Niedawno rząd ogłosił swój kolejny sukces informując o tym, iż kobiety będą mogły wreszcie bez recepty kupić pigułkę „dzień po”. Naród przyklasnął i krzyknął „hurra” – wracamy do Europy. Czy aby na pewno?
Pigułka będzie dostępna już dla 15 - latek. Dla tych samych piętnastolatek, które nie mogą kupić tabletek antykoncepcyjnych bez recepty, co więcej nie mogą bez zgody opiekuna iść do ginekologa. Jeśli przyjąć pogląd prezentowany przez wielu ginekologów, że antykoncepcja awaryjna ma sens o ile będzie służyć kobiecie świadomej, która będzie ją stosowała tylko od czasu do czasu, czyli „awaryjnie” , to dopuszczenie do niekontrolowanej sprzedaży pigułek „dzień po „ już 15 -latkom, jest co najmniej wątpliwe. Od razu widać niespójność tych zapisów: skoro 15 -latka będzie mieć łatwiejszy dostęp do antykoncepcji awaryjnej (tabletki może kupować bez wiedzy rodziców) a na te drugie musi dostać receptę od ginekologa, do którego musi iść z opiekunem, to wnioski nasuwają się same.
W tym samym czasie wchodzi inny przepis o zakazie sprzedaży energetyków osobom niepełnoletnim. Bo uzależniają, niszczą zdrowie, źle wpływają na młodych ludzi. I tu pełna zgoda, dobry ruch. Jest tylko jedno małe ale.
Otóż ta sama 15-latka, może faszerować się tabletkami, które stosowane zbyt często ewidentnie wpływają negatywnie na jej zdrowie, ale red bulla kupić nie może. Na pierwszy rzut oka związku nie ma, jak się jednak temu przyjrzeć głębiej widać jakie priorytety w wychowaniu i kształtowaniu postaw są preferowane. Niekontrolowane spożywanie energetyków uznajemy i słusznie za zagrożenie, niekontrolowany seks bardzo młodych ludzi - już nie. Pytanie jak to wpływa na emocje, stan psychiczny, depresje – pozostawiam otwarte.