W niedzielne popołudnie w Bielsku-Białej zadzieje się historia. Na stadionie miejskim Podbeskidzie zagra z Rekordem. Co prawda piłkarskie derby pod Szyndzielnią nie są niczym nowym, ale już poziom, na którym zostaną rozegrane jest wcześniej niespotykany. W 2. lidze, na szczeblu centralnym, piłkarskie drużyny z Bielska-Białej jeszcze się nie spotykały. W niedzielę przyjdzie więc czas na starcie wręcz… dziejowe.
Kiedyś bielskich i bialskich kibiców elektryzowały spotkania BBSV z BKS. W 1927 roku, przy okazji otwarcia boiska piłkarskiego przy ul. Żywieckiej, BKS pokonał rywala aż 6:1. Sympatycy kopanej z Białej pękali z dumy. Mieli ku temu powody! Tamte przedwojenne mecze miały przecież wymiar szerszy niż sport. Naprzeciw siebie stawały zespoły tworzone przez bielskich Niemców (BBSV, FC Sturm), Żydów (z Hakoahu) i Polaków (BKS czy Biała Lipnik). Często boiskowy wynik był „sprawą życia i śmierci”.
Później, w miarę upływu lat, derbowych gier też nie brakowało. Przykładowo BBTS do 2000 roku mierzył się z BKS „Stal” 33 razy. I przez lata to „Stal” była piłkarskim potentatem z Bielska-Białej, grywając nawet mecze, które mogły przyczynić się do awansu do pierwszej ligi polskiej, czego ostatecznie osiągnąć się nie udało, a zabrakło niewiele (o tej kampanii BKS jeszcze kiedyś napiszę). Reszta zespołów „o prymat w mieście” walczyła w rozgrywkach regionalnych. Na przełomie wieków role się odwróciły. W sezonie 1999/2000 BBTS Ceramed i BKS spotkały się w derbowych bojach o punkty w czwartej lidze. Jesienią kibice bramek nie zobaczyli. Wiosną było 5:0 dla BBTS-u, który później awansował do III ligi.
W tym samym czasie Rekord Bielsko-Biała grał w A-klasie. Nie liczył nawet 10 lat. Później, z roku na rok, bardzo mądrze budował swoją siłę i pozycję. Najpierw w regionie, a dziś już w Polsce. Ale swoją drogą, nawet rok temu ciężko było sobie wyobrazić, że do pojedynku Podbeskidzia z Rekordem w lidze w ogóle dojdzie. Bo o ile były przesłanki, że Biało-Zieloni mogą awansować do drugiej ligi, to już spadek „Górali” na ten szczebel rozgrywkowy dla wielu kibiców był mało realny. Futbol pisze jednak swoje scenariusze. I pewnie dlatego jest piękną grą.
Stara kibicowska maksyma głosi, że derbowe potyczki rządzą się swoimi prawami. Może i tak będzie w weekend przy Rychlińskiego. Temperatura takich meczów też jest inna, szczególnie, gdy najzagorzalsi fani szczerze się nienawidzą. I o ile na boisku faktycznie może w niedzielę iskrzyć, bo przecież dojdzie do wielu bezpośrednich starć zawodników, to już na trybunach tak być nie powinno. Podbeskidzie-Rekord to nie starcie Widzewa z ŁKS-em, albo Wisły z Cracovią. Szalików obie strony palić pewnie nie będą.
Ale i tak zapowiada się ciekawe widowisko. Ciekawe i historyczne…