Lato bez jagodzianek? Absolutnie niemożliwe! Nie wyobrażam sobie wakacyjnych dni bez aromatycznych, wypełnionych po brzegi jagodami, rozpływających się w ustach drożdżowych bułeczek.
To po prostu numer jeden na mojej liście letnich wypieków. Oczywiście najlepiej smakują te z zebranymi przez siebie jagódkami, pachnące lasem, wakacjami i wolnością. Smaczne jagodzianki znajdziecie właściwie w każdej szanującej się cukierni, i za każdym razem będą inaczej smakować. Najlepsze jest to, że już coraz rzadziej natkniecie się na drożdżową bułę wątpliwej jakości, wypełnioną jagodowym dżemem.
Historia jagodzianek sięga XVIII wieku, kiedy to w okolicach Augustowa zaczęto wypiekać drożdżowe bułeczki z jagodami. Na wschodnim Mazowszu pojawiły się w połowie XX wieku a ich wypiek związany był z odpustami organizowanymi w parafiach. Zapraszano na nie krewnych i znajomych z innych parafii a na drogę wręczano drożdżówki z jagodami.
I jedne i drugie zostały wpisane na Listę produktów tradycyjnych, przygotowaną przez Ministerstwo Rolnictwa. Oprócz augustowskiej jagodzianki i bułki drożdżowej jagodzianki z Mazowsza, na wyżej wspomnianej liście znajduje się również olsztyniacka jagodzianka (te uwielbiam pasjami i polecam - jak tylko będziecie w okolicach Olsztynka, warto spróbować) oraz jagodzianka z Podkarpacia. Różnią się one wielkością, ilością nadzienia, kształtem i posypką. Ta augustowska waży 65-70 gramów, jest podłużna i posypana kruszonką. Drożdżówka z Mazowsza waży 150-200 gramów, nie ma kruszonki i jest okrągła, olsztynecka jest prostokątna z kruszonką a ta z Podkarpacia przed pieczeniem posypywana jest cukrem.
Mam wrażenie, że jagodzianki przeżywają obecnie renesans a cukiernicy rozpieszczają nasze kubki smakowe niebiańskimi wypiekami. Na ziemię jednak bardzo często sprowadza nas cena tych rarytasów - koszt jednej waha się między 12 zł a 30 zł.
Jeśli więc cena jagodzianek w lokalnej cukierni was odstrasza- polecam wybrać się na spacer do lasu, nazbierać jagód i upiec najlepsze jagodzianki pod słońcem.
Na około 20 jagodzianek ( jak szaleć to szaleć) potrzebujecie:
– 600 g mąki pszennej
– 50 g drożdży
– 300 ml mleka
– 120 g masła
– 6 żółtek (białka zostawić do posmarowania bułeczek)
– 150 g drobnego cukru
– 500 g jagód z lasu ( a nawet więcej - ja lubię napchać ich duuużo)
Kruszonka (z kruszonką są najlepsze):
– 80 g drobnego cukru + ewentualnie cukier waniliowy
– 80 g mąki pszennej
– 30-40 g masła
150 ml mleka lekko podgrzewamy, dodajemy pokruszone drożdże i łyżeczkę cukru, mieszamy aż drożdże się rozpuszczą, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia, aż podwoją swoją objętość.
Masło topimy i studzimy. Do miski przesiewamy mąkę, dodajemy pozostałe mleko, roztopione masło, zaczyn z drożdżami i żółtka i cukier. Wyrabiamy ciasto przez 8-10 minut, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na około 1,5 godziny do wyrośnięcia. Po tym czasie lekko wyrabiamy, wykładamy na posypaną mąką stolnicę i kroimy na około 20 równych kawałków.
Każdy kawałek rozpłaszczamy w rękach na okrągły placek, na środek kładziemy dwie - trzy łyżki jagód (ilość zależy od wielkości kawałka ciasta) i sklejamy, układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia klejeniem do dołu, zostawiając między bułeczkami ok. 2 cm luzu, ponieważ urosną podczas pieczenia. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 20 minut.
Z cukru, masła i mąki zagniatamy kruszonkę. Wyrośnięte bułeczki smarujemy białkiem, posypujemy kruszonką (z kruszonką postępujemy jak z jagodami – im więcej, tym lepiej). Pieczemy w 180 stopniach, bez termoobiegu przez kilkanaście minut, aż bułeczki zrobią się lekko złociste.
Smacznego!