W piątkowy wieczór mieliśmy w Galerii Bielskiej BWA okazję przeżyć niesamowite doznania wzrokowe i spojrzeć na coś, co powstało kilkanaście tysięcy kilometrów od nas, na innym kontynencie. 30 obrazów 16 artystów, które po raz pierwszy opuściły kontynent australijski zawisło na ścianach bielskiego BWA. Wernisaż „Ślady i znaki – malarstwo Aborygenów z Australii Centralnej” wzbudził ogromne zainteresowanie.
Obrazy na wystawie pochodzą z prywatnych zbiorów Julianny i Ryszarda Bednarowiczów, właścicieli kolekcji galerii Mala Art w Alice Springs. Oboje są znawcami sztuki aborygeńskiej, kultywują i promują kulturę oraz twórczość rdzennych mieszkańców kontynentu, zarówno w Australii, jak i w Polsce. Poznali osobiście wszystkich żyjących aborygeńskich artystów i pozostają z nimi w kontakcie.
Wyboru obrazów dokonał, razem z Ryszardem Bednatowiczem, Marek Tomalik – podróżnik, dziennikarz prasowy i radiowy. Bielszczanin, pasjonat i znawca Australii (jeździ do niej systematycznie od 1989 roku), autor książek i reportaży o swoich podróżach.
Obrazy (w rulonach) przyleciały do Polski samolotem i tu na miejscu zostały nałożone na ramy. Oddajmy głos komisarzowi wystawy Markowi Tomalikowi.
– Tak naprawdę to jestem namiestnikiem Ryszarda i Julianny. Jestem bardzo szczęśliwy, że udało się, po kilku miesiącach, zorganizować ten wernisaż. Dziękuję Lucynie Wylon za przygotowanie katalogu i Januszowi Legoniowi za to, że wybrnął ze wszystkich pułapek, które napotkał po drodze. Bo ta sztuka jest zupełnie inna od tej naszej. Sztuka w Australii jest zawsze z czymś powiązana. Aborygenów nie da się wrzucić do jednego worka. Przed przybyciem białego człowieka Australia była dość precyzyjnie podzielona na kraje, co pokazuje umieszczona na ścianie mapa. Oni między sobą wykształcali tą kulturę, która jest najstarszą cywilizacją przetrwałą do naszych czasów. Mamy tutaj do czynienia z tradycją artystyczną sięgającą 40 tysięcy lat. Ocenia się, że samych malowideł naskalnych – także tych współczesnych – jest w Australii około 2 milionów (w Polsce są tylko dwa, jedno z nich w pobliskich Wilkowicach). Wszystkie są zbadane i udokumentowane. Przed przybyciem białego człowieka było na kontynencie australijskim około miliona rdzennych mieszkańców. Inwazja Anglosasów 200 lat temu doprowadziła do tego, że w latach 50. ubiegłego wieku pozostało ich tylko 40-50 tysięcy. Na szczęście ta społeczność zaczyna się odradzać. Rośnie także coraz bardziej, szczególnie widać to w Ameryce Północnej, kultura Aborygenów.
Malarstwo aborygeńskie jest bardzo sakralne – mają wiarę na bardzo wysokim poziomie – i pewne rzeczy są głęboko ukryte, np. pod symbolem kropek. To, co jest na tej wystawie, to właśnie malarstwo kropkowe.
Jak odbierać te obrazy tu i teraz? Każdy obraz ma 3 poziomy znaczenia: 1. Sakralność, coś jakby nasze żywoty świętych, na którą składają się m. inn. pieśni, tajemnice i mity przodków przekazywane z pokolenia na pokolenie, 2. Krajobraz, ale widziany z lotu ptaka, 3. Rzeczy praktyczne – zbieranie roślin, prawo.
Na pierwszy rzut oka, patrząc na te obrazy, wydają nam się one abstrakcyjne. Są to jednak obrazy narracyjne, które opowiadają coś i o czymś. Malowali tylko historie swoich klanów.
Kim są Aborygeni? To bez wątpienia jeden z najbardziej znanych z nazwy, ale najmniej poznany i zrozumiany lud na świecie. Posiadają imponująca tradycję kulturową, a jednocześnie oddziela ich od nas ogromna przepaść cywilizacyjna. Kultura Aborygenów jest, prawdopodobnie, ostatnią kulturą paleolitu (starsza epoka kamienna), której udokumentowane ślady liczą sobie co najmniej 40 tysięcy lat. Wbrew powszechnemu przekonaniu tubylcze ludy australijskie nigdy nie stanowiły jednej narodowości ani też nie określały siebie za pomocą jednego wspólnego terminu. Przed kolonizacją brytyjską w 1788 roku kontynent ten zamieszkiwało ponad dwieście szczepów, które posiadały odrębne nazwy oraz posługiwały się różnymi językami.
Na wystawie prezentowane są obrazy artystek i artystów z ośrodków sztuki w trzech osadach:
– Utopia – Polly Kngale, Gracie Morton Pwerle, Kathleen Petyarre, Rosemary Petyarre, Helen Rubuntja, Cindi Wallace Nungurrayi;
– Kiwirrkura – Barbara Reid Napangardi, Thomas Tjapaltjarri, Walala Tjapaltjari, Willy Tjungurrayi;
– Yuendumu – Mary Dixon Nungurrayi, Lynette Granites Nampijinpa, Kathleen Martin Nungurrayi, Bessie Sims Nakamarra, Paddy Sims Japaljarri.
Eksponowanym obrazom towarzyszą także artefakty sztuki aborygeńskiej: bumerangi, banksia, czyli „Kwiat, który rodzi się z ognia” (roślina, która podczas pożaru uwalnia nasiona) i coolamow (naczynie używane przez kobiety, służące do różnych ceremonii, a także do użytku codziennego, np. układania niemowląt czy przechowywania żywności). W trakcie wernisażu nawiązano bezpośredni kontakt online z Julianną i Ryszardem Bednarowiczami (w Australii była wtedy godz. 3.00), którzy cieszyli się tym, że obrazami mogli nas ogrzać (u nich było wtedy +40 stopni C).
Piątkowy wernisaż był jednym z elementów swoistego australijskiego tryptyku: na godzinę przed wernisażem Marek Tomalik wygłosił wykład „O kulturze rdzennych mieszkańców Australii”, a po wernisażu w Akwarium miał miejsce spektakl multimedialny „Aborygeni, rdzenni Australijczycy”. Opowieść Marka Tomalika ubarwił na żywo muzyką andrychowski kwartet Czerwie. Obejrzeć można też wystawę autorskich fotografii Tomalika.
Obie wystawy oglądać można do 25 lutego 2024.
fot. Natalia Vysotska