W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Mury 2023

Mury 2023

Z dzieciństwa pamiętam jak Dziadek posyłał mnie do kiosku Ruchu – młodsi czytelnicy mogą nie wiedzieć, że była to taka magiczna budka z różnościami, w tym z prasą. W rzeczonym kiosku Dziadek miał założoną tzw. „teczkę” na prasę, do której odkładano mu zamówione gazety i czasopisma. Jedynym źródłem prasowej informacji była „Trybuna Robotnicza”, czyli późniejsza, już nie ukazująca się „Trybuna Śląska”, która najpierw powróciła do swej pierwotnej nazwy sprzed 1945 roku, by zakończyć swój burzliwy żywot w 2004 roku. W teczce Dziadka, zapalonego myśliwego, co miesiąc znajdowałem ukazującego się od 1899 roku „Łowcy Polskiego”. Dzięki swym dobrym koneksjom z kioskarzem, do teczki  trafiał też kultowy „Przekrój”, a potem też przeznaczony dla mnie „Świat Młodych” z obowiązkowym komiksem na ostatniej stronie. 

Lektura przyniesionych czasopism była takim rodzinnym świętem. Wziąwszy poprawkę na czasy, w których biegałem do kiosku (a była druga połowa lat siedemdziesiątych i pierwsza połowa osiemdziesiątych zeszłego wieku) i obowiązkową komunistyczną propagandę, w części wolnej od ówczesnej polityki słowo pisane coś znaczyło.

Podobnie było z radiem czy telewizją – oprócz komunistycznej propagandy, stanowiącej integralna część systemu, był też „Kabaret Starszych Panów”, „W starym kinie”. Był Teatr Telewizji, „Pegaz”, „Pieprz i wanilia”. Wykuwała się radiowa „Trójka”, był „Teatrzyk Zielone Oko”. Każdy, kto pamięta, wie o co chodzi. Kto nie pamięta, może sobie wyszukać w sieci. Istniał też tak zwany drugi, wolny od cenzury obieg.

Gdy w konsekwencji Czerwca’89 runął gmach cenzury i państwowy monopol medialny, uwolnione media, którym nieraz brakowało czy to profesjonalizmu czy to solidnego zaplecza finansowego, stały się nośnikiem wolnych idei, elementem budowy wolnego społeczeństwa. Tytuły powstawały, znikały, w ich miejsce przychodziły kolejne. Jak śpiewał w hymnie naszego pokolenia Kaczmarski, mury runęły, słowo pisane czy płynące z odbiorników radiowych czy telewizyjnych swobodnie hasało po ulicach, zaglądało do domów.

Trudno umiejscowić w czasie ten moment, gdy - jak w piosence - owe mury zaczęły na nowo rosnąć. Czy wtedy, gdy po okresie burzy i naporu ostatecznie zaczęła się krystalizować polska scena polityczna? Zwłaszcza po podziale na dwa zwarte w śmiertelno-miłosnym uścisku polityczne bloki, obudowane biznesową klientelą? A może odwrotnie, to świat polityki stał się klientem grup biznesowych? A może po prostu te dwa światy zrosły się w jakieś zrakowaciałe organizmy? Bez różnicy czy na szczeblu krajowym czy lokalnym? Trudno powiedzieć,  trudno uchwycić to w czasie. Bez wątpienia historia zatoczyła koło, powracając zarazem  jako farsa i dramat.

Bo zamiast monopartyjnej propagandy mamy propagandowy duopol. Na próżno szukać w nim prawdy, to wyłącznie przekaz dnia na zamówienie. Być może wkrótce już jednostronny. Do czasu wychylenia politycznego wahadła w drugą stronę. Czym to się różni w stosunku do tego, co zapamiętałem z dzieciństwa i młodości? O wiele niższym poziomem, wręcz wszechobecną głupotą. Nieliczne jaskółki nie czynią wiosny.

Biorę gitarę i nucę bez specjalnego przekonania: „Wyrwij murom zęby krat, Zerwij kajdany, połam bat! A mury runą, runą, runą, i pogrzebią stary świat”.

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart