W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Oliwa dolana do ognia

Oliwa dolana do ognia

Obejrzałem konferencję prasową trenera Dariusza Marca po spotkaniu z Odrą Opole. Dużo było w niej emocji. Może i za dużo. Pewnie dlatego rozpisały się o niej ogólnopolskie media, dolewając oliwy do ogniska, które od kilku tygodni płonie w Bielsku-Białej. Pozostają po niej pytania. Jedno z nich brzmi, czy trener będzie jeszcze miał za sobą szatnię? Bo o ile przegrana była wstydliwa, to pewne brudy można było prać za zamkniętymi drzwiami.

W trudnej sytuacji, wychodząc do dziennikarzy – przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie (a mogę się mylić) – całą winę za tę porażkę zrzucił trener na piłkarzy. Najmocniej oberwał Samuel Nnoshiri. Wymieniony z imienia i nazwiska, zesłany przed całą publiką do rezerw, mógł poczuć, że to on jest przyczyną tego sobotniego niepowodzenia. Grał, jak grał… słabo to wyglądało. Ale z drugiej strony, to nie on wysłał się na plac gry kilka minut przed ostatnim gwizdkiem w sytuacji, w której i tak cała drużyna nie potrafiła skarcić grającego w osłabieniu rywala. W pojedynkę niewiele mógł zdziałać. I jeszcze ci "frajerzy"… ehh.

Takimi wystąpieniami, w takiej sytuacji, szkoleniowiec pewnie szatnię będzie kruszył, a nie cementował. 

Oglądając tę konferencję przypomniał mi się Jürgen Klopp, taki trener, co to wygrał ligę angielską, Ligę Mistrzów i jeszcze parę innych "mniejszych" rozgrywek. Szkoleniowiec, który wchodził do dziennikarzy i "jechał" ze wszystkimi, tylko nie ze swoimi piłkarzami. W lutym 2020 roku na przykład dostało się Szymonowi Marciniakowi, za błędne – zdaniem Niemca - decyzje w przegranym 0:1 meczu z Atletico. A i o madryckiej ekipie powiedział kilka cierpkich słów, wytykając nieelegancką taktykę. Innym razem Niemiec nie gryzł się w język, mówiąc niepochlebnie o polityce UEFA, o systemach rozgrywek, a nawet o własnych kibicach, którzy brzydko potraktowali jednego z rywali. Kosił równo, ale oszczędzał własnych piłkarzy. Raz nawet, nie mogąc kierować drużyną Liverpoolu w meczu Pucharu Ligi Angielskiej, w przerwie meczu z Aston Villa, wysłał swojemu asystentowi wiadomość, w której pisał, że jest dumny z ich ambitnej postawy. A mocno odmłodzony skład "The Reds" przegrywał wtedy 0:4…

Piłkarze Kloppa zbierali burę w szatni lub na treningach. Nie przed kamerami i reporterami. W myśl zasady – co w rodzinie, to nie zginie. Dzięki temu zawodnicy mu ufali. Kibice w Dortmundzie czy Liverpoolu nazywają go legendą. A Lewandowski mówił o nim: "Był nie tylko jak ojciec, był także twardym, wymagającym nauczycielem".

Ale Klopp to nie jedyny przykład znanego trenera, który na spotkaniach z dziennikarzami chroni zawodników. Ba, są i tacy, którzy swoim zachowaniem wręcz celowo odciągają od drużyny uwagę, skupiając ją na sobie. Najprostszy przykład? José Mourinho, który w swoim najlepszym okresie brał na klatę media, po to, by jego chłopcy mogli w spokoju grać i trenować.

Może w takiej postawie szkoleniowca jest metoda? Nie wiem, jak długo Dariusz Marzec będzie szkoleniowcem "Górali". Bo może już w trakcie meczu z Motorem nastąpi gwałtowana przemiana i marsz w górę tabeli? Życzę mu tego. Nie zmienia to faktu, ze od soboty w mediach już rozpoczęła się karuzela nazwisk. Jedni mówią o Macieju Stolarczyku. Goal.pl pisał o Marcinie Broszu. Wydaje mi się – znów podkreślam, że mogę się mylić – że w obecnej sytuacji bielszczanom potrzebny jest ktoś, kto scali szatnię. Kto pozwoli tym piłkarzom uwierzyć w siebie. Kto zdejmie z nich presję, która, chcąc czy nie, z każdą porażką albo remisem będzie rosła. Bo przecież eksperci podkreślają, że potencjał poszczególnych zawodników Podbeskidzia jest wyższy, niż miejsce w tabeli drużyny. Najwyższy czas go odblokować.

P.S.

W tym "góralskim" kryzysie warto nadmienić, że w klubie są ludzie, którzy prezentują teraz ekstraklasowy poziom. Po pierwsze, chodzi o osoby wrzucające do sieci vlogi, grafiki czy relacje ze spotkań. Ogólniej mówiąc – marketing. W tych złych dniach ludzie ci wykonują pracę niezwykle profesjonalnie i – co ważne – z dużym wyczuciem okoliczności. 

Po drugie, warto popatrzeć na tych dopingujących przez cały mecz z Odrą kibiców, którzy nie "jechali" z piłkarzami, a starali się dodać im otuchy. Nawet, kiedy grając w przewadze liczebnej tracili bramkę na 1:2…

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart