Od 2018 roku obowiązuje w Polsce zakaz handlu w niedzielę. Od tego czasu naród płacze i nie wie co z sobą począć. Bo co tu robić w tym wolnym dniu? Nuda, jednym słowem nuda.
Oczywiście najbardziej płaczą duże międzynarodowe korpo, bo skoro już przyzwyczaiły Polaków do tego, że teraz nie kościoły a galerie i hipermarkety stały się miejscem kultu i niedzielnych rodzinnych pielgrzymek, a kasa zamiast na kościelną tacę płynęła szerokim strumieniem na ich konta, to trudno się dziwić, że smutek jest wielki.
Nie przez przypadek oczywiście handlowe niedziele stały się jednym ze sztandarowych tematów i tez programowych walczących miedzy sobą w Polsce plemion. Argumentacje jednych i drugich pokrętne, mnie nie przekonują.
Polacy zapędzeni do przepastnego rogu konsumpcji, omamieni tysiącami reklam i zachęt, odcięci od niedzielnego handlu początkowo nie mogli się ogarnąć. Dzisiaj po prawie 5 latach wielu z nas już się przyzwyczaiło, że niedzielę trzeba sobie i swojej rodzinie inaczej zorganizować i zaplanować. Po wkroczeniu po ‘89 roku na ścieżkę dzikiego kapitalizmu, włączeni w bieg doganiania Europy Polacy zadali kłam wszelkim negatywnym o nas opiniom, i szybko zameldowali się w czołówce ludów europejskich pracujących najwięcej, najciężej i najwięcej dni w tygodniu. W tym kieracie zapomnieliśmy o tym, że dni wolne od pracy, zakupów, są nie przez przypadek po coś. Potrzebujemy wytchnienia, odpoczynku, takiej zwykłej przysłowiowej laby, ale nade wszystko potrzebujemy też czasu dla siebie, nie tylko w rodzinach, ale także w gronie przyjaciół, znajomych. Dzieci potrzebują nas rodziców, wujków, dziadków, niekoniecznie po to, żeby w niedzielę zapieprzać z koszykiem lub wózkiem po galerii, tylko po to, żeby zrobić z nimi coś tylko i wyłącznie dla nich i dla siebie. Tego wspólnego dobrego czasu potrzebujmy w naszym, coraz bardziej zamkniętym i samotnym społeczeństwie dużo bardziej niż niedziel handlowych.
I wszystkie te makro i mikro opowieści o kasie, jakie płyną z tych niedzielnych pielgrzymkowych wycieczek do galerii, kompletnie mnie nie przekonują. Nie wierzę też w zapewnienia polityków o tym, jak to wszystkim pracownikom galerii będzie dobrze i jak wielka kasa popłynie na ich konta. Pusty śmiech mnie ogarnia jak czytam, że łaskawcy w swojej dobroci dopilnują żeby pracownicy tychże sklepów mieli zapewnione 2 wolne weekendy w miesiącu.
Międzynarodowe korpo żadną sympatią i miłością do Polaków się nie kierują. Tutaj jednym czynnikiem obiektywnym jest zysk i biznes. A ponieważ jesteśmy jednym z największych państw w Europie, to nasz rynek konsumencki i tak jest bardzo lukratywny, więc jak zarobią trochę mniej kasy, to chyba głodować nie będą.
Więc kiedy słyszę, że rządząca niebawem koalicja przywróci nam handlowe niedziele, to czuję lekki niesmak i wietrzę gdzieś w tle udział w tym procesie silnego korporacyjnego lobby, a wszystko to oczywiście tylko i wyłącznie dla dobra Polaków.
Ja mam inne życzenie i chciałbym, żeby nam Polakom zrobili dobrze i dali żyć, bo wbrew zapewnieniom odchodzącej ekipy, raju tu my tu w Polsce w ostatnich latach nie mieliśmy.
A tymczasem przy okazji, wszystkim mieszkańcom BB życzę dobrej niedzieli i zachęcam do korzystania rodzinnie i w gronie przyjaciół z wielu licznych i kapitalnych zakątków naszego pięknego miasta.