Od 13 września w Książnicy Beskidzkiej czynna będzie wystawa prezentująca niezwykłą postać - jednego z najsławniejszych pianistów na świecie pierwszej połowy XX wieku, Jana Smeterlina. Urodził się i lata młodości, aż do wyjazdu na studia, spędził w Bielsku, tymczasem w naszym mieście, ba, w naszym kraju, mało kto wie, kim był.
I pewnie nadal pozostawałby w zapomnieniu, gdyby jego siostrzenica, już po śmierci artysty, nie zapragnęła poznać rodzinnego miasta swego ukochanego wuja. Wielce była zdziwiona, gdy w tym rodzinnym Bielsku nikt nie słyszał o Janie Smeterlinie, nawet zawodowy muzyk, ówczesny dyrektor bielskiej szkoły muzycznej Andrzej Kucybała, do którego trafiła w swych poszukiwaniach Lady Lilian dr Arias. Minęło sporo lat, zanim udało się dotrzeć do zgromadzonych w Stanach Zjednoczonych Ameryki materiałów na temat pianisty. Zmarł bezdzietnie, a i Lady Lilian pożegnała się już z tym światem.
Andrzej Kucybała, przechodząc na emeryturę, postanowił dotrzymać danego uroczej damie słowa i przypomnieć słynnego kiedyś bielszczanina. Za usprawiedliwienie tej dziwnej niewiedzy o nim w Polsce i rodzinnym miejsce może służyć fakt, że po II wojnie światowej - nie godząc się na powojenny układ polityczny w Europie - nigdy do Polski nie zawitał, podobnie jak do ZSRR i krajów bloku wschodniego, choć koncertował niemal na całym świecie, od Australii po Amerykę. Można się domyślać, że nie mógł zaakceptować braku suwerenności swej ojczyzny, o której wolność walczył w Legionach Polskich w czasie I wojny świtowej. Na stałe mieszkał w Londynie, ale od chwili podbicia serc melomanów z Ameryki, wracał tam bardzo często, pokonując Atlantyk w tę i z powrotem. I właśnie całe archiwum dokumentujące jego światową karierę znajduje się w Międzynarodowym Archiwum Pianistycznym w Maryland w USA, w gronie 20 najświetniejszych pianistów XX wieku. Dla Andrzeja Kucybały dokumentacja była więc niedostępna. Otrzymał wprawdzie od lady Lilian kilka płyt, wycinków z gazet i recenzji oraz zdjęć i rodzinnych pamiątek, ale to było za mało, by nakreślić w miarę pełny życiorys pianisty. Tak się jednak ostatnio dobrze złożyło, że Andrzej Kucybała nawiązał kontakt z jedną z absolwentek bielskiej szkoły muzycznej, Anetą Panusz, która mieszka i pracuje w Stanach jako muzykolog i która zgodziła się pojechać do instytutu w Maryland, by skopiować i przetłumaczyć cały zachowany tam skarbiec wiedzy o Smeterlinie. Im dłużej siedziała w bibliotece instytutu, tym bardziej, podobnie jak tutaj Andrzej Kucybała, zafascynowana była obiektem badań.
Jan Smeterlin okazał się niezwykle ciekawym człowiekiem, o wielu zainteresowaniach, o kontaktach z brytyjskim królewskim dworem, o wielu pasjach, ciekawym świata, kochającym życie, swych słuchaczy i żonę. Jednak ponad wszystko kochał muzykę i dla niej wiele zaryzykował. Był jej wierny i oddany i gotówbył pojechać na koniec świata, by grać dla tych, którzy chcą go słuchać. Największą sławę przyniosłamu interpretacja dzieł Fryderyk Chopina, choć repertuar miał bogaty i żaden najtrudniejszy utwór nie sprawiam mu trudności. Był wielkim przyjacielem Karola Szymanowskiego, którego twórczość promował na świecie. Był też świetnym kucharzem, a jego sosy przeszły do legendy łącznie z czekoladowym ciastem, którym zachwyciła się Królowa Matka i które zostało nazwane jej imieniem.
Wystawa w Książnicy prezentuje tylko cząstkę wiedzy o Janie Smeterlinie, ale pokazuje najistotniejsze fakty z jego życia i twórczości. Została przygotowana dzięki finansowemu wsparciu Urzędu Miejskiego i pełnym zaangażowaniu Książnicy Beskidzkiej. Jest tak skonstruowana, że można ją zaprezentować i w innych placówkach. Urząd Miejski przyznał też stypendium, które pomogło Anecie Panusz pojechać do Maryland. Cała wiedza o Janie Smeterlinie została zamknięta w napisanej przez Anetę Panusz iAndrzeja Kucybałę książce, która czeka na wydanie.
Zdjęcie ze zbiorów IPAM - International Piano Archives of Maryland.