⁃ Mamo czy Ty jesteś jesieniarą? - zapytała mnie pewnego dnia Zosia, sprawiając, że na moment zamarłam. Pytanie zostało zadane w taki sposób jakby bycie jesieniarą było co najmniej przestępstwem albo jakąś gorszą formą życia.
⁃ Dlaczego pytasz?- próbowałam zyskać na czasie, wahając się wciąż czy powinnam drążyć temat.
⁃ A bo wiesz jesieniara kojarzy mi się z lambadziarą.
Zamarłam. Skąd ona zna takie słowa? No dobra, podejmujemy rękawicę i brniemy dalej.
⁃ Wiesz, chyba jednak to zupełnie coś innego. Może słowo jesieniara nie brzmi przyjemnie dla ucha ale chyba jest takim luzackim określeniem kogoś, kto jesień bardzo lubi.
Zosia westchnęła i rzuciła lekko: o to dobrze, bo ja lubię jesień i teraz mogę być jesieniarą!
I super. Dobrze, że sobie wyjaśniłyśmy różnice, bo jakoś lambadziarą się nie czuję a jesieniarą i owszem! Kocham spacery po jesiennym lesie pachnącym wilgotną ziemią, bukiety z kolorowych liści, wieczory z książką przy kominku, ciepłe kocyki i dekoracje z dyni.
Lubię zbierać kasztany, obrzucać się z dziećmi opadłymi liśćmi i robić jesienne sesje fotograficzne.
Bycie jesieniarą to odnajdywanie magii w złoto-czerwonych krajobrazach i życie w rytmie spadających liści.
Jesień to czas refleksji, spokoju i powolnego zwalniania tempa, kiedy świat wolniej się obraca, a każdy drobiazg zyskuje wyjątkową wartość. I to lubię o tej porze roku. A chociaż tegoroczna jesienna aura wcale nas nie rozpieszcza, to gdzieś tam w serduszku to jesieniarskie ciepełko sprawia, że człowiek uśmiecha się wbrew deszczowej pogodzie. Może warto zatrzymać się na chwilę, wziąć głęboki oddech i odpuścić, docenić rzeczy drobne, małe radości dnia codziennego, bo to one nadają smak naszemu życiu.
Życzę Nam wszystkim pogody ducha na te deszczowe, jesienne dni. Wskakujcie pod kocyki z dobrą książką i kubkiem dyniowej latte a świat nie będzie taki zły.