Fot: Jeremi Astaszow, Marzena Bugała-Astaszow
Spektakl inspirowany życiem i twórczością amerykańskiej piosenkarki Tiny Turner od tego weekendu będzie wystawiany na deskach Małej Sceny Teatru Polskiego w Bielsku‑Białej. Akcja Tiny w reżyserii Aliny Moś skupia się na historii jej burzliwego, toksycznego związku z Ike’em Turnerem. A tak naprawdę jest pretekstem… Premiera Tiny na Małej Scenie 6 grudnia o godz. 19.00. Bilety są wyprzedane do końca stycznia 2026 roku.
Historia burzliwego, toksycznego związku Tiny i Ike’a będzie jednak przede wszystkim punktem wyjścia do opowiedzenia losów tysięcy kobiet – ofiar przemocy w związku. Stanie się teatralną analizą kolejnych etapów życia z toksycznym partnerem, opowieścią o rozstaniach i powrotach, o manipulacjach, które nie pozwalają ofiarom zerwać toksycznej relacji, a wreszcie, o tym jak odejść skutecznie, zagrać va banque, zawalczyć o swoje życie, bo skoro Tinie się udało wyjść z piekła, to dla każdej ofiary też jest nadzieja.
Najnowszy spektakl Teatru Polskiego wpisuje się w repertuarową ścieżkę, którą TP podąża nie pierwszy raz. Przemoc w rozmaitych odsłonach to temat co najmniej kilku ostatnich produkcji bielskiej placówki. Pojawiła się w Diabłach Mai Kleczewskiej, Służących do wszystkiego Agaty Puszcz, Iwonie, księżniczce Burgunda Leny Frankiewicz, a teraz w Tinie Aliny Moś. To przedstawienie, przynajmniej na jakiś czas – jak zapowiada dyrekcja teatru – stanowi swego rodzaju domknięcie tematyki przemocy na scenie przy ulicy 1 Maja 1.
Scenariusz sztuki podejmuje temat bardzo drastycznego momentu w biografii amerykańskiej artystki – ikony muzyki XX wieku. Z jednej strony znanej nam wszystkim z ekranów osoby pełnej siły, witalności, energii, a z drugiej – ukrytej w czterech ścianach, skulonej ofiary przemocy w związku.
Tina prowadziła przez wiele lat podwójne życie. Życie w domu było mroczne, smutne, pełne łez i bólu, a kiedy wychodziła na scenę, muzyka dodawała jej mocy i ona na scenie była bezpieczna, była poza szponami Ike’a. W Polsce, na świecie, jest bardzo wiele kobiet, które za zamkniętymi drzwiami mieszkań i domów są ofiarami potwornych rzeczy, a z drugiej strony te same kobiety idą do pracy, piastują stanowiska, zarządzają zespołami, przychodzą do świata, do ludzi uśmiechnięte i pełne energii. Nikt nie ma pojęcia, co się dzieje po drugiej stronie. Tina jest pretekstem do opowiadania historii szalenie uniwersalnej – zdradziła reżyserka.
Alina Moś bardzo skrupulatnie przygotowała pod względem psychologicznym i emocjonalnym aktorki: Ewę Dobrucką, Flaunnette Mafę, Martę Gzowską‑Sawicką i Wiktorię Węgrzyn‑Lichosyt do ich ról.
Scenografia do spektaklu jest dość surowa. Na pewno wrażenie owej surowości potęguje wszechobecny kolor biały. Białe są ściany, podłoga, zasłony, kafelki i szezlong. Symboliczne znaczenie mają duże, papierowe, białe kwiaty, które mają więdnąć wraz z narastającą przemocową sytuacją.
- W procesie pracy nad spektaklem postanowiłyśmy traktować go jak teledysk, stąd taka przestrzeń sceniczna. A biel? Podkreśla surowy charakter tego, co się dzieje. To też jest dobre tło do budowania przestrzeni, których potrzebujemy – mówiła odpowiedzialna za scenografię, kostiumy i światła Natalia Kołodziej.
Nieodłącznym elementem spektaklu, nadającym mu tempo i rytm, są piosenki Tiny Turner zaaranżowane na potrzeby przedstawienia przez Dominika Strycharskiego. Wybrał kilkanaście utworów, które jego zdaniem reprezentują cały zakres kariery wokalistki, począwszy od lat sześćdziesiątych. Na scenie wykonują je biorące udział w przedstawieniu aktorki.
źródło: UMBB




