kontakty, relacje ze znajomymi. Podkręcani codziennie kolejnymi wezwaniami w stylu „możesz być tylko po dobrej stronie mocy”, ulegamy tej propagandzie i tracimy coś a raczej kogoś wyjątkowego, niepowtarzalnego – naszych przyjaciół.
Tracimy poczucie bezpieczeństwa i poczucie wolności słowa
Politycy skutecznie doprowadzili do sytuacji w której coraz więcej Polaków obawia się publicznie wyrażać swoje poglądy, bo co prawda oficjalnie cenzury nie ma, w rzeczywistości jednak działa tzw. cenzura ekonomiczna dużo groźniejsza i bardzo niebezpieczna.
Odwaga w głoszeniu własnych poglądów, przekonań, myśli, ale też prezentowanie odmiennego zdania a niejednokrotnie także krytyka poczynań tych, z którymi przyszło nam pracować i żyć, wcale nie jest zjawiskiem powszechnym. Co stoi na przeszkodzie? Gdzie i w czym tkwi trudność? Powie ktoś: co za bzdura – wystarczy spojrzeć na FB, ile tam hejtu, potoku słów, krytykanctwa. Niby tak, ale jeśli się dobrze przyjrzeć, to lista dyskutantów wcale nie jest taka długa. W realu jest jeszcze gorzej.
Tymczasem
Żyjemy w świecie w którym, jeśli nie należysz do grupy klakierów (w najgorszym wypadku lemingów) i masz odwagę mówić i bronić tego co myślisz, czujesz, co niekoniecznie podoba się komuś kogo opiniujesz, to jesteś wrogiem, złym człowiekiem, nie ma w tobie wyrozumiałości, empatii. Jeśli jesteś krytyczny – to albo dlatego, że masz niecne intencje albo dlatego, że jesteś zły, nietolerancyjny, chcesz komuś zabrać co mu się należy i co jest jego (przynajmniej w jego własnym mniemaniu). Od razu w obronie tych krytykowanych stają Ci, którzy w imię wartości, tolerancji, otwartości rzucą się na każdego, kto śmie podnieść głos, nie daj Boże rękę, na innych. Zaraz też okaże się, że ktoś zawiązał spisek, chce się odegrać, nie pogodził się z porażką. Jednym słowem cytując klasyka „TKM”. Wystarczy wtedy napiętnować kogo trzeba, posłużyć się drobnymi insynuacjami, kłamstewkami i legenda rośnie. Refleksja - pytanie dlaczego coś się stało, zadziało, gdzie popełniliśmy błąd , może jednak warto się wsłuchać i zastanowić co zrobiliśmy nie tak ? Po co – jesteśmy doskonali - winni są Ci drudzy. Uznanie racji drugiej strony, odmiennego zdania czy próby autorefleksji - to filozofia przegranych, nie zwycięzców. I tak oto pod płaszczykiem tolerancji i otwartości w świetle reflektorów zamyka się ludziom buzie i zmusza do chowania swoich poglądów i opinii. Takie wywieranie nacisku, presji działa doskonale. Przykrywa się w ten sposób dziadostwo, bylejakość, miałkość. Lud mało zorientowany lub po prostu przyzwoity kupuję tę retorykę podpartą lotnymi i nośnymi hasłami i często dla świętego spokoju milczy, a nawet w tę retorykę wierzy i gorąco współczuje niesłusznie atakowanym. Na wszystko znajdzie się uzasadnienie, odpowiednia narracja poparta dziesiątkami głosów poparcia zwolenników czyni cuda.
Inny powód tzw. milczenia czy chowania głowy w piasek to po prostu zwykłe tchórzostwo. Każda władza ten aspekt wykorzystuje, bo to doskonały instrument do sterowania społeczeństwem. Jak się takich odpowiednio naciśnie, zaatakuje, naskoczy - sukces murowany. Usprawiedliwienie się znajdzie (możliwość utraty, pracy, wykluczenie z grona przyjaciół, zagrożenie kompromitującymi informacjami itd.)
Kolejny powód to zarządzanie poprzez konflikt. Stara metoda ale działa doskonale. W tę grę wciągane są całe rzesze. Nawet nie wiesz kiedy zostajesz nietolerancyjnym talibem, neandertalczykiem co to nie rozumie współczesnego świata; tylko dlatego że odważyłeś się bronić swojego zdania. Racja w ogóle nie jest istotna, bo w zacietrzewieniu ludzie przestają słuchać i racjonalnie myśleć.
MY
Żyjemy w świecie brutalnej polityki, która nas również dotyka i nie możemy przed nią w imię apolityczności schować się do dziury. Ale to robimy – rezygnujemy z wyrażania swojego zdania, opinii - bo kasa, dotacje, kontrakty, praca.
Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek – to nasza dewiza. Widać ją na każdym kroku. Wszystkich chcemy zadowolić, W rezultacie nie zadawalamy nikogo - no może tylko siebie. Mościmy się wygodnie na naszych kanapach i z niepokojem spoglądamy za okno, czy ktoś przypadkiem nie będzie chciał naruszyć naszego terytorium i odebrać coś co nam się absolutnie należy. Mamy oczywiście swoje zdanie, wiele rzeczy nam się nie podoba, ale po co się narażać. Zaraz ktoś nas zaszufladkuje i przydzieli do konkretnego obozu: zwolenników lub przeciwników. I tak zamiast wchodzić w kolejny rok z nadzieją, że to „polskie piekło” się skończy wchodzimy z przekonaniem, że nie ma już dla nas nadziei.