Wróciłam znad polskiego morza z pamiątkami typowymi i nietypowymi. Z typowych - muszelki, magnes na lodówkę z napisem „Władysławowo” i zdjęcie z zachodem słońca. Z nietypowych - uzależnienie od zakręconego ziemniaka.
Pogoda była klasycznie „bałtycka”. Jeden dzień w klapkach, następny w przeciwdeszczowej kurtce. Ale niezależnie od tego, czy grzało słońce, czy wiał wiatr, stałam w kolejce do budki, w której ziemniak zamieniał się w złotą spiralę na patyku. I tak jak niektórzy mierzą wakacje w kilometrach przejechanych na rowerze, ja mogłabym mierzyć je w liczbie zjedzonych porcji. Wynik? Na tyle wysoki, że mogę nazywać się specjalistą do spraw zakręconych ziemniaków!
Ziemniak w Polsce to rzecz święta, pożywienie bogów, jednak dla każdego, niezależnie od statusu społecznego. Ma swoje miejsce na talerzu obok kotleta i mizerii, a jego klasyczne formy: puree, pieczony czy gotowany znamy na pamięć. I nagle pojawia się on: zakręcony, chrupiący, obficie posypany przyprawami, zupełnie jakby ktoś zaprosił frytkę na karnawał i ubrał ją w strój karnawałowy z Rio. Obok nazwy „zakręcony ziemniak” przyjęła się również nazwa „zakręcona frytka”, choć ja nazwałabym ten twór „chipsami na patyku”. Jest coś dziwnie hipnotyzującego w widoku ziemniaka, który został zamieniony w spiralną rzeźbę i nadziany na patyk. Może to ten geometryczny porządek, może złocisty blask świeżo usmażonej skórki, a może po prostu fakt, że bierzemy w dłoń coś znajomego i jednocześnie zupełnie nowego.
Moje bałtyckie, ziemniaczane doświadczenia są wyłącznie pozytywne, ponieważ kocham ziemniaki w każdej postaci. Na jednych stoiskach chipsy na patyku były cieniutkie i chrupiące niczym najdroższe chipsy w sklepie, na innym troszkę grubsze, bardziej delikatne. Oby dwa jednak smaczne. Posypki? Bywały tylko trzy smaki: zielona cebulka, papryka, fromage. Bywało ich też 12! Pieczony kurczak, meksykański czy BBQ. Wybór potrafił być ogromny. Przyprawy świetne, czuć było dużo chemii, pewnie glutaminianu co sprawiało, że chciało się jeść tego więcej i więcej.
Oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć „Przecież to tylko ziemniak na patyku!”. I miałby rację, ale wtedy musielibyśmy też przyznać, że popcorn to tylko kukurydza, a pizza to tylko placek z sosem.
Fenomen zakręconej frytki jest prosty: wygląda efektownie, smakuje znajomo. Poza tym odpowiedzmy sobie szczerze na pytanie: kto nie lubi ziemniaków? Jeśli znasz kogoś takiego to ja bym zweryfikowała tą znajomość. (Oczywiście żarcik!)
Nie wiem jak wy, ja jednak wkręciłam się w tego ziemniaka.
Zakręconego weekendu życzę!