Radość i smutek. Zwycięstwo i porażka. Biel i czerń. Wczorajszy wieczór w Bielsku-Białej miał dwa odcienie. Siatkarki BKS Bostik ZGO Bielsko-Biała zakończyły świetny sezon zdobyciem brązowych medali mistrzostw Polski, pierwszych od 13 lat. W pełni zasłużenie, bo patrząc z perspektywy ostatnich miesięcy, spisywały się bardzo dobrze. Potrafiły grać na kilku frontach, zachowując przy tym konsekwencję, mądrość, stabilność i skuteczność. Świadczą też o tym liczby.
W ligowych rankingach bielszczanki wręcz przodowały. Kertu Laak w kończącej się kampanii zdobyła 418 punktów i pewnie zwyciężyła w zestawieniu najlepiej atakujących Tauron Ligi. Estonka była też najlepiej punktującą siatkarką sezonu. Kroku dotrzymywała jej Paulina Damaske, która obu tych klasyfikacjach zajęła miejsce czwarte. Joanna Pacak nie miała sobie równych w bloku, a jej 106 skutecznych "czap" pozwoliło na indywidualny triumf w tej klasyfikacji. Mało? To spójrzmy czołówkę zestawienia najlepiej serwujących, bo w niej aż roi się od zawodniczek BKS Bostik ZGO. Julia Nowicka była druga, Joanna Pacak – trzecia, a Kertu Laak – piąta. Na ósmej pozycji najlepiej przyjmujących wylądowała Agata Nowak. W pierwszej piątce siatkarek najczęściej wybieranych na MVP spotkania wygrała… Julia Nowicka! Zaś Kertu Laak była trzecia.
Wygląda więc na to, że bielszczanki tworzą zespół, w którym nie ma jednej, bardzo wyraźnej liderki. Siatkarki, która "ciągnie" drużynę, a gdy przydarzy się jej słabszy moment, to pojawią się kłopoty. Pamiętam, jak na początku sezonu rozmawiałem z trenerem Bartłomiejem Piekarczykiem. Mówił, że cieszy się z tego, że ma bardzo mocny i wyrównany skład. Nie były to słowa rzucone na wiatr.
Gratulacje spływają do bielskich siatkarek z całej Polski. Są w pełni zasłużone! Brąz krajowych mistrzostw jest dowodem pewnej stabilizacji, przecież rok temu do podium brakło niewiele (czwarte miejsce). Jest też dowodem na to, że klub zmierza we właściwym kierunku. Czy w perspektywie kilku następnych lat wróci na tron? Czas da odpowiedź. Kibice na pewno mają podstawy, by w to wierzyć.
***
Napisałem, że wtorkowy wieczór miał dwa bieguny. Skrajne bieguny. Na drugim bowiem stoją piłkarze Podbeskidzia. Stoją i czekają na nieuchronne. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy siatkarki przechylały szalę wygranej na swoją stronę, oni kolejny raz przegrywali ligowy mecz.
W pomeczowych komentarzach kibice nie mają złudzeń. Przestają wierzyć. I pewnie do "szewskiej pasji" doprowadza ich fakt, że drugą bramkę dla przyjezdnego GKS-u Tychy strzelał "Góralom" ich wychowanek, Jakub Bieroński – facet, który mógł i pewnie chciał grać w Bielsku-Białej. Dlaczego go tu nie ma? Zresztą, takich jak on jest kilku…
Cóż, wtorek pokazał, że na jednym biegunie fundament jest stabilny. Na drugim znów ruchome piaski.