Okres powyborczy to czas rozliczeń, nie tylko tych politycznych ale także tych organizacyjno- porządkowych. W trakcie kampanii wszędzie i na każdym kroku towarzyszyły nam wizerunki kandydatek i kandydatów i ich wyborcze hasła.
Wisiały i mogły wisieć jeszcze przez co najwyżej 30 dni od dnia wyborów, co jasno wynika z Kodeksu Wyborczego (Art.110§6): Plakaty i hasła wyborcze oraz urządzenia ogłoszeniowe ustawione w celu prowadzenia agitacji wyborczej pełnomocnicy wyborczy obowiązani są usunąć w terminie 30 dni po dniu wyborów. Obowiązek ten spoczywa na pełnomocnikach wyborczych poszczególnych komitetów.
Trzydziestodniowy termin minął 14 listopada. Następnego dnia wybraliśmy się w małą podróż po mieście aby sprawdzić czy pełnomocnicy wyborczy wywiązali się ze swoich obowiązków i czy wszystkie banery, urządzenia wyborcze i plakaty zniknęły sprzed naszych oczu i przestrzeni publicznej. Zniknęły prawie wszystkie a prawie – jak w reklamie - robi różnicę. Znaleźliśmy kilka kwiatków, które nietrudno zauważyć. Oto tylko (z pewnością jest ich więcej) pięć przykładów rzucających się w oczy wyborczych pozostałości. Aż trzy z nich zauważyliśmy na ulicy Żywieckiej, na odcinku od granicy z Wilkowicami do skrzyżowania z ul. Przędzalniczą: vis a vis końcowego przystanku „2” pod Stalownikiem pod słupem w pasie drogowym leży widoczny z daleka Grzegorz Puda, ok. 2,5 kilometra w kierunku centrum z prawej strony zza drzewa wychyla się pani Białowąs, kandydatka Solidarnej Polski, a kawałek dalej na skrzyżowaniu z ul. Przędzalniczą spogląda z plakatów (mocno przyklejonych do skrzynek energetycznych) kandydat do Senatu Jan Chrząszcz. Grzegorza Pudę można jeszcze „podziwiać” na ulicy Kolistej, na słupie pod nr 60. Na rogu Orzeszkowej i Karpackiej wisi sobie jeszcze Piotr Gajda.
Z pewnością, gdyby bardziej poszukać, takich zwiędniętych wyborczych kwiatków znalazło by się więcej.