Na początek mała retrospekcja. Gdzieś z początkiem lat 80., czyli tak naprawdę dawno, dawno temu, w wieku lat nastu miałem tę okazję uczestniczyć w młodzieńczym wypadzie na wieś. Wraz z kolegą gościliśmy przez cały weekend w domu trzeciego spośród nas, który – prawdziwy szczęśliwiec – mieszkał daleko poza miastem.
Czego tam nie było… wielkie ognisko, nocne kąpiele w stawach rybnych (oczywiście zakazane), owoce zrywane prosto z drzew (niekoniecznie tych należących do rodziny kolegi), strzelanie z karbidu i długie wałęsanie się po polach, a do tego gadanie, gadanie…
A związek, jaki mają te młodzieńcze wspomnienia z celami dzisiejszej edukacji, próbuje wskazać w swoim feletonie Zbyszek Matejko. Czytaj tutaj.