O Kijowie, mieście które musiała opuścić po ataku Rosji na Ukrainę, opowiada mieszkająca w Bielsku-Białej i współpracująca z naszym portalem Natalia Vysotska. Opowieści towarzyszą zdjęcia z Kijowa.
To Natalię Vysotską możecie często spotkać, gdy z aparatem przemierza nasze miasto, a później efekty jej pracy macie okazję oglądać u nas na portalu. Ostatnie kilkanaście dni Nata była znów w swoim mieście - Kijowie. Nie obyło się bez dramatycznych scen. Bo właśnie wtedy kolejny raz pociski spadły na Kijów, między innymi na szpital dziecięcy w tym mieście. Poprosiłem Natalię, żeby zrobiła dla nas fotorelację z Kijowa ogarniętego wojną. I to zadanie stało się przyczyną jej problemów. Nie zdawaliśmy sobie sprawy oboje, że robienie zdjęć w stolicy państwa toczącego wojnę z najeźdźcą może być podejrzane. W efekcie nasza korespondentka spędziła kilka godzin na policji, gdzie musiała udowodnić, że robione przez nią fotografie nie są materiałem szpiegowskim. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Nata jest już z nami w swoim drugim domu, jakim po rosyjskiej inwazji stało się dla niej Bielsko-Biała.
A o dzisiejszym Kijowie mówi tak: Czasami, kiedy nie ma alarmów, można zapomnieć, że jest wojna. Miasto żyje swoim życiem, ludzie załatwiają swoje sprawy, spacerują, siedzą w kawiarniach, kupują kwiaty, dają sobie prezenty, starają się żyć normalnie. Dzieci bawią się na placach zabaw. Z pozoru życie toczy się normalnie.
Teraz po tych dwóch latach pojawiają się jednak na ulicach obrazki, których przed wojną nie było. Dużo żołnierzy, inwalidów -ofiar wojny. To smutny i przygnębiający widok.
Alarmy, częste bardzo, przypominają wszystkim, że jest wojna. Wówczas ludzie szybko szukają schronienia w metrze lub w schronach, inni starają się przeczekać na korytarzach w swoich domach, blokach, jak najdalej od okien., Część mieszkańców nie reaguje, nie chowa się, nie ucieka, przyzwyczaili się do wojny.
Moja przyjaciółka po ostatnim potężnym ataku rakietowym, zawsze kiedy ogłaszają alarm idzie do metra, nawet w nocy. Wybuchy były bardzo blisko od jej mieszkania i teraz nie może odnaleźć spokoju. W metrze nawet w nocy przebywa dużo osób. Po ataku ludzie naprawiają szkody, zakrywają folią okna lub po prostu zabijają deskami.
Najgorzej jest z prądem, pewnie to trudne do wyobrażenia, ale prąd jest w Kijowie tylko przez 4 do 6 godzin na dobę. Kiedy się pojawia w dzień lub w nocy, mieszkańcy wykorzystują te chwile na przygotowanie posiłków, zrobienie prania i wszystkiego, czego bez prądu zrobić się nie da. Najgorzej mają mieszkańcy wielopiętrowych bloków, korzystanie z wind jest ryzykowną loterią, a kiedy nie ma prądu - nie ma też wody w blokach.
W ostatnich dniach w Kijowie było bardzo gorąco, około 35 stopni. Bez prądu nie ma klimatyzacji, w lodówkach psują się produkty. Nie jest łatwo.
Charakterystyczny obrazek z kijowskich ulic to stojące wszędzie generatory, nawet jak ich nie widać to słychać ich warkot ze wszystkich stron. Sklepy mają towar, ale ceny wzrosły kilkukrotnie, jest bardzo drogo. Niemniej na pierwszy rzut oka ktoś niezorientowany może nie zauważyć, że jest w stolicy państwa, w którym toczy się wojna.
Zapraszamy Was w podróż do Kijowa AD 2024 w obiektywie Natalii Vysotskiej.