W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Bale, komety i Zoë

Bale, komety i Zoë

O ile życie i twórczość doktora Ludwika Jekelsa z Bystrej, jako że był pionierem psychoanalizy, budzi zrozumiałe zainteresowanie badaczy (zob. Przypadki doktora Jekelsa), to postać jego nieszczęsnej małżonki Zoë, która zabiła się 21 stycznia 1910 w wieku 31 lat, niknie w mrokach przeszłości.

W słynnym wierszu Czesława Miłosza Walc apokaliptyczna wizja dwudziestego stulecia wpisana jest w fascynujący obraz balu sylwestrowego kończącego rok 1910 („Już lustra dźwięk walca powoli obraca // […] Rok dziewięćset dziesięć. Już biją zegary // […] Na dworze jutrzenka i gwiazda poranna, // I dzwonią wesoło dzwoneczki u sań”). Miejmy w pamięci ten obraz, kiedy wyobrażamy sobie, jak mógł wyglądać karnawałowy styczeń tego roku w naszej okolicy.

Zapowiadano w tym miesiącu: bal organizowany przez towarzystwo gimnastyczne Sokół w Łękach, bal strażacki w Bobrku, wieczór towarzystwa Znicz w Domu Narodowym w Cieszynie „z obszernym programem i tańcami”, bal grona nauczycielskiego z Orłowej urządzony w Dąbrowie w hotelu Navratila (dochód na rzecz bursy dla uczniów gimnazjum polskiego w Orłowej), na którym grała muzyka wojskowa z Krakowa, pierwszy bal sokoli w Ropicy, bal strażacki w Nawsiu, bal strażaków z Gut urządzony w sali Jerzego Chlebka w Równiach.

Strażacy z Lesznej Górnej reklamowali swoją imprezę brawurowo: „Przy tańcach »Kadryl« będzie pokazy­wał niektóre sztuczki August z cyrku Bu­falo Bila, jeżeli będzie mógł na ten czas przybyć. Więc do gór strażaku, miły bracie, tu swoboda czeka na cię!”. Cwani druhowie w tej reklamie – artysta wystąpi, jeśli będzie mógł przybyć…

Z kolei bal polskiego Sokoła odbył się w Morawskiej Ostrawie, a w Rychwałdzie na zabawę z muzyką wojskową zapraszało Koło Macierzy Szkolnej. W Dolnej Łomnej zabawę połączono z uroczystościami ku czci Juliusza Słowackiego – najpierw dziatwa szkolna wysłuchała stosownego referatu i odśpiewała Chochlika (pewnie coś na motywach Balladyny), a potem dorośli bawili się do białego rana. W Ustroniu na początek lutego planowano Bal Obywatelski w hotelu Lubijetzkiego – dochód na rzecz straży ogniowej.

W atrakcje obfitował karnawał polski w Białej. W niedzielę 16 stycznia Stowarzyszenie Katolickich Rękodzielników zorganizowało w swojej siedzibie bal kostiumowy, a w Czytelni Polskiej odbył się wieczorek teatralny połączony z zabawą karnawałową zorganizowany przez Towarzystwo Utrzymania Gimnazjum Polskiego. Tydzień później w sali Czytelni zorganizowano bal kostiumowy Sokoła bielskiego, który później zorganizował też zabawę ostatkową.

15 stycznia 1910 na gmachu sądu powiatowego w Skoczowie zawisła biała chorągiew. Miało to oznaczać, że „areszt był na tym dniu próżny”. Mogłoby się wydawać – sielanka (swoją drogą ciekawe, czy obyczaj białej flagi jest nadal znany w kręgach penitencjarnych?). Może historia zwalniała? Nic takiego. Pociąg historii właśnie zaczynał się rozpędzać. Konflikty polityczne buzujące w tym czasie w okolicach Bielska, Białej i Cieszyna dawały o sobie znać również w ramach karnawału.

Ślązakowcy zorganizowali 22 stycznia swój bal w sali Pod Złotym Wołem w Cieszynie. „O ile nam wiadomo” – komentował złośliwie „Dziennik Cieszyński” – „renegaci mają poinformować zaproszonych nordmarkowców, by dziewcząt wiejskich nie traktowali na tym balu jak zwykle jak ulicznic, tylko żeby się grzecznie z nimi przynajmniej na tej zaba­wie obchodzili. Wiadomo bowiem, że Niemcy na dziewczęta wiejskie w stroju wiejskim pa­trzą z góry, traktują ich jak służące i lekce­ważą ich [sic!] całkiem”.

Niepokój o przyszłość, który zapisał w swoim wierszu Miłosz z pozycji kogoś, kto wie, co się stało później (Walc został napisany w 1942 roku), widoczny jest na łamach ówczesnej prasy również ze względu na… kometę.

Pisano o tych gwiezdnych podróżnikach sporo, bo w maju miała pojawić się na niebie kometa Halleya. (Najbardziej zbliżyła się do Ziemi 20 maja;jej ogon rozciągał się wówczas na niebie od gwiazdozbioru Byka do konstelacji Orła – 120 stopni). O ile jednak ta atrakcja astronomiczna była spodziewana (to tzw. kometa krótkookresowa, można obliczyć, kiedy się znowu pojawi – najbliższa okazja będzie w roku 2061), to w styczniu 1910 zagościła u nas jeszcze kometa niespodziewana, nadprogramowa.

Należała do kategorii jednopojawieniowych (jej okres orbitalny wyliczono na 4 142 967 lat, podczas gdy wartość ta dla komety Halleya wynosi zaledwie lat 79). Nazwana została Wielką Kometą Styczniową albo 1910/A. Najbardziej zbliżyła się do Ziemi siedemnastego dnia tego miesiąca. Była nieco mniejsza i mniej jasna niż kometa Halleya, jej ogon w momencie maksymalnego zbliżenia zajmował na firmamencie 50 stopni. Zauważona została najpierw w Południowej Afryce, ale przemieszczała się bardzo szybko – po tygodniu była już widoczna na półkuli północnej.

„Dziennik Cieszyński” odnotował, że widziano ją na niebie w Białej w poniedziałek 24 stycznia od piątej wieczorem przez pół godziny. W Cieszynie obserwowano ją tego dnia nieco dłużej, bo dopiero o szóstej „skryła się za chmury i mgły”. O tej porze widoczna była do zachodu, „posuwała się na dół, mając warkocz zwró­cony ku górze”. Ponawianie obserwacji było możliwe do końca miesiąca, ale pogoda nie sprzyjała.

Kilka miesięcy później na łamach „Ślązaka” ukazał się wierszyk satyryczny Wszystkiemu winna kometa, ilustrujący, jak kometowy urodzaj mógł być u nas odbierany. Gazetę wydawali kożdoniowcy, więc utworek zawierał drobny akcent antypolski, ale ważniejsze, że przedstawiono w nim niejakiego Krykę, co na wieść o tym, że ogon komety Halleya zmiecie wszystko na Ziemi, postanowił zabezpieczyć oszczędności poprzez spożytkowanie ich w karczmie: „Lepiej zaspokoić żądzę, // Nim miałyby spalić się pieniądze”.

Co w pierwszych tygodniach stycznia 1910 robiła w Bystrej ZoëJekels? Czy poszła na jakiś bal? Co myślała o gwiezdnych wędrowcach? Zapewne wiedziała, że zbliża się kometa Halleya, mogła też gdzieś przeczytać o Wielkiej Komecie Styczniowej. Nie zdążyła ich zobaczyć. Czy wiadomości o kometach, zawsze wywołujące apokaliptyczne nastroje, jakoś wpłynęły na jej decyzję?

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart