Zbliżają się Walentynki i teraz pytanie do wszystkich tu zebranych - czy każdy ma już swoją walentynkę? Jeśli nie to idealnie się składa, ponieważ mam na to kilka niezłych, kulinarnych patentów.
Na pewno wielokrotnie słyszeliście o naturalnych afrodyzjakach. Afrodyzjaki to substancje, które mogą zadziałać na popęd seksualny, spotęgować doznania i zwiększyć przyjemność płynącą z seksu. Naukowcy od wieków badają je na ludziach jak i zwierzętach. Większość kojarzy ostrygi, jednak nie wszyscy są fanami owoców morza. Z łatwo dostępnych wymienić można przyprawy np. lubczyk, szafran, imbir, gałkę muszkatołową. Przyprawy bardzo łatwo przemycić do każdego dania. A taki tłusty rosołek z lubczykiem to rzecz święta!
Z łatwo dostępnych warzyw i owoców takich jak: truskawki, awokado, zielone szparagi i seler możecie zrobić super lekką sałatkę naszpikowaną substancjami, które mogą zdziałać cuda. Oczywiście większość produktów nie jest przebadana przez naukowców perfekcyjnie, ale nawet jeśli mają zadziałać jak placebo to i tak warto spróbować.
Co jednak proponuję wam najbardziej? Czekoladę z chili. A nawet lepiej! Brownie z chili.
Czekolada zawiera w sobie anandamid (alkaloid kakaowca), który w testach na szczurach, zwiększał ich sprawność seksualną. A chili? To afrodyzjak znany od dawna. Zatem połączenie brownie na ciemnej czekoladzie z chili to klucz do walentynkowego (i nie tylko) sukcesu.
Do brzegu Szanowni Państwo! Użyjcie afrodyzjaków jeszcze przed walentynkami w ramach testów, a nie pożałujecie tego w same Walentynki.