Zegar tyka. Z każdą sekundą bielscy fani sportu są bliżej drugich w historii derbów miasta na poziomie centralnym. Pierwsze, jak pewnie pamiętacie, zdominowane został przez sprawy pozasportowe. Jakie będą drugie? Patrząc na obecną dyspozycję i wyniki Podbeskidzia i Rekordu, może być ciekawie. Bo bielskie zespoły ostatnio konsekwentnie łapią punkty. „Górale” są już blisko strefy barażowej, co jeszcze jakiś czas temu wydawało się być czymś w rodzaju „mission impossible”. Bilans? Pięć ostatnich kolejek przyniosło im 11 punktów. Rekord również skrupulatnie punktuje – w pięciu ostatnich spotkaniach drużyna ze Startowej zdobyła 9 oczek. Mówiąc krótko: jest więcej niż przyzwoicie. I to w obu przypadkach.
W niedzielę temperatura na stadionie przy ulicy Rychlińskiego na pewno będzie nieco wyższa niż zazwyczaj. Bo derby to jednak mecz inny niż pozostałe. Często, gdy mówimy o piłkarskich derbach, nie mamy na myśli zwykłego starcia dwóch drużyn z tego samego miasta. Mówimy o jakiejś bitwie, która toczy się na trawie, w sercach kibiców i na murach blokowisk. Ba, niekiedy nawet w rodzinach. Świat piłki nożnej, choć globalny i zunifikowany, zna te zjawiska w wersjach tak ekstremalnych i tak osobliwych, że nawet Dante miałby problem z ich sklasyfikowaniem ich w swojej „Boskiej Komedii”. Może w Bielsku-Białej wielkich tradycji derbowych nie mamy, ale za to w innych miastach Europy i świata… Tam to się dzieje! Dlatego dziś pozwoliłem sobie na przypomnieć kilka najbardziej pasjonujących, często niebezpiecznych meczów derbowych w piłce nożnej.
Na początek coś oczywistego. Mimo że El Clásico, czyli mecz FC Barcelony z Realem Madryt, nie jest spotkaniem derbowym w klasycznym, geograficznym sensie, to emocjonalnie przewyższa je wszystkie. To starcie nie tylko dwóch potęg futbolu, które dzielą świat, ale także katalońskiego snu o niepodległości z centralistycznym sercem Hiszpanii. Gdy Real gra z Barceloną, grają też melodie przeszłości. Gra Franco i demokracja, Madryt i Katalonia, król i republika. Nawet Messi i Ronaldo, mimo że obaj już dawno z klubów odeszli, ciągle biegają w wyobraźni kibiców. Dziś mają następców, kolejnych graczy, którzy tworzą ten spektakl.
Ale jeśli El Clásico to wojna idei, to argentyńskie Superclásico, a więc starcie Boca Juniors i River Plate, to starcie, w którym amunicją są emocje. Tutaj futbol jest więcej niż grą – jest religią. Obejrzyjcie, jak żywiołowo reagują trybuny w trakcie tych spotkań. Gdy Boca gra z River, Buenos Aires zamiera. Wszystko kumuluje się na stadionie, który po każdym golu eksploduje, jakby rozładowywał emocje. Zdarzało się i tak, że przed pierwszym gwizdkiem policja zatrzymywała kibiców, którzy na mecz chcieli wnieść broń. Pewnie dlatego angielska prasa odnotowała, że przy Superclásico inne derby wyglądają jak kopanina dzieci w podstawówce… Przez dekady ten mecz przeszedł przez wszystkie możliwe poziomy dramatyzmu: bójki, opóźnienia, awarie, ataki gazem pieprzowym. W 2018 roku finał Copa Libertadores – południowoamerykańskiego odpowiednika Ligi Mistrzów – pomiędzy tymi dwiema drużynami przeniesiono z powodów bezpieczeństwa… do Madrytu. To tak, jakby derby Krakowa rozgrywano w Reykjavíku, bo Nowa Huta i Kazimierz nie mogą dojść do porozumienia.
Równie gorąca atmosfera panuje w Stambule. Ale tam nie walczą dwie drużyny. Są trzy: Fenerbahçe, Galatasaray i Beşiktaş. Każdy mecz pomiędzy nimi jest osobnym rozdziałem w kronice niechęci. Najbardziej znana jest jednak rywalizacja Galatasaray z Fenerbahçe. Te derby to mieszanka futbolu, polityki i dumy. Piłkarze często eskortowani są przez wojsko, a kibice przeciwników rzadko są wpuszczani na stadion rywala. Nie z powodu regulaminu, a z obawy o ich zdrowie. W 1996 roku prezes Galatasaray nazwał wygraną 2:1 na stadionie Fenerbahçe „Zwycięstwem na Kadıköy”, co stało się zapalnikiem do kolejnych awantur.
W Glasgow, mieście pochmurnym, derby między Celtikiem a Rangersami wymykają się poza stadion. To starcie dwóch historii, religii i przynależności. Rangersi to drużyna protestancka, wierna tradycji i unii brytyjskiej. Celtic to katolicki bastion, bliski sercom irlandzkiej diaspory. To starcie dwóch światopoglądów. W Glasgow gracz ma ciężkie życie. Piłkarz, który przechodzi z jednej drużyny do drugiej, naraża się nie tylko na szykany, ale i na społeczny ostracyzm. Ale bywają i tacy zawodnicy, którzy idą pod prąd. Artur Boruc, polski bramkarz, paradował przed kibicami Rangersów z podobizną papieża Jana Pawła II na koszulce. Innym razem stanął przed trybuną fanów rywali i przeżegnał się. Ci wściekli się. Celtic zaś oklaskiwał swojego bohatera.
Nie wszystkie derby wiążą się z obrażaniem, bójkami i gniewem. Weźmy Poznań, gdzie kibice Warty i Lecha potrafią siedzieć obok siebie na stadionie. Im niższa liga, tym napięcia pewnie mniejsze. Choć jeszcze dwie dekady temu derby niejednej gminy miały potężny ładunek emocjonalny. Wiem coś o tym. Było mi dane w takowych zagrać. 😊
P.S. W niedzielę liczę na piłkarski spektakl. Bramki, emocje i… sportowe święto.