Przynależność do województwa ze stolicą w śląskich Katowicach to dla nieśląskich miejscowości tożsamościowe wyzwanie. Przynależność do województwa wprost nazywanego śląskim tylko podnosi poprzeczkę dla tych, którzy chcą kultywować własne tradycje. Ale nazywanie Śląskiem wszystkiego, co podlega samorządowi w Katowicach, nie znajduje racjonalnego uzasadnienia. A czy niepokojący taki trend można dostrzec w edukacji regionalnej prowadzonej w województwie?
Fakty o edukacji regionalnej
Na wstępie uporządkujmy fakty: w polskim systemie oświatowym nie istnieje jeden, obowiązkowy dla wszystkich uczniów przedmiot o nazwie edukacja regionalna/wychowanie regionalne, który byłby realizowany na określonym etapie edukacji. Nie oznacza to jednak, że uczniowie w placówce nie mają kontaktu ze środowiskiem lokalnym. Przeciwnie. Obowiązująca podstawa programowa kładzie nacisk na rozbudowę świadomości i zdobywanie wiedzy w tym zakresie w ramach lekcji z historii, języka polskiego, geografii/przyrody, plastyki i WOS-u. Oraz, oczywiście, także wówczas, gdy takich przedmiotów jeszcze nie ma, a więc w klasach I-III.
Nauczyciele takich przedmiotów mogą rozwijać swoje kompetencje w ramach studiów podyplomowych z zakresu edukacji regionalnej, by jeszcze lepiej uczyć swoich podopiecznych. Mogą ponadto korzystać z ogólnie dostępnych scenariuszy lekcji o regionie.
Śląskie to nie tylko Śląsk
Na poziomie formalnym wszystko jest więc w porządku. Ciekawiej zaczyna się robić natomiast wówczas, gdy zastanowimy się o jakim regionie mowa w przypadku niektórych części Polski. Reforma administracyjna z roku 1999, choć powszechnie uznawana za udaną (być może jedyną udaną spośród reform rządu Jerzego Buzka), nie uwzględniała zbyt mocno dziedzictwa kulturowego i historycznego przy wytyczaniu granic województw. Niezbyt dużą wagę nadano także nazwom jednostek samorządu terytorialnego.
Nas nie interesuje jednak zbyt mocno województwo lubuskie, podlaskie czy małopolskie, lecz śląskie, którego nazwa nie oddaje historycznej złożoności tego skrawka Polski.
Natomiast fakt przekazywania wiedzy o najbliższym otoczeniu dzieciom w szkołach powoduje, że owe kwestie nie rozpalają jedynie namiętności garstki geografów historycznych. Emocjonuje to także rodziców oraz środowiska regionalne pragnące – w przypadku nieśląskich części województwa śląskiego – poszanowania własnej tożsamości kulturowej i nienarzucania tożsamości śląskiej tym, którzy Ślązakami nie są i nigdy nie byli. A troska o własne dziedzictwo jest szczególnie ważna w dobie globalnej wioski, a zarazem coraz większych nacisków na inkluzyjność wszystkich instytucji.
Formalnie do edukacji regionalnej województwo śląskie jest przygotowane solidnie. Dekadę temu ogłaszano bowiem finał tworzenia podręcznika dostępnego także w wersji on-line. Istnieje ponadto powiązana z nim Platforma Edukacji Regionalnej EDUŚ. W założeniu jest to kompendium pełne scenariuszy lekcji możliwych do zrealizowania przez nauczycieli. Adresatem są głównie szkoły średnie, a tematykę podzielono na bloki takie jak przyroda, społeczeństwo oraz kultura. Moduły zawierają zaś odniesienia regionalne. Emocje wzbudzał jednak fakt, że za powstaniem podręcznika, a potem platformy, stała instytucja powołana w roku 2011, a więc wówczas, gdy województwem współrządził Ruch Autonomii Śląska. Mowa o Instytucie Badań Regionalnych Biblioteki Śląskiej. Czy obawy o dominację śląskiej wizji świata były uzasadnione? Sprawdziliśmy jak wygląda EDUŚ.
Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda jak należy, a narzucania śląskości nie widać. Autorzy zwykle stosują bowiem nazwę województwa, a nazwę regionu wówczas, gdy tematyka dotyczy wyłącznie jego. Oczywiście na poziomie tytułów obecność Śląska jest mocniej zaakcentowana niż obecność innych regionów. Nie ma jednak podstaw, by mówić o wykluczeniu kogokolwiek. Gdy jednak wgryziemy się w tematykę głębiej, dostrzeżemy, że nie wszystko jest idealne. Mieszkańcy śląskich części województwa nie mają powodów do niezadowolenia, ale mieszkańcy innych części mogą mieć zastrzeżenia.
Przykładowo: lekcja o specyfice rodziny w województwie śląskim dotyka współczesności i tradycji. Znajdujemy tam pojęcia typowe dla lekcji dotyczących rodziny, takie jak np. rodzina nuklearna. Na poziomie przykładów odnajdziemy jednak fotografię typowej rodziny górnośląskiej z przełomu XIX i XX wieku czy rys historyczny rodziny górniczej. O rodzinach – przykładowo – górali z Żywiecczyzny lekcja nie powie nam niczego. A przecież w tytule mowa była o województwie śląskim… O ile więc na tej podstawie świetną lekcję zrealizuje nauczyciel np. w Rybniku, o tyle nauczyciel z Częstochowy, Sosnowca, Żywca czy Bielska-Białej musi wziąć poprawkę na śląski charakter lekcji (jasne, Bielsko, inaczej niż Biała, to Śląsk, tyle tylko, że Cieszyński – związany z inną historią niż Górny Śląsk). A jeśli owej poprawki nie weźmie i zrealizuje lekcję automatycznie, to może uczyć uczniów nie o rodzinach ich dziadków i pradziadków, a ludzi im obcych.
Oczywiście w zestawieniu dostępnym na stronie nie brak lekcji, w których nie dominuje, a nawet nie pojawia się narracja śląska. Są to jednak głównie lekcje przyrodnicze, gdzie miejsca na tożsamość regionalną jest niewiele. Obiektywnie należy jednak odnotować, że są i lekcje historyczne dotyczące regionów niezwiązanych dziejowo ze Śląskiem. Z drugiej zaś strony lekcja o tożsamości Ślązaków, całkowicie poprawna pod wieloma względami, nie zawiera w sobie wspomnienia o śląskości zaledwie części województwa i jako taka w pewnych miejscach sprawdzi się świetnie, ale w innych nie powinna być realizowana. Duża odpowiedzialność za dobór tematyki i jej zgodność z dziedzictwem środowiska, w którym pracuje, spoczywa tu na nauczycielach.
Nauczycieli uczą gwary
Tu jednak przechodzimy do kolejnego ogniwa edukacji regionalnej w województwie – mowa o studiach podyplomowych z wiedzy o regionie realizowanych przez Wydział Humanistyczny Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Studia kierowane są do osób w sposób szczególny zainteresowanych Śląskiem i województwem śląskim, które po ich zakończeniu uzyskają niezbędne kompetencje do realizacji programu edukacji regionalnej w szkołach oraz instytucjach kultury – czytamy w celu studiów. Wynika z niego jasno, że dodatkowe dwa semestry spędzone w Katowicach powinny pozwolić nauczycielom lepiej edukować zarówno w obszarze tematyki Śląska, jak i innych tematów związanych w województwem, które przecież śląskie w pełni nie jest.
Opis studiów w sposób szerszy mówi nam o owych podyplomowych zajęciach. Tu dowiemy się, że Śląsk nie jest jedynym tematem. Są bowiem nimi także regiony Zagłębia, Żywiecczyzny i ziemi częstochowskiej. Może nie wyszczególniono wszystkiego, ale krótko mówiąc: jest dobrze. I tak być powinno. Wszak Nauczyciele uczący w szkołach na terenie naszego województwa otrzymają dofinansowanie z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego. Uczestnicy studiów mogą ubiegać się o dofinansowanie z lokalnych samorządów (fundusz na doskonalenie) – czytamy. Widać więc wyraźnie, że istnieją finansowe zachęty do wybrania takiego właśnie kierunku studiów podyplomowych.
Na poziomie teorii jest więc wszystko w porządku. Nauczyciele z nieśląskich regionów województwa śląskiego mogą wszak dokształcać się w Katowicach, by lepiej uczyć o swoim regionie, np. o Żywiecczyźnie. Część programu wydaje się jednak absurdalnie zbędna dla nauczycieli z obszaru połowy województwa. Mowa tu chociażby o nauczaniu gwary śląskiej, która nie jest znana wielu osobom nawet na historycznym Śląsku, ale np. na Podbeskidziu czy pod Częstochową jest elementem obcym, a nie własnym i jej znajomość jawi się jako kompletnie zbędna ciekawostka, rzecz nie do zastosowania w szkole (bo jak realizować konkursy recytatorskie w tej gwarze wśród uczniów nieposługujących się nią?).
Mimo pewnych zastrzeżeń program studiów w sposób kompleksowy stara się jednak oddawać zróżnicowanie województwa. Można natomiast zastanawiać się nad przebiegiem jego realizacji. Oto bowiem w gronie wykładowców zajmujących się zagadnieniami z zakresu nauk społecznych i humanistycznych w sposób zdecydowany dominują osoby zainteresowane badawczo Śląskiem. Badaczy skupiających się na procesach zachodzących na Podbeskidziu, Żywiecczyźnie, Zagłębiu Dąbrowskim czy ziemi częstochowskiej w owym zestawieniu nie odnajdziemy. Oczywiście fachowcy potrafią wykraczać poza swoje dziedziny, niekiedy wąsko zarysowane, jednak brak choćby jednego specjalisty skupiającego się na zagadnieniach nieśląskich w grupie kilkunastu osób jest zastanawiający.
Cicha podmiana?
Tym samym nie ma podstaw, by stwierdzić, że program kształcenia nauczycieli na studiach podyplomowych oraz przygotowane dla nich scenariusze lekcji służą wykorzenianiu dzieci z ich tradycyjnego środowiska związanego z innymi regionami historycznymi niż Śląsk. Nauczyciele mają bowiem możliwość zapoznania się z pełnym spektrum dziedzictwa terenów należących do województwa. Wiele zależy tu więc od nich, ich osobistego wyczucia i nastawienia. To zaś może kształtować się za sprawą przykładu idącego z góry – od wykładowców czy samorządowców. Z drugiej zaś strony brak wykorzeniania i narzucania śląskiej tożsamości nie oznacza, że zawsze i wszędzie zachowana jest równowaga. Przewaga wątków kulturowego Śląska jest bowiem zauważalna i niemała. Tymczasem, jeśli spojrzymy na mapę regionów historycznych Polski nałożoną na obecne granice administracyjne, dostrzeżemy brak dominacji Śląska w ramach województwa. Jest to bowiem nic więcej, jak jedna z części składowych województwa. I ignorowanie tego faktu, godzenie się na umacnianie śląskiej narracji w całym województwie kosztem narracji innych, choćby dla „świętego spokoju” i uczenie dzieci w ramach edukacji regionalnej o regionie interesującym, ale dla nich obcym i zewnętrznym, może w dłuższej perspektywie prowadzić do tego, czego nikt we współczesnej, nowoczesnej i wielokulturowej Europie nie powinien chcieć: cichej podmiany jednej kultury na drugą. Już dziś bowiem łatwo usłyszeć od przedstawicieli młodego pokolenia przymiotnik „śląski” przy nazwach geograficznych nigdy ze Śląskiem nie związanych. A chyba nikt świadomy zagadnień historycznych i społecznych nie chce, by za kilka lat wszyscy mówili słowa w stylu: u nas na Śląsku, w Hałcnowie…, u nas na Śląsku w Białej…, u nas na Śląsku w Żywcu, w Sosnowcu czy Częstochowie.
grafika: Marian Cholerek (1998)