Niedawno Radosław Sikorski zapytany przez Bogdana Rymanowskiego o jego obecność na spotkaniu Grupy Bilderberg, sprytnie się wywinął i zasłonił się uczestnictwem sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej kardynała Pietro Parolina w tymże zgromadzeniu. Przecież niemożliwością jest, aby hierarcha tak wysokiego szczebla Kościoła Katolickiego znalazł się w masońskim kłębowisku żmij - argumentował polityk.
Pomyślałem, że to dobra okazja, aby przypomnieć „spiritus movens” nieformalnej i tajemniczej organizacji. Był nim Polak Józef Retinger. W 1954 r. zorganizował spotkanie koronowanych głów, prezydentów oraz magnatów przemysłowych w hotelu Bilderberg. Grupie przypisuje się wpływ na najważniejsze decyzje świata polityki i od początku istnienia podejrzewa się o wolnomularskie konotacje. Do opinii publicznej nie przenikają informacje o wynikach obrad, ponieważ są utajnione. Wspomniany Józef Retinger został wybrany sekretarzem nowego stowarzyszenia.
Kim zatem był Józef Retinger? W czasie II wojny osobisty asystent premiera Władysława Sikorskiego, był jego nieodłącznym cieniem oraz najbardziej zaufanym doradcą. Towarzyszył mu podczas wszystkich misji i podroży, oprócz tej feralnej zakończonej katastrofą nad Gibraltarem. Dlatego w późniejszym czasie pojawiły się zarzuty, że wiedział o mającym nastąpić zamachu i tym razem nie poleciał. Według oficjalnych tłumaczeń Retingera, miał ustąpić miejsca córce Sikorskiego.
Bardzo wpływowa postać w dyplomatycznym świecie; jednak nie był politykiem pierwszoplanowym, realizował się jako szara eminencja oraz mistrz zakulisowych działań w zaciszu gabinetów. Przylgnęło do niego miano „kuzynka diabła”, a to ze wzglądu na skuteczność oraz nieurzekającą aparycję. Podobno przy bliższym poznaniu zyskiwał znacznie więcej. Cechowała go spora intuicja względem ludzi oraz umiejętność nawiązywania relacji i przyjaźni. Potrafił znakomicie przekonywać do swoich koncepcji. Wielcy przywódcy odbierali jego telefony o każdej porze dnia. Miał wolny wstęp zarówno na Downing Street, jak i do Białego Domu. Co decydowało o jego wyjątkowo wysokiej pozycji?
Przed I wojną studiował we Francji. Stał się wtedy bywalcem salonów artystycznych Paryża. Pomogły mu rodzinne koneksje oraz wsparcie hrabiego Zamojskiego. Wszedł w środowisko paryskiej bohemy. W tym okresie zawarł wiele znaczących znajomości oraz miał nawiązać kontakty z wolnomularstwem skupionym w lożach Wielkiego Wschodu Francji.
Następnie zamieszkał w Londynie, gdzie zaprzyjaźnił się z popularnym pisarzem Josephem Conradem. Poróżniła ich kobieta, z powodu miłosnego zawodu Retinger próbował odebrać sobie życie. Jego główną działalnością było propagowanie sprawy polskiej wobec opinii publicznej na Zachodzie. Zwrócił na siebie uwagę angielskich i francuskich służb wywiadowczych. Odium wielokrotnie odwróconego agenta towarzyszyło mu do końca kariery. Między innymi był doradcą rządu w Meksyku. Z jego nieformalnych usług dyplomatycznych korzystało państwo watykańskie. W Londynie zetknął się z ideą integracji europejskiej i postanowił zainteresować pomysłem kręgi polityczne; zjednoczenie Europy stało się jego życiową pasją. Był socjalistą, sympatyzował z Partią Pracy, zainicjował kontakty laburzystów z PPS-em w Polsce. Należał do zwolenników Centrolewu a następnie Frontu Morges, gdzie poznał Władysława Sikorskiego.
Podczas sekretnej misji zleconej przez Brytyjczyków w okupowanej Polsce Komenda Główna A.K. przeprowadziła na niego nieudaną próbę zamachu, ponieważ był postrzegany jako agitator porozumienia z Sowietami i zwolennik tworzenia wspólnego rządu z komunistami. Sondował możliwości zostania ambasadorem w Moskwie w nowym państwie stworzonym przez komunistów i lewicowych przedwojennych polityków. W Komendzie Głównej A.K. powstał w tym czasie referat, który miał za zadanie inwigilować struktury masońskie, ponieważ Wielki Wschód miał wspierać porozumienie z Sowietami, a wielu polityków i oficerów było członkami różnych lóż wolnomularskich, choć wśród Polaków dominował konkurencyjny Ryt Szkocki.
Nie ma twardych dowodów na przynależności Retingera do struktur masońskich - stwierdza jeden z biografów wpływowego dyplomaty. Można tylko domniemywać przyglądając się jego błyskotliwej karierze politycznej. W jaki sposób wytłumaczyć znakomite relacje z czołowymi politykami europejskimi z Anglii, Francji, USA i krajów Beneluksu? Z jakich koneksji wynikała jego niezwykle silna pozycja na scenie dyplomatycznej? To rodzi nie całkiem bezpodstawne przypuszczenia. Czyżby był „dzieckiem wdowy” i czuwał nad nim Wielki Architekt Świata?
Pobudzony działalnością Józefa Retingera rozglądam się za swojską, lokalną masonerią i jest słabo. Nuda, nic się nie dzieje. Owszem były przedwojenne loże. Na niektórych bielskich kamienicach widnieją masońskie symbole, ale tu historia wolnomularstwa w małej ojczyźnie zanika. Nagle mnie olśniło albo – należałoby powiedzieć – doznałem iluminacji: jest ślad rodzimej masonerii! Przed kilku laty osobiście przeprowadziłem wizję lokalną na niedalekiej prowincji: było to połączone z udaną wycieczką na malowniczą Matyskę. Na wzgórzu została postawiona plenerowa droga krzyżowa wg projektu prof. Czesława Dźwigaja, w której to dopatrywano się zakamuflowanych znaków masońskich. Wystąpiło zagadkowe nagromadzenie symboli, które otwierały szerokie możliwości interpretacyjne. Przy rzeźbach Beskidzkiej Golgoty pojawiły się dodatki w postaci: sowy zasiadającej na księgach, piramid, złamanych kolumn, nieociosanego kamienia, fartucha.
Spostrzeżenia tropicieli masońskich śladów zostały wyśmiane przez media, w sprawie wypowiedział się nawet biskup diecezji bielsko-żywieckiej, który stwierdził, że zarzuty są niepoważne. Prysła aura tajemniczości; sprawę wykpiono, czynniki kościelne zaprzeczyły, a ja pozostałem zdezorientowany; nadal nie wiem, czy na Matysce w pobliżu Przybędzy swoje macki zapuścił Ryt Szkocki czy Wielki Wschód? Drążąc temat odkryłem tylko tyle, że autor Drogi Krzyżowej profesor Czesław Dźwigaj był królem zacnego 700-letniego Bractwa Kurkowego w Krakowie. Ale jakie ukryte asocjacje posiadają wąsaci faceci ubrani w żupany strzelający do metalowej kury?
Wystukując na klawiaturze wspomnienie o Retingerze oraz skupiając się na rozszyfrowaniu symboli wolnomularskich, nawet nie przypuszczałem, że w naszym mieście otwierany jest nowy rozdział lokalnej masonerii. Dzień po rozpoczęciu pisania felietonu wyświetliła mi się informacja, że w Bielsku-Białej ogłosiła swoje powstanie Wolnomularska Loża Trójkąt „Aleksander Józef Sułkowski” – Wielki Wschód Polski. To się nazywa intuicja.