W 1990 r. ksiądz profesor Józef Tischner opublikował na łamach „Tygodnika Powszechnego” artykuł poświęcony homo sovieticus, przy czym po raz pierwszy odniósł to wyrażenie do rzeczywistości postsowieckiej, w której mentalność totalitarna zderzyła się z mentalnością demokratyczną.
Dla Tischnera homo sovieticus to człowiek, który nie chce być wolny i z jednej niewoli popada w drugą. Transformacja ustroju socjalistycznego w kapitalistyczny sprawiła, że w wielu ludziach ten stan umysłu objawił się na nowo. Skutki mentalności sowieckiej okazały się trwalsze niż sam system.
Homo sovieticus to według Tischnera postkomunistyczna forma «ucieczki od wolności», którą kiedyś opisał Erich Fromm. Tischnerowski homo sovieticus to osoba będąca tworem systemu totalitarnego i niepotrafiąca odnaleźć się w systemie politycznym innego typu.
Wyrażenie homo sovieticus pojawiło się po raz pierwszy na Zachodzie w latach sześćdziesiątych XX w., ale na dobre weszło do języka w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych za sprawą rosyjskich emigrantów – m.in. Aleksandra Zinowiewa i Michaiła Hellera.
Od 1989 roku minęło już 35 lat. Kiedy w latach 90-tych Tischner mówił o mentalności człowieka sowieckiego, podkreślał, że musi minąć pokolenie zanim uwolnimy się z tego odziedziczonego po PRL myślenia o świecie, relacjach społecznych, miejscu jednostki w państwie czy wreszcie naszego postrzegania władzy. Dziś termin homo sovieticus pamiętają i rozumieją tylko nieliczni.
Kilka dni temu wpadł w moje ręce artykuł o tym jaką burzę wywołało wystąpienie Tischnera w ówczesnej telewizji, i ile głosów oburzenia się pojawiło, że tak surowo ocenił wówczas Polaków. Warto może w tym miejscu przypomnieć, że wypowiedź ta miała miejsce po I turze wyborów prezydenckich w której Tadeusz Mazowiecki przegrał z Tymińskim, co z racjonalnego punktu widzenia wydawało się nieprawdopodobne. Mnie wygrana Tymińskiego wówczas również totalnie rozczarowała, a Horacego „Odi profanum vulgus” było moim ulubionym określeniem tego, co myślałem o polskich wyborcach.
Dlaczego dzisiaj do tego wracam?
Bo mam wrażenie, ze ta postawa o której pisali Zinowiew, Heller a później w Polsce Tischner czy Turowicz wcale nie zniknęła, a wręcz przeciwnie, rozwija się i staje się dominująca w dzisiejszych czasach, Oczywiście nikt nie nazywa jej dzisiaj homo sovieticus. Ale..
Dzisiejszy mieszkaniec Polski to często człowiek wewnętrznie zniewolony, przyzwyczajony do konsumpcjonizmu, podążający bezmyślnie za aparatem medialnym czy partyjnym, oportunistyczny, niesamodzielny, agresywny wobec słabszych a serwilistyczny wobec silniejszych, Gotowy podlizywać się władzy za cenę synekur różnej postaci. Roszczeniowy i niesamodzielny.
Ot wypisz wymaluj homo sovieticus. Czy rzeczywiście udało nam się pozbyć tego modelu obywatela z socrealizmu? Ja mam wątpliwości i wciąż gdzieś w uszach pobrzmiewa mi Horacy: Odi profanum vulgus*
*************
* Odi profanum vulgus et arceo - nienawidzę nieoświeconego tłumu i unikam go; pierwszy wers ody (III, 1) Horacego