W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Między młotem a kowadłem

Między młotem a kowadłem

 

W Turcji biją sędziów piłkarskich. Czy arbitrom na Podbeskidziu też zdarzają się niebezpieczne sytuacje?

Skandal to pewnie zbyt małe słowo, by w pełni opisać wydarzenia, które miały miejsce w lidze tureckiej. W meczu między Ankaragucu (w którym gra polski bramkarz Rafał Gikiewicz) a Caykur Rizesporem, prezes pierwszego klubu, Faruk Koca, nie mogąc się pogodzić z końcowym wynikiem (remis 1:1) i okolicznościami straty punktów (wyrównujący gol zdobyty w ostatniej akcji meczu) wtargnął na boisko i wymierzył potężny cios głównemu arbitrowi spotkania, Halilowi Umut Melerowi. Wyładował na nim całą swoją frustrację. Obwinił o niepowodzenie. Na domiar złego, gdy uderzony leżał na murawie podbiegli do niego "poplecznicy" krewkiego prezesa i zwieńczyli "dzieło" kopniakami. 

Wydarzenia te sprawiły, ze liga turecka została zawieszona a echa bójki niosą się w tej chwili po rządowych korytarzach. Sam poszkodowany pod okiem miał solidną śliwę. Ale ona się zniknie. Zagoi się. To, co po tym meczu zostanie w głowie sędziego – już nie, dlatego Halil Umut Meler postanowił zakończyć karierę.

Dlaczego piszę o tej sytuacji na portalu, którego treści dotyczą Bielska-Białej? Bo wśród mieszkańców tego miasta też są sędziowie. Też biegają po lokalnych boiskach. I też przytrafiają im się różnego rodzaju „nieproste” sytuacje. A spotkań z ich udziałem nie śledzą miliony przed telewizorami i tysiące na stadionach. Oni sami zaś biegają z gwizdkiem po boiskach, bo dla większości to pasja. Pieniędzy wielkich z tego nie ma i może dlatego panów z gwizdkiem zaczyna nam brakować. Sam widziałem skutki tego "kadrowego defektu", bo w ligach młodzieżowych co raz częściej na boisku musi sędziować trener lub w miarę obiektywny kibic…

Jeden z bielskich arbitrów - od razu zaznaczę, że jego imię i nazwisko zachowam w tajemnicy – opowiedział mi nieco o "smaczkach" lokalnej piłki. Tych widzianych z perspektywy boiskowego rozjemcy. Co ważne, chyba aż tak poważnych wybryków, jak te opisane na wstępnie, w bielskim futbolu dawno nie było. O ile były w ogóle.

- Sędziowanie meczów piłki nożnej, skąd w ogóle taki pomysł na wolne weekendy? Mógłbyś je przecież spędzić inaczej, a tak, pewnie nie raz usłyszałeś, że jesteś ch***…

- Zaczęło się około dziesięć lat temu. Ale piłka nożna towarzyszy mi tak naprawdę od zawsze. Od momentu, kiedy po raz pierwszy wyszedłem z kolegami na osiedlowe boisko. I tak jest do dzisiaj. Niestety, umiejętności stricte piłkarskie nie pozwalały na osiągnięcie czegoś więcej, dlatego postanowiłem poszukać alternatywy, dzięki której będę mógł nadal czerpać radość z futbolu. Okazało się nią sędziowanie.

- Gdzie zatem można cię zobaczyć? 

- Najwyższy szczebel rozgrywkowy na jaki może wyznaczyć mnie obsadowiec to obecnie czwarta liga. Natomiast zdarzają się też mecze na niższym szczeblu rozgrywkowym: okręgówki, A, B klasy czy gry grup młodzieżowych. 

- Często słyszysz krytykę z trybun?

- Tak, chyba jak każdy kolega po fachu.

- A strach? W Turcji bito sędziego, mimo ochrony, kamer i setek ludzi…

- Jasne, czasem czułem jakieś obawy. Mnie również takie sytuacje dotyczą. W naszym środowisku panuje przekonanie, że im niższa liga tym gorzej, choć nie wolno generalizować. Wpływ na to ma wiele czynników - mniejsza znajomość przepisów gry, częsty stan upojenia alkoholowego wśród kibiców, zabezpieczenia czy nawet gorszy dzień któregoś z zawodników. Ale po wczorajszym incydencie w Turcji widać, jak na dłoni, że problem ten może dotknąć każdego z nas, w mniejszym czy większym stopniu. Dosłownie wszędzie. 

- A Twoje doświadczenia?

- Najczęściej, praktycznie na każdym meczu, jesteśmy świadkami i tarczą dla wulgaryzmów, które lecą z trybun. Z tym nie da się walczyć. Trzeba się uodpornić. Wyłączyć. Spotkałem się też z sytuacją o tyle paradoksalną, że kibic drużyny, która akurat zdobyła bramkę po pokazaniu tzw. "przywileju korzyści" potrafił nawrzucać mi kilka epitetów tylko dlatego, że wcześniej nie odgwizdałem przewinienia. Gdybym to zrobił, to gol raczej by nie padł. Na szczęście nie zdarzyło mi się drżeć o własne bezpieczeństwo. Może wynika to z doświadczenia. Może z mocniejszej psychiki, której u młodych sędziów, raczkujących z gwizdkiem, niekiedy brakuje.

- A koledzy? Dzielicie się przecież doświadczeniami z bielskich – i nie tylko – boisk.

- Odkąd jestem arbitrem nie słyszałem w bielskim podokręgu o naruszeniu nietykalności sędziego. I niech tak zostanie! Co kolejkę za to słyszy się o agresji słownej czy - co raz częściej - o hejcie w sieci. Oczywiście, wynika to także z błędów popełnianych przez arbitrów. Ale proszę pamiętać, że nikt specjalnie nie podejmuje błędnej decyzji. No bo odwróćmy teraz sytuację. Wyobraźmy sobie, że któryś bielski piłkarz gra mecz ligowy i w sytuacji "sam na sam" z bramkarzem oddaje strzał nad bramką. I wtedy podbiega do niego sędzia, zaczyna machać rękoma przed jego twarzą i krzyczy: "Co Ty robisz, nie widzisz gdzie jest bramka?". Brzmi absurdalnie, prawda? 

- Wtedy to w ogóle byłoby więcej gadania, niż grania!

- No właśnie. Jest jeszcze pobłażliwość…

- Czyli?

Niestety, ale w większości przypadków komisje dyscypliny działają bardzo łagodnie. Orzekają niskie kary. Bronią klubów, zawodników, próbując wmówić, że to nasze decyzje do tego doprowadziły. 

- Ale przecież sam mówiłeś, że popełniacie błędy.

- Tak! Oczywiście, jak mówiłem wcześniej, jak każdy. Prawda zawsze leży gdzieś po środku. Umówmy się, wybierając się na mecz na niższych szczeblach ligowych nie należy się spodziewać wysokiego poziomu sędziowskiego. W zdecydowanej większości piłkarskiego również. Bo tam zarówno sędzia, jak i zawodnik to tylko amatorzy. Wybiją się nieliczni. I analogicznie, ci lepsi, młodzi i utalentowani zawodnicy też często znajdują miejsce w lepszych drużynach. Przy tej całej otoczce meczowej, starajmy się być dla siebie wyrozumiałymi. Konstruktywna krytyka jest dobra dla każdego z nas. Słowne przekraczanie granic już niekoniecznie…

 

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart