W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Antybohater Strzelecki

Antybohater Strzelecki

Sejm IX kadencji dał mu rok.  2023 miał być rokiem Strzeleckiego. Był? Nie bardzo, a może i wcale ale to bardzo dobrze, bo nikt nie zdążył się na nim uwiesić. Było niewiele zamieszania, jeśli – to głównie w Poznaniu, bo stamtąd pochodził, ale nie było fety, nie wszedł w to pieniądz, nie weszły media, toteż i politycy. Towarzystwo patriotyczne sprawę przespało. I lepiej być nie mogło!

Już bardzo niedługo rok 2024, a to dla mnie i towarzyszy naszej wyprawy śladami Pawła Edmunda Strzeleckiego okrągłe 20 lat od realizacji zadań, które sobie wtedy postawiliśmy.  

Wyprawa samochodami 4WD australijskimi śladami Pawła Edmunda Strzeleckiego, prowadziła z Perth w Australii Zachodniej najsłynniejszymi szlakami pustynnego interioru, wprost pod Górę Kościuszki – najwyższy szczyt Australii. W dwa miesiące przejechaliśmy ok. 20 000 km, z czego ok. 10 000 km bezdrożami – przez większość miejsc o nazwach geograficznych związanych z nazwiskiem Strzeleckiego, a także tzw. południową trasą badań i odkryć najsłynniejszego polskiego podróżnika. Samochody łapały gumy, zacierały łożyska, łamały osie, zalewały alternatory, a także… płonęły! Podróżowaliśmy w skrajnych temperaturach – od wysokich, sięgających + 50 °C do kilku poniżej zera. Wyprawa otrzymała wyróżnienie w prestiżowym konkursie Kolosy i została nagrodzona obszernymi publikacjami w National Geographic. Honorowy patronat nad wyprawą objęli: Ambasada Australii w Warszawie i Polski Oddział The Explorers Club.

Tak, ten akapit brzmi jak notatka PAP. Daje skrót, pomijając jednak emocje. 

Wyprawę przygotowywałem dwa lata, kosztowała mnie wiele, z utratą pracy w bielskim wydawnictwie Pascal włącznie. Emocje jednak były silniejsze. Trudno je będzie tutaj zmieścić, a może po czasie przywołać, może zatem napiszę jak to widzę po tych dwóch dekadach. 

Strzelecki mnie zafascynował, nieco podobnie jak Shackleton. Obaj dali światło. Obaj z epoki, kiedy odkrycia geograficzne były w cenie i miały sens. Shackleton imponuje mi jako wyprawowy boss, ten, który umie się cofać, ten naprawdę silny, dla którego życie współtowarzyszy jest najważniejsze. Strzelecki nie stawał na czele wielkich wypraw, miał kilku towarzyszy, w tym Aborygenów, i to nie zawsze. Ale jako jeden z niewielu umiał i chciał patrzeć na świat okiem otwartym, a nie odartym. 

Strzelecki zdobył, jak się powszechnie uważa, najwyższą górę kontynentu australijskiego i nazwał ją Kościuszko. Miał też kilkadziesiąt odkryć geologicznych, w tym złota jako pierwszy naukowiec-eksplorator w Australii. I to wystarczy aby się wpisać do Wikipedii na zawsze. Ale dla mnie, nawet pomimo tego, że jestem z wykształcenia geologiem,  to było kompletnie nieistotne. Strzeleckiego polubiłem za coś zupełnie innego. 

To był jeden z niewielu, może i nawet jedyny facet, który w rdzennych mieszkańcach Australii widział ludzi, i głośno o tym mówił, i to w najwyższych, gubernatorskich salonach Sydney i Melbourne, bo z łatwością się umiał się tam wkręcać. Takie widzenie Aborygenów było w tamtych czasach nie tyle oryginalne, co naganne. Wszak to ludzie z tychże salonów wpisali Aborygenów do Księgi fauny i flory, odbierając im człowieczeństwo na ponad sto lat. Może i patrzono na Strzeleckiego jak na przybysza z kraju skolonizowanego, bo Polska była wtedy kolonią? Ale też i jemu było łatwiej czynić „oryginalne” obserwacje, bo sam był spoza obozu kolonialnego. 

Druga rzecz, która mnie w nim ujęła, już po powrocie Strzeleckiego z Australii do Europy, to jego włączenie się w działania w walce z głodem w Irlandii. Powołana przez niego „fundacja” miała bardzo niskie koszty własne, na poziomie 3% obrotu pozyskanych wpływów. Dziś normą jest co najmniej 30%. Sam Strzelecki nie pobierał żadnego wynagrodzenia. Realizował jednak skuteczny plan – rozdawał żywność dzieciom, odciążając w ten sposób ich rodziców, a ci powoli, z dnia na dzień mogli rozglądać się za pracą. Tyle i aż tyle. Po latach, całkiem niedawno, został oficjalnie mianowany na bohatera narodowego …Irlandii. 

Życiorys Strzeleckiego to gotowy scenariusz na znakomity film fabularny. Do tej pory nikt go nie zrealizował. Lata temu rozmawiałem w Schronisku Głodówka z reżyserem Mariuszem Malcem, którego postacią Strzeleckiego zainteresowałem. Na szczęście nieskutecznie. 

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart