W zeszły czwartek rada nadzorcza TS Podbeskidzie ogłosiła konkurs na stanowisko prezesa zarządu po tym jak z funkcji zrezygnował Krzysztof Przeradzki. Tymczasowo klubem kieruje prokurent Michał Miąc.
Dokumenty kandydaci mogą składać do 15 listopada do godz. 14.00 ,szczegóły znajdziecie tutaj.
Oni są gotowi do kandydowania
Z doniesień prasowych wiadomo iż kandydować na fotel prezesa zamierza Bartosz Sarnowski, w przeszłości prezes Lechii Gdańsk i Górnika Zabrze. Bartosz Sarnowski ma 51 lat z zawodu jest radcą prawnym, od wielu lat zawodowo związany z piłką nożną. Posiada bogate doświadczenie w kierowaniu Sportowymi Spółkami Akcyjnymi.
Choć nie potwierdzili tego oficjalnie, start zapowiadają także inni kandydaci pracujący wcześniej w klubach z województwa śląskiego.
Innym kandydatem będzie zapewne Michał Miąc, 36-letni bielszczanin. Jest absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, na którym studiował zarządzanie finansami oraz rachunkowość na specjalizacji analityk finansowy. Już w trakcie studiów trafił do TS Podbeskidzie, gdzie spędził całe swoje zawodowe życie. Rozpoczął od pracy w dziale sportowym, po czym kolejno pełnił obowiązki:
– kierownika działu sportowo-organizacyjnego (2013 - 2020),
– dyrektora ds. administracji sportowej (2020 - 2024),
– dyrektora zarządzającego (od 2024).
Zna Podbeskidzie od podszewki, trudno obecnie znaleźć osobę, która posiada pełniejszą wiedzę na temat TS Podbeskidzie.
To nie prawda że nie mamy z kogo wybierać
A może trzeba pójść śladem BKS Bostik (powierzenie klubu Aleksandrze Jagiełło, było strzałem w dziesiątkę) i przekazać kierowanie klubem któremuś z byłych zawodników, wszak takich w Bielsku-Białej nie brakuje. Wielu z nich prowadzi własne biznesy i żyje po skończeniu nadal piłką nożną. Wydaje się, że wszyscy mają dość eksperymentowania po niefortunnej prezesurze Przeradzkiego i z nadzieją oczekują wyboru merytorycznego a nie partyjnego lub z grona znajomych „królika”.
Podbeskidzie potrzebuje prezesa, który będzie traktował piłkę i to co się w klubie dzieje nie tylko jako miejsce pracy, ale też jako pasję. Do naprawy jest sporo, począwszy od zbudowania na nowo pionu sportowego, przez naprawienie i odbudowanie relacji z kibicami, po zbudowanie od nowa wiarygodności klubu w środowisku piłkarskim. Osobnym wyzwaniem będzie naprawa finansów i przebudowa struktury własnościowej spółki. Potrzebny jest prezes, który nie będzie ulegał naciskom sponsorów, menagerów, sportowych cwaniaków a przy transferach będzie kierował się dobrem klubu. I nie będzie sterowany przez telefon z jakiegokolwiek gabinetu.
Wreszcie potrzebuje Podbeskidzie prezesa, który będzie miał ambicje sportowe i chęć grania o najwyższe cele a nie utrzymywanie klubu w bezpiecznej strefie – byle nie spaść.
To nie jest fantasmagoria, to jest możliwe, a czy się wydarzy przekonamy się już wkrótce…