To jeden z tych tekstów do napisania którego może nie jestem przez nikogo zobowiązany, ale wiem, że milcząc w sumieniu nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Myślę, że każdy kto interesuje się polską, albo chociaż lokalną piłką nożną słyszał już o „aferze Kołodziejowej” w Polskim Związku Piłki Nożnej, a jeżeli nie, to napomknę tylko, że nasza bielska legenda została zwolniona ze sztabu szkoleniowego młodzieżowej reprezentacji Polski, za to, że w przeszłości był karany za korupcję.
Lubię pisać felietony, bo są to bardzo luźne formy wypowiedzi. Dziś, zapewne ku uciesze moich polonistek chciałbym, aby ten tekst przybrał formę rozprawki. Teza, którą będę analizował brzmi: Czy polską piłkę stać na rezygnację z Dariusza Kołodzieja? Oczywiście to pytanie głupie jest niczym tłumaczenie Polskiego Związku Piłki Nożnej, no ale dla etykiety przebrnijmy przez to. Oto moje argumenty:
1. Wyszedł z twarzą i obronił swoją legendę.
To co od samego początku chodzi mi po głowie to postawa samego zainteresowanego. Jest jednym z nielicznych ludzi w polskiej piłce, który przyznał się do wszystkiego w czym brał udział i dobrowolnie poddał się karze. Po co? Ano właśnie po to, aby oczyścić się ze wszystkich zarzutów. Dla zdrowia psychicznego samego Darka i jego rodziny nie chce tutaj przytaczać po raz kolejny całej sytuacji korupcyjnej (jeżeli ktoś zainteresowany, na pewno znajdzie to w przestrzeni internetowej), ale to co on zrobił to nie była nawet młodzieńcza głupota, bo czy ktoś jest w stanie sobie wyobrazić sytuacje w której jeden z młodych piłkarzy drużyny X wstaje w 25-30 osobowej szatni i mówi: „Nie!”? Owszem, może i byłby to heroizm, ale dziś jako ksiądz zapewne wymieniałbym Darka podczas Mszy w kanonie świętych razem z innymi męczennikami. Zamiast podziwiać jego talent i ciężką pracę. Zatem mój wniosek jest prosty. Dariusz Kołodziej stał się legendą Podbeskidzia i wychodząc z twarzą z trudnej sytuacji, której oczywiście w żaden sposób nie pochwalam, obronił swoją legendę.
2. Druga szansa
Kontynuując myśli z pierwszego argumentu uważam, że powinienem iść krok dalej i w końcu przerwać rytualny taniec wokół mrowiska, który odbywa się w polskiej piłce nożnej, wkładając kij w sam środek. Tak uważam, że ludzie zamieszani w korupcje zasługują na drugą szansę*. Po odbytej karze, po odpowiednich zadośćuczynieniach po czasie na przemyślenie swojego postępowania, ale zasługują. Polecę nieco kościołkowym tłumaczeniem, ale człowiek jest tylko człowiekiem, grzesznym. Popełnia błędy, a całe nasze życie mija na powstawaniu z upadków i dążeniu do bycia lepszą wersją samego siebie każdego dnia. Czyż nie? To dlaczego prawa te tracą swoją moc w tej jednej sytuacji? Pewnie wszyscy zauważyli gwiazdkę, która znajduje się powyżej. Do czego się ona odnosi? Mianowicie nawrócenie zaczyna się od przyznania się do winy. Prawo to zadziała tylko w przypadku ludzi, którzy autentycznie sami uznali swoją winę, stanęli w prawdzie przed samym sobą i potęgą piłki nożnej, a teraz ciężką pracą odbudowują swój zszargany autorytet. Chyba, że Polski Związek Piłki Nożnej rzeczywiście ma zamiar prowadzić politykę: zero litości i brak miejsc dla ludzi, którzy zamieszani byli w korupcje. Mam tylko nadzieje, że tę informacje przekazali szeregowi trenerów, którzy pracują na najwyższych szczeblach w naszym kraju.
3. Hipokryzja PZPN
…i trzeci argument. Dla mnie najbardziej abstrakcyjny. Popatrzmy wstecz. Dariusz Kołodziej, po zawieszeniu wraca do piłki nożnej. Kontynuuje swoją karierę, następnie kończy karierę jako legenda Podbeskidzia. Niemalże zaraz po zakończeniu udaje się na kurs trenerski organizowany przez nasz rodzimy związek, który broni z wyróżnieniem, potem kolejny kurs i jeszcze jeden. Zostaje zatrudniony w jednym klubie, następnie w reprezentacji, aż po interwencji jednego z portali ktoś w związku nagle przypomina sobie, że Dariusz Kołodziej ma przeszłość korupcyjną i nie ma dla niego miejsca w szkoleniu dzieci i młodzieży. Jakbym kiedyś redagował słownik języka polskiego, to definicję słowa hipokryzja już mam. Najpierw kogoś szkolimy, wydajemy mu autoryzowane certyfikaty, przygotowujemy do takiej specjalistycznej pracy, po czym zamiast dumnie promować i cieszyć się sukcesami, których niewątpliwie Kołodziej był jednym z architektów, odwracamy się plecami mówiąc: „Ja nie wiem co on tu robi”. Wybaczcie mi, to już nawet nie jest hipokryzja tylko chamstwo; i to najłagodniejsze słowo które przychodzi mi do głowy.
Nie będę tego w żaden sposób podsumowywał, zrobi to historia, która w przeciwieństwie do zarządów nie boi się opinii mediów, a nade wszystko jest sprawiedliwa. Bo skoro w świetle prawa człowiek jest już uniewinniony, to nakładanie mu dodatkowych ciężarów „za przeszłość” i to na całe życie to zwykłe znęcanie się nad nim i jego bliskimi.