W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
RozmowaBB

Szczepić czy nie szczepić? – pytanie nadal aktualne

Szczepić czy nie szczepić? – pytanie nadal aktualne

Od 6 grudnia wraca możliwość przyjmowania w Polsce zaktualizowanych dawek przypominających szczepionek przeciw COVID-19. – Nadal są osoby, które dość ciężko przechodzą infekcję. Jest też pewna grupa osób, u których każda kolejna infekcja, łagodniejsza nawet niż w latach 2020-2022, pozostawia pewien uszczerbek na zdrowiu. Obawiamy się, że jest ich w populacji osób po 40. roku życia nawet 10% – mówi w rozmowie z portalem luBBie.pl prof. dr hab. Piotr Rieske, profesor nauk medycznych, biotechnolog, diagnosta, kierownik Zakładu Biologii Nowotworów Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, naukowiec popularyzujący wiedzę na temat zdrowia, w tym szczepień. 

 

– Na początku chciałbym pana profesora zapytać dlaczego w ogóle mówimy teraz o kolejnej, potencjalnie dla niektórych piątej dawce szczepionki przeciwko COVID-19. Temat wzbudza silne emocje nie tylko wśród przeciwników szczepień, ale także ludzi, którzy wcześniej chętnie się szczepili na koronawirusa,  a dziś mówią: szczepiłem się dwa, trzy razy, dlaczego mam się szczepić znowu? Pytania są zrozumiałe, bo początkowo mówiło się o preparatach z jedną dawką przypominającą, a teraz otwiera się dostęp do czwartej.

– Emocje są zrozumiałe. Różne osoby różnie sobie radzą z SARS-CoV-2. Nadal są osoby, które wciąż przechodzą infekcję dość ciężko. Jest też pewna grupa osób, u których każda kolejna infekcja, łagodniejsza niż w latach 2020-2022, pozostawia pewien uszczerbek na zdrowiu. Obawiamy się, że jest ich w populacji osób po 40. roku życia nawet 10%. Są też osoby, które nie odczuwają takich problemów Może być ich teraz np. 25%. Jak te trzy grupy mają się nawzajem zrozumieć? Są też pewne mity, np. grypą nie zakażamy się tak często. Zakażamy się raz na 5, a niektórzy raz na 10 lat. SARS-CoV-2 niektórzy zakażają się nawet 2 razy w roku. Żeby ukazać rozmiar zagrożenia można posłużyć się takim abstrakcyjnym przykładem: jeśli ktoś zakaża się SARS-CoV-2 dwa razy w roku i należy do tej grupy osób, u których ten wirus powoduje za każdym razem uszczerbek na zdrowiu, to po 5 latach spowoduje on u niego większe szkody niż grypa spowodowałaby po 100 latach. Nadal u niektórych pokutuje złudzenie, że SARS-CoV-2 to taki koronawirus jak te, które były w Europie już w XX wieku. Tymczasem należy do tej rodziny koronawirusów co MERS i SARS, a te powodowały odległe konsekwencje i na szczęście udało się je wyrugować, a więc nikt się raczej nimi nie zakażał wielokrotnie.

Co do pytania o konieczność powtarzania szczepień, to można je odwrócić i zapytać: dlaczego jest tak duży odsetek osób, które ciągle się zakażają? Przecież infekcja to również zyskiwanie odporności. Na początku faktycznie niektórzy żyli nadzieją, że tak nie będzie. Wygląda na to, że dla sporego odsetka osób było to myślenie życzeniowe.

Jeśli ktoś widzi u siebie po każdej infekcji pozostające długo zmiany, np. nie odzyskiwał za pierwszym razem węchu przez długi czas, a po drugim zakażeniu odczuwa długo mrowienie dłoni itd., to powinien liczyć się z tym, że każda kolejna infekcja może zostawić u niego ubytek na zdrowiu. Szczególnie te osoby powinny rozmawiać z lekarzami o szczepieniu.

– Wobec tego rodzi się kolejne pytanie: skoro wielu ludzi zaszczepiło się dwoma albo i większą liczbą dawek, a mimo tego np. po roku nadal są zagrożeni COVID-19, to czy szczepienie ma sens? Czy szczepienia mimo swoich słabości łagodzą objawy choroby? Czy zmniejszają dolegliwość powikłań po chorobie? Co dziś wiemy na ten temat?

– Badania wskazują na to, że tak jest. Te osoby mogą dokonać nawet obserwacji samych siebie i swojego otoczenia i zastanowić się czy nie było tak, że szczepionka na jakiś czas ich jednak ochroniła. Czy nie jest przypadkiem tak że np. po tym jak zrobili roczną przerwę od szczepienia, przeszli COVID-19, czemu towarzyszyły podejrzanie długotrwałe objawy. Niestety panel objawów jest bogaty. Mogą to być dziwne bóle migdałków, wspomniane parestezje (np. drętwienie rąk), podejrzane krwawienia z nosa. Dodatkowo w tym roku, nawet w listopadzie, ukazały się publikacje wskazujące, że jest dokładnie tak jak Pan sugeruje, czyli że szczepienie, nawet jeśli ktoś się zakazi, zmniejsza ryzyko powikłań.

Pojedyncza dawka szczepionki przeciwko COVID-19 zmniejsza ryzyko tak zwanego long COVID-19 o 21%, dwie dawki o 59%, a trzy lub więcej dawek o 73%.

– Widzimy więc wyraźnie, że fakty przemawiają za tym, by się zaszczepić. Wiele osób nie jest jednak przekonana, a ciężko ich wszystkich uznać za tzw. antyszczepionkowców. Panuje przekonanie, że z jednej strony szczepienie nie jest już potrzebne, a z drugiej strony, że szczepionki mogą szkodzić. Nie brakuje bowiem tego typu głosów. Część z nich to ewidentna bzdura. Ale czy wszystkie? Czy bilans zysków i ryzyka przemawia za tym, by się zaszczepić np. po raz piąty?

– Niestety, antyszczepionkowcy dowolne negatywne zdarzenie zdrowotne łączą ze szczepieniami. Można powiedzieć, że szczepionka jest dla nich tym, czym dla osób zabobonnych przejście czarnego kota przez drogę. Lęk jest tak duży, że objawy niepożądane zgłaszały w czasie badań klinicznych osoby, którym podawano zamiast szczepionki roztwór NaCl, „soli kuchennej”. Badanie tzw. NOP-ów to najważniejsza część wakcynologii. Szczepionka wprowadzona w tej chwili to natomiast najbardziej tradycyjny rodzaj szczepionki.

Same zaś NOP-y, niepożądane odczyny poszczepienne, zdarzają się teraz rzadziej niż 1 raz na 100 tysięcy. Nowa szczepionka stymuluje układ odpornościowy trochę inaczej jakościowo niż poprzednie (chociaż nie fundamentalnie inaczej), co może mieć pewne pozytywne znaczenie przy poszerzaniu repertuaru odpowiedzi immunologicznej.

Czy więc szczepić się kolejny raz? Z każdą dawką prawdopodobieństwo tzw. NOP-u maleje, a z każdym zakażeniem ryzyko powikłania rośnie. Jeśli ktoś jest w grupie tych osób, które po każdym COVID-19 odczuwają kilkutygodniowe, a tym bardziej kilkumiesięczne pogorszenie stanu zdrowia, ma prawo chcieć skorzystać ze szczepienia co roku i powinno to być takiej osobie umożliwione. Statystycznie takich osób jest w Polsce co najmniej kilka milionów, a nie 250 tysięcy, a tyle dawek teraz przewidziano. Warto zapytać swojego lekarza czy się szczepić. Warto przeanalizować ostatnie lata i to czy COVID-19 nie odbija się negatywnie na naszym stanie zdrowia. Zrobić autoanalizę.

Osobiście chętnie zaszczepiłbym się nawet dla innych, gdyby tylko dawek było więcej. Jeśli dzięki temu nie zakaziłbym się i nie zarażałbym innych przez 3-4 miesiące, nie  transmitowałbym, to byłoby to korzystne, gdyż przebywam czasem wśród starszych, schorowanych osób. Natomiast przy 250 tysiącach dawek wstydzę się udać do kolejki jako pierwszy. Mam przy tak niewielkiej liczbie dawek dylemat: czy idąc się zaszczepić nie zachowałbym się trochę tak, jak kiedyś celebryci, ale nie dzięki niejasnym przywilejom, a decyzjom systemowym, władzy. Poczekam więc i zobaczę jakie będzie zainteresowanie. Jeśli nie będzie dużego zainteresowania, to wtedy się chętnie zaszczepię.

– Pan profesor zasygnalizował już dwie kwestie, o które chcę teraz dopytać. Pierwsza to rodzaj szczepionki, która została wybrana w Polsce jako dawka przypominająca na trwający sezon chorobowy, z uwzględnieniem dominujących odmian wirusa. Czym jeszcze różni się od szczepionek, o których dużo mówiło się dwa lata temu, czyli szczepionek mRNA i wektorowych? Tamte technologie budziły różne emocje, a zarzuty miały argumentację od pseudonaukowej, po bardziej uzasadnioną: etyczną. Czy w przypadku szczepionek z jesieni roku 2023 możemy mówić o jakiś wątpliwościach?

– W przypadku poprzednich szczepionek nacisk kładziono na to, żeby komórki szczepionego rozpoczęły produkcję białka SPIKE SARS-CoV-2. Zmienione RNA lub DNA wektorowe trafiało wcześniej głównie do specjalnego rodzaju komórek układu odpornościowego. Komórki te produkowały SPIKE i jego fragmenty, aby odpowiednie komórki układu odpornościowego nauczyły się niszczyć wirusa SARS-CoV-2. W przypadku „tegorocznej” szczepionki białko SPIKE jest dostarczane jako wyprodukowane przez biotechnologów. Proces szkolenia komórek niszczących wirusy odbywa się jednak ostatecznie dość podobnie. Co do wątpliwości etycznych, to w produkcji szczepionek wektorowych były i są wykorzystywane linie komórkowe pozyskane z płodów i zarodków ludzkich poddanych aborcji kilkadziesiąt lat temu. W przypadku szczepionek mRNA te linie komórek nie były do produkcji wykorzystywane. Do produkcji obecnej szczepionki wykorzystywane są komórki owadów.  Ponadto, co ciekawe, w produkcji „tegorocznej” szczepionki uczestniczą też Polacy.

– Na koniec chciałbym zapytać o bardzo praktyczny wymiar szczepień zaproponowanych Polakom pod koniec roku 2023. Pan profesor już o tym wspomniał, ale jest to tak absurdalne, że muszę dopytać. Czy naprawdę w chwili, gdy COVID-19 znów pokazuje swoje złowrogie oblicze, a najpewniej miliony Polaków zagrożone są różnymi powikłaniami, w Polsce dostępnych będzie 250 tysięcy dawek? Pomińmy już fakt, że narody europejskie mogą się szczepić zaktualizowanymi szczepionkami od września. Skupmy się tylko na ilości. Jasne, że chętnych do szczepienia będzie mniej niż w roku 2021, ale z drugiej strony 250 tys. to 2 razy mniej niż w samej tylko Warszawie żyje ludzi po 60 roku życia. W tej samej chwili słyszymy o utylizacji niewykorzystanych dawek szczepionek przygotowanych na wcześniejsze warianty wirusa. Gdzie tu sens?

– Myślę że powody takiej decyzji są poza zakresem argumentacji stricte medycznej. Być może są jakieś dane socjologiczne, którymi ta decyzja jest motywowana.

Oczywiście szczepienia to tylko wycinek dbania o zdrowie. Osoba prawidłowa zbudowana może niekiedy osiągnąć taką odporność po jednej dawce szczepionki, jak osoba bardzo otyła i schorowana po trzech. Jeśli jednak nastawienie do długofalowych skutków otyłości, infekcji SARS-CoV-2 czy nadmiernego spożycia alkoholu itp. się nie zmieni, a spełni się prognoza, że około 10% społeczeństwa będzie systematycznie pogarszało stan swojego zdrowia z powodu COVID-19, to w konsekwencji każda ze sfer życia Polaków ulegnie wyraźnemu pogorszeniu. Jeśli komuś faktycznie zależy np. na suwerenności czy autonomii, to zdrowie jest jednym z ich filarów.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Michał Wałach

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart