W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Koterbski w tle „Viva Maria!”

Koterbski w tle „Viva Maria!”

Miłośnicy historii Bielska-Białej, oglądając znakomity musical o Marii Koterbskiej (zob. recenzję), mogą być zaskoczeni sposobem przedstawienia dziadków autora, rodziców pani Marii. Grani przez Adama Myrczka i Annę Guzik państwo Janina i Władysław Koterbscy ujęci są po prostu jako sympatyczna para starszych ludzi zatroskanych w powojennych realiach o przyszłość dzieci. Syn, z powodu zaangażowania w podziemie niepodległościowe, trafił do więzienia, a młodsza córka, chyba za sprawą namiętnego słuchania audycji Melodie świata prowadzonych w katowickim radiu przez Jerzego Haralda, zamiast studiować farmację – trafiła na estradę.

W naturze musicalu leży uproszczenie i kondensacja libretta, które powinno być swego rodzaju baśnią, a zarazem pretekstem i kontekstem dla piosenek. Można więc takie ujęcie postaci rodziców usprawiedliwić koniecznością skupienia uwagi widzów na głównej bohaterce. A jednak szkoda, że realizując tę premierę właśnie na scenie Teatru Polskiego, twórcy nie znaleźli sposobu na to, by choćby zasygnalizować, jaka to była wyjątkowa rodzina i jakie miała zasługi dla życia muzycznego i teatralnego w Bielsku i Białej.

Mama artystki, Janina z domu Mierowska, była wykształconą pianistką. Według anegdoty opowiadanej przez córkę poznała Władysława w Krakowie. Miał się odbyć jego recital, ale zachorował akompaniator. Nagłe zastępstwo przyjęła Mierowska. „Nie wiem, czy tak dobrze zagrała, czy tak źle, że chciał ją poduczyć… W każdym razie zaczął coraz częściej bywać w Bielsku, a następnie postarał się tu o posadę…”.

Władysław Koterbski (rocznik 1879), absolwent konserwatorium w Krakowie, był skrzypkiem, dyrygentem, kompozytorem i pedagogiem muzycznym. To postać niezwykle ciekawa i szkoda, że nie doczekał się dotąd jakiegoś porządnego opracowania biograficznego. Notuję okruchy informacji (większość pochodzi z prac prof. Andrzeja Linerta).

W 1913 Władysław Koterbski wydał w Tarnowie Podręcznik metodyczny do nauki śpiewu i pierwszych zasad muzyki w szkołach ludowych, odnotowany przez historyków pedagogiki muzycznej w Polsce. Oto fragment, który zainteresuje aktywnych rodziców: „Przed godziną śpiewu należy izbę szkolną przewietrzyć. O ile dziecko ma chrypkę, ból gardła lub mutację głosu, nie powinien uczący pozwolić mu śpiewać. W czasie śpiewania należy uważać na postawę i ułożenie ciała u uczniów, a mianowicie, by śpiewając zawsze stali, pozycja ich ciała była zawsze swobodną, naturalną, głowa pionowo wzniesioną, ręce zwisały obok ciała, by nie dozwolić na kiwanie lub krzywienie się w czasie śpiewania. […] Dzieci nie powinny śpiewać w klasach niższych nad 3, a w klasach wyższych nad 5 minut jednorazowo. Dzieci nieposiadających muzykalnego słuchu nie powinno się od śpiewu usuwać, lecz umieścić je obok dobrze śpiewających. Przez przysłuchiwanie się bardzo często wyrabia się u takich śpiewających słuch i głos”.

W czasie pierwszej wojny, prawdopodobnie w 1915, Koterbski wydał dwie pieśni na śpiew solowy. Dedykowane kompozytorowi i pedagogowi Władysławowi Bursie ukazały się nakładem krakowskiej księgarni i wypożyczalni nut Antoniego Piwarskiego, drukowane w drukarni Josefa Eberlego w Wiedniu. Pierwsza patriotyczna, pod tytułem Dwie chwile legionisty, napisana została do tekstu księdza Józefa Koterbskiego (brata Władysława) i zaczyna się od słów „W blasku księżyca pośród pól // Na straży wojak stoi. // Nie boi się moskiewskich kul // Ani wojennych znoji…”. Druga piosenka wesoła, do słów autora Mariana Gawalewicza (dramatopisarza i dyrektora teatrów), nosi tytuł Czy ja wiem! („Mówi mama, ojciec, ciotka, w całym domu jedna plotka // Żem kapryśna, to i cóż! // Kapryśnica jestem sobie, może z czasem się przerobię // Jestem jakam jest i już…”). Prowadził też chór we Lwowie.

Od 1918 roku Władysław Koterbski uczył muzyki i śpiewu w bialskim Seminarium Nauczycielskim (dlatego tytułowano go profesorem). Z miastami nad Białką związany będzie do końca życia. Jeśli chodzi o przedwojenną twórczość, odnotujmy jeszcze przynajmniej: operetkę Sąd miłości (prem. w 1924 w Teatrze Miejskim Opery i Operetki w Krakowie, prezentowane gościnnie m.in. w Bielsku i Cieszynie) i opracowanie obrazka muzycznego Legiony to… autorstwa ważnej postaci dla międzywojennego ruchu teatralnego w Białej i Bielsku Rudolfa Luszczaka (rzecz wystawiono w 1934 staraniem Związku Legionistów i Polskiego Towarzystwa Śpiewaczego na scenie Teatru Miejskiego w Bielsku w reżyserii Luszczaka). Prawdopodobnie opracował muzycznie wstawiony w 1932 obraz sceniczny w dwóch aktach Anieli u Piasta i baśń muzyczną dla dzieci na podstawie tekstu Janiny Porazińskiej (1934).

Należał do grona najaktywniejszych animatorów polskiego życia muzycznego i teatralnego w Dwumieście nad Białą. Od 1919 prowadził chór mieszany, od 1930 – chór męski noszący nazwę Polskie Towarzystwo Śpiewackie. Kiedy w 1922 powstało Towarzystwo Teatru Polskiego (sprowadzające do Bielska polskie spektakle, pokazywane na scenie wciąż niemieckiego teatru), od razu – wraz z żoną – zaangażowali się w jego prace; w pewnym okresie pełnił funkcję wiceprezesa. Koterbski był również ważną postacią Sekcji Dramatycznej TTP, powołanej w 1934, a mającej być zalążkiem stałego zawodowego teatru w Bielsku.

Po wybuchu II wojny światowej, jak wielu polskich aktywistów z Bielska i Białej (miast włączonych do Rzeszy i po raz pierwszy połączonych w jeden organizm miejski pod nazwą Bielitz) był zagrożony aresztowaniem przez gestapo. W porę ostrzeżony, schronił się w podkrakowskim Czernichowie, już na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Reszta rodziny została nad Białką – wyrzuceni z zajętego przez Niemców domu mieszkali początkowo w jakiejś suterenie, później Janinie udało się załatwić możliwość powrotu z dziećmi pod stary adres, ale mogli tam zająć tylko pokoik z kuchnią i przedpokojem urządzone na poddaszu.

11 lutego 1945 Armia Czerwona zajęła miasto i skończyła się niemiecka okupacja. Ludzie z przedwojennego TTP, z inicjatywy Wiktora Służałka, Józefa Chrobaka, Zygmunta Jasieniaka i Kazimierza Meresa, wznowili działalność Sekcji Dramatycznej już 21 marca 1945. Zespół, kierowany do 1947 przez Chrobaka (Rudolf Luszczak pełnił funkcję kierownika literackiego; w prace włączyli się oczywiście również Koterbscy) działał do 1949 roku pod różnymi nazwami, najpierw po prostu jako Teatr Miejski w Bielsku, później m.in. Teatr im. Stefana Jaracza Domu Kultury w Bielsku, Teatr Domu Kultury, Teatr Domu Żołnierza.

Byli po wyzwoleniu pierwsi w gmachu przy ulicy 1 Maja, traktując to jako naturalną konsekwencję swoich przedwojennych wysiłków. Chodziło też oczywiście o ochronę „poniemieckiego” mienia teatralnego przed szabrownikami. Pospiesznie zorganizowali pierwsze widowisko, składankę rewiową Wolna posada, do której próby odbywały się w nieogrzewanym budynku. Aktorzy na scenę musieli wchodzić w płaszczach. Oficjalnym rozpoczęciem działalności teatru była uroczysta premiera Krakowiaków i Górali, czyli Zabobonu – śpiewogry (rodzaj pramusicalu) Jana Nepomucena Kamińskiego z muzyką Karola Kurpińskiego, będącej, jak byśmy dziś powiedzieli, sequelem słynnego Cudu, czyli Krakowiaków i Górali Wojciecha Bogusławskiego. Reżyserował Rudolf Luszczak, scenografię opracowali Kazimierz Meres i Elwira Czech-Kamińska, która oczywiście odpowiadała również za ruch sceniczny. W licznej obsadzie spektaklu znalazła się też 21-letnia Maria Koterbska. Był 16 kwietnia 1945. Za trzy tygodnie skończy się wojna, a za pół roku w budynku teatralnym pojawi się zespół Teatru Polskiego Cieszyn–Bielsko kierowanego przez Stanisława Kwaskowskiego z błogosławieństwem ministerstwa kultury (formalnie upaństwowiony później), a którego kontynuatorem jest dzisiejszy Teatr Polski. Pierwotnie jego główną siedzibą był teatr cieszyński, a w Bielsku obydwa zespoły korzystały ze sceny na zmianę, ostro konkurując o względy publiczności. Teatr Chrobaka, Luszczaka, Czech-Kamińskiej i Koterbskich szybko został „przegnany” w inne miejsca. W istocie w nowych warunkach politycznych, jako instytucja społeczna o korzeniach przedwojennych, nie miał żadnych szans na przetrwanie. Kilka osób trafi kilka lat później do zespołu państwowego teatru, między innymi Luszczak i Meres, Czech-Kamińska będzie przez lata choreografką zespołu Śląsk.

Na początku 1946 roku zespół (już pod nazwą Teatru Domu Kultury) wystawił prapremierę operetki Władysława Koterbskiego z librettem Rudolfa Luszczaka zatytułowanej Melodia serc (4 lutego). Obaj autorzy planowali ją jeszcze podczas okupacyjnej tułaczki. Temat współczesny – dwa pierwsze akty odnosiły się do przeżyć ludzi w ostatnich dniach przed wybuchem wojny, akt trzeci rozgrywał się już po wyzwoleniu. Rudolf Luszczak zagrał w tym spektaklu rolę Dziennikarza Wiadomskiego…

Jak widać, upamiętnienie Marii Koterbskiej w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej za pomocą musicalu jest pomysłem znakomitym również dlatego, że ma głębokie źródła w polskiej historii tej sceny. Budowanej między innymi przez ojca artystki pospołu z mamą. Państwo Koterbscy w pierwszych latach po wojnie nie byli tylko zalęknionymi o przyszłość dzieci rodzicami, jak można byłoby przypuszczać, patrząc na spektakl Frankla i Mazurkiewicza, przeciwnie, mieli pełne ręce artystycznej, ale też niepewnej politycznie roboty. Pokazana w spektaklu odwaga ich dzieci brała się nie tylko z Marii młodzieńczej miłości do swingu czy z rozpalonej głowy Kazimierza. To był zysk z kapitału społecznego pozyskanego w domu. W musicalu Viva Maria! nie ma po tym niestety żadnego śladu.

Widzę jednak sposób na trwałą naprawę tej usterki. Przed gmachem teatru stoi ławeczka z brązu (z niebezpiecznymi, jak się okazuje, ozdobnymi liśćmi – niedawno rozdarłem tam nowe spodnie), obok figura wyobrażająca Marię Koterbską – wszystko to autorstwa Lidii Sztwiertni. Może na tej ławeczce mógłby usiąść profesor Koterbski? Może powinien rozmawiać z siedzącym obok Luszczakiem? Rzeźbiarkę z pewnością ucieszyłoby takie zlecenie. Przy okazji mogłaby stępić kły spodniożerczemu listowiu.

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart