W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Strefa interesów Bielitz. Producent skarpet wstępuje do SS

Strefa interesów Bielitz. Producent skarpet wstępuje do SS

Wstąpienie bielskiego tkacza, producenta elastycznych skarpet do najbardziej zbrodniczych oddziałów SS zaprzecza jakby legendzie, jaką w popularnej kulturze cieszą się te formacje.

Robert Sierek, zamieszkały przy obecnej ul. Głowackiego 5, miał czterdzieści pięć lat, kiedy zgłosił się na ochotnika do Waffen SS Totenkopf. Był żonatym i dzieciatym facetem z brzuszkiem i z hemoroidami.

Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wielką fascynacją cieszą się oddziały SS, dopóki nie zacząłem przeglądać pod tym kątem zasobów sieci. Oczywiście w większości towarzyszą temu objawy zgrozy i potępienia. Niemniej mnóstwo tu powtarzanych sensacyjnych informacji o niesamowitych szkoleniach i próbach charakteru, jakie musieli przechodzić ci wszyscy twardziele, czyli kandydaci na esesmanów. Oczywiście nie ma do tego żadnych źródeł albo też strony tego rodzaju odsyłają do siebie nawzajem. Wyłania się z nich obraz esesmana, jako najtwardszego z najtwardszych, niemal cyborga, super sprawnego terminatora, mrocznego rycerza śmierci, wyszkolonego do nieposiadania ludzkich uczuć. Wielokrotnie powtarza się np. w sieci, bez podania wiarygodnego źródła, informację, że każdy kandydat na esesmana musiał własnoręcznie zamordować psa, którego miał od szczeniaka i mnóstwo tego typu historyjek rysujących obraz nadludzi. Esesmani zapewne byliby przeszczęśliwi, że taki mają wizerunek. Niemniej kariera Roberta Sierka zupełnie go nie potwierdza.

Syn mistrza sukienniczego, Józefa i jego żony, Joanny, uczył się tkactwa w bielskiej szkole. W wieku dwudziestu lat, jak wielu jego bielskich kolegów, został powołany na front do austriackiej armii. Jak wielu jego kolegów, był ranny i dostał za to medale. Po wojnie prowadził zakład tkacki w Bielsku. Ożenił się z Emilią Górniak, która urodziła mu córkę, Luizę. Postanowił się dorobić. Praca zwykłego tkacza nie dawała takich perspektyw, jakich oczekiwał. Na dwa lata wyjechał do Ameryki Południowej. Kiedy wrócił, założył własną firmę. Do 1939 roku produkował elastyczne skarpety, prawdopodobnie wykorzystując do ich produkcji południowoamerykański kauczuk. Skarpety były znakiem nowych pokoleń. Dziadkowie, a może jeszcze i rodzice nosili onuce. Skarpety elastyczne były nowoczesne i jako takie budziły zainteresowanie wszystkich lubiących nowinki. Interes wydawał się mieć dużą przyszłość, ale przyszła wojna i we wrześniu 1939 dostawy materiału przerwały się. Sierek miał 44 lata, kiedy nie tylko perspektywy rozwoju, ale i utrzymania rodziny stanęły pod znakiem zapytania.

Podpisał volkslistę. Nowe władze, kiedy zapukał do nich z prośbą o pracę, skierowały go do składu drewna, gdzie został zarządcą. W Bielsku i w Białej zrobił się ruch wywołany przejmowaniem majątku po żydowskich bielszczanach wywożonych do getta w Sosnowcu. Wydawało się, że przed miastem rozpościera się horyzont nowych możliwości, a pieniądze leżą na ulicy, tylko trzeba wiedzieć gdzie i przed kim się schylić.

– No rusz się! No zrób coś! – mówiła do męża Emilia. – Córka ci dorasta. Niech ma dobre wykształcenie, dobre życie. Niech żyje lepiej od nas w tym nowym świecie, który się teraz stwarza. Drugiego dziecka ci nie dam, bo jesteś za stary. Zakręć się wokół spraw, tak jak inni! Patrz, ten przejął pralnię, tamten fabrykę. Taki byłeś do przodu z tymi elastycznymi skarpetami, a teraz co?

Czterdzieści kilometrów od Bielska zaczęła powstawać wielka specjalna strefa ekonomiczna wokół supernowoczesnego obozu koncentracyjnego, do którego zwożono darmową siłę roboczą z całej Europy oraz pozyskiwano i segregowano majątek zdobyty wskutek przymusowej eutanazji obywateli niesłusznego pochodzenia. Władze starały się o to, aby masowa eutanazja przebiegała sprawnie, w sposób humanitarny tak, aby następne pokolenie nie miało już tego problemu. W planowaniu obozu oraz życia i śmierci w nim, zastosowano najnowocześniejsze zastosowania logistyczne. Do strefy wokół obozu ściągały, zwabione tanimi kosztami pracy, najlepsze, najnowocześniejsze firmy, przedsiębiorcy, biznesmeni. Biznesowa gorączka udzielała się również bielszczanom. Firma Riedel und Sohn wystąpiła o kredyt do banku, żeby zainwestować i przyłączyć się do budowy obozu. Deutsche Bank chętnie kredytu na Auschwitz udzielał. Firma Topf und Sohn pracowała nad eksluzywnym, wykorzystującym najnowsze technologie i myśl inżynieryjną, superszybkim krematorium. To tych właśnie dżentelmenów możemy zobaczyć w filmie Jonathana Glazera, gdy przedstawiają swoje plany komendantowi Hoessowi. Każdy co sprytniejszy bielszczanin czuł, że nie powinien tej sprawy przegapić.

Sierek, innowacyjny przedsiębiorca od elastycznych skarpet, z jakichś powodów, nie potrafił się wokół tego umiejętnie zakręcić.

– No weźżesz się ogarnij! Pojedź tam! Zobacz! Jakąś lepszą pracę znajdź! - zachęcała Emilia.

– Robert, w czasie wojny w nic się tak inwestuje, jak w wojsko. Mówię ci, najlepsza, najwyżej płatna, najbardziej stabilna praca teraz to służba w wojsku, oczywiście na tyłach – przekonywał go kumpel przy piwie.

– Ale ja stary jestem, jak na wojaka. Brzucho mam, patrz – klepał się po pępku Sierek po drugim wypitym kuflu.

– Jak się zacznie wojna z Ruskimi to i starych będą brali. Do pięćdziesiątki na pewno! Z brzuchami, czy bez, zobaczysz, pójdziemy na Moskwę – śmiał się kolega. - I będą Niemcy, i Niemcy, i Niemcy od Gibraltaru po Kamczatkę.

Sierek po dwuletniej rozłące z rodziną i przyjaciółmi, kiedy to wyjechał za ocean, do ponownych wojaży wcale się nie palił. Nie ciągnęło go ani do Moskwy, ani do krajobrazów Kamczatki. W tym wieku raczej już był domatorem. Lubił po wspólnym wieczorze z ludźmi, z którymi w tym mieście dorastał, mieć blisko do domu i walnąć się na łóżko. Przemyślał temat, wywiedział się, w której formacji są najwyższe pensje, spakował dokumenty z wojska i ordery, i poszedł się starać o przyjęcie do SS, tak żeby mieć blisko do domu. W Auschwitz.

Trzy dni przed urodzinami Hitlera, 17 kwietnia 1940 roku, dobrze już poddatusiałego, lubiącego sobie chlapnąć piwko, byłego tkacza, 45-letniego Roberta Sierka przyjęto do Waffen SS, do formacji Totenkopf, na służbę w KL Auschwitz. Nie było żadnego super szkolenia, nadludzkich testów na wytrzymałośc i sprawność, zabijania psów gołymi rękami. Nic z tych rzeczy. Po prostu poszedł, złożył papiery i został przyjęty.

– Muszę przejść kurs w takim miasteczku, które się nazywa Dachau – tłumaczył żonie i córce. –  Miesiąc, dwa. Potem wrócę do Auschwitz, rzut beretem stąd.

W tym czasie bielski nauczyciel w szkole ewangelickiej Gustaw Schweitzer, który przejął pralnię „Pedanteria” założoną i prowadzoną przez lata przez żydowskiego przedsiębiorcę, Reicha, finalizował intratną umowę z KL Auschwitz na pranie pasiaków męskich.

cdn

Pierwszą część historii przeczytać można tutaj.

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart