W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Świat nie jest matematyczny

Świat nie jest matematyczny

Co to znaczy, że świat jest matematyczny? Na grudniowej maturze próbnej z języka polskiego pojawiły się dwa teksty, które usiłowały właśnie odpowiedzieć na to pytanie. Chwalę Boga, że to nie ja miałam zrozumieć sens tekstów, ja miałam klucz, potajemnie sobie wszystko sprawdziłam, popisywałam się, że wiem, nic nie zrozumiałam, a udawałam, że wszystko. Żartuję! Żartuję!

Taki wstęp był mi potrzebny, żeby się trochę nakręcić na tę matematykę, która weszła nawet do matury z polskiego! Przelało się. Dwie rzeczy jeszcze tytułem wstępu - po pierwsze świat nie jest matematyczny, jest zaledwie policzalny tam, gdzie może być policzalny. Po drugie, co niby miałoby z tej matematyczności dla mnie wynikać? Na przykład teraz, gdy zamartwiam się – pojadę wysokim „C” – losem ojczyzny? Tyle w temacie. 

W jakim sensie matematyczna jest wyobraźnia malarza, który zabiera nas olejem na płótnie do tajemniczej biblioteki, swojego mikrokosmosu, w którym za każdą książką, w każdej szczelinie, w każdej kryjówce, czy to na regale, czy w wyobraźni malarza, czai się tajemnica jakiejś myśli, jakiegoś wspomnienia, jakiegoś pragnienia? W której kryjówce czai się matematyka? Mogę policzyć książki w obrazie Tigrana Vardikyana, którego twórczość uwielbiam, a najnowszy obraz ukrywam w tajemnicy (piszę celowo „w”, bo ja w obrazy wchodzę, nigdy na nich się nie kładę), ale to tyle, nie bardzo wiem, też po co miałabym w ogóle to robić? 

Nie bardzo wiem też, po co mam wiedzieć, że świat jest matematyczny, kiedy słucham najpiękniejszych aranżacji utworów Jana Kantego Pawluśkiewicza na takim choćby wczorajszym festiwalu w Nowym Targu? Nie potrafię wyjść ze zdumienia, ile emocji niosą ze sobą słowa, ile piękne dźwięki, ile indywidualna, nieuchwytna zupełnie, nie dająca się opisać barwa głosu, ile drżenie, nie tylko głosu, ale i dłoni podczas lotu ptaka, podczas bezradności czekania, podczas miłosnych, wokalnych uniesień! Matematyka? W emocjach? W poezji? Szukam od lat uzasadnienia dla tezy o matematyczności świata, od lat, od lat też wiem jedno, że bez trudu każdy tutaj argument daje się obalić i że świat jest zarazem matematyczny i niematematyczny i tyle jest warte to całe mądre, przemądrzałe gadanie. 

A skoro już mi się przytoczył temat matury z polskiego, to kamyczek do swojego, polonistów, ogródka. „Język polski w użyciu”, tak się nazywa pierwsza część pierwszej części matury z polskiego. Bo jest też jakiś język nie w użyciu??? To jest taki język, który leży w spiżarce i czeka spokojnie na zimę, kiedy jest lato, a w zimie czeka na lato, że może się na coś przyda? Kto to wymyślił, kurczę, no bo język po prostu jest w użyciu, bo on jest wyłącznie do używania, wyłącznie i nazywanie w taki sposób fragmentów części testowej matury brzmi desperacko – „trzeba to jakoś nazwać”, „trzeba to jakoś nazwać”, „szybko, szybko”, „jakoś oryginalnie”, „jakoś mądrze albo głupio”, jakkolwiek, tylko nazwijmy, bo jak nie nazwiemy, to język przestanie być w użyciu i umrze i będzie siny i zimny i trup. 

Już wiem, kto to wymyślił, ten sam człowiek, który wymyślił kiedyś tytuł ministerialnej broszury o dzieciach przewlekle chorych w szkole. Byłam żywo zainteresowana tematem, to sięgnęłam po broszurę, sięgnęłam w sumie tylko po okładkę, bo taka była ciepła i nastawiona na te dzieci, empatyczna, że dech mi zaparło: „One są wśród nas”. Na litość boską, jesteśmy my, fajni, tacy zdrowi i rumiani, pełni wszystkiego naszego i… są one… pomiędzy nami, takie z innego pudełka, pomieszane puzzle, ale jak się dobrze posegreguje, powyciąga niebieskie spośród zielonych, zrobi osobną kupkę, to będzie fajnie. Albo insekty. Broszura ukazała się dobrych parę, chyba nawet paręnaście lat temu, lepiej tego w ogóle nie pamiętać, dwa ministerstwa były w to umoczone, wtedy puzzle nie przyszły mi do głowy, za to insekty tak. One są wśród nas, uważajmy, są wszędzie…

Uciekłam od tematu, może dlatego, że temat jakości, wartości słów zajmuje mnie bardzo i że zawsze, wszędzie znajduję językowe preteksty do oburzeń. Oburzam się ciągle, nie mogę sobie z tym poradzić, bo kurczę, język musi znaczyć, on nas opisuje, ona nas stwarza, on wypełnia, nadaje sensy, on nie jest matematyczny. Chciałam poza wszystkim napisać coś o matematyce, tylko wjechałam w boczną jednokierunkową uliczkę, troszkę pobłądziłam, ale już wracam. Jestem w licznej, nielicznej, nie wiem, grupie przeciwników obowiązkowego egzaminu z matematyki na nieobowiązkowej maturze, na której zresztą uczeń sam decyduje, co będzie zdawał na poziomie rozszerzonym, bo BARDZO WAŻNE JEST, ŻEBY ŚWIADOMIE WYBIERAŁ SOBIE TO, CO BĘDZIE MU POTRZEBNE PRZY REKRUTACJI NA STUDIA ALBO REKRUTACJI DO ŻYCIA. BO UCZEŃ W EDUKACJI JEST ABSOLUTNIE NAJWAŻNIEJSZY, JEST PODMIOTEM I WŁAŚNIE DLATEGO DAJEMY MU TAKI WYBÓR Z ROZMACHEM! A! BO JEST JESZCZE TA WAŻNA INDYWIDUALIZACJA UCZENIA, O BOŻE, JAK WAŻNA JEST TAKA INDYWIDUALIZACJA!!! KLUCZOWA!!! 

I jeśli kusi Czytelników teraz pod moim adresem uwaga: „No właśnie, na rozszerzonym! Czym innym jest rozszerzenie, a czym innym podstawa, podstawa to jest absolutnie wymóg, bez niej człowiek karłowacieje, staje się bezużytecznym niebieskim puzzlem, ta podstawa świadczy o tym, że gość, pardon, nie, nie, że młody człowiek (to brzmi dumnie i godnie i szlus) posiadł wiedzę elementarną, niezbędną absolutnie do tego, żeby się w ogóle mianować człowiekiem, żeby chodzić po świecie, bo dopiero z obowiązkową matematykę to będzie jego świat, potem niezbędną do… malowania obrazów, rozwalania systemów na festiwalach piosenki poetyckiej i bycia… polonistką” - to spieszę z refleksją… nie, nie, nie. 

Mam takich obok siebie trzech młodych ludzi, którzy chcą wypłynąć na głębie (jeżeli świat jest matematyczny, to głębia w jakim sensie?) – głębie sztuki. Dwójka z nich, że zostanę w tej metaforze, buduje tratwę, szuka po lesie odpowiednich drzew, kupuje w Leroy Merlin piłę motorową, sobie je ścina, hebluje, wraca do Leroy Merlin po gwoździe czy tam jakieś śruby, nie mam wprawy, nie wiem jak to porządnie zrobić – i rusza! A, jeszcze wiosła (i może jakaś piłka do siatkówki, będzie jak w „Cast away”). Wracają do Leroy Merlin, a nie, to inny sklep, Decathlon, tam i wiosła i piłka. Mają swoje motorówki, absolutnie najlepsze, niezawodne, dopłyną błyskawicznie, ale najpierw tratwa, muszą zbudować tratwę, bo tylko tak zdobędą uznanie systemu. Chodzą więc na korepetycje z matematyki, nie dlatego, że w szkolnej matematyce coś jest nie tak, chodzą, bo tak bardzo czują, że tratwa nie pomoże im dotrzeć na środek oceanu, że jej budowa zjada im cały cenny czas na wszystko to, co kochają, że korepetycje – one dają poczucie, że może chociaż sprawniej. 

Obok kołysze się w marinie luksusowa motorówka w ukochanym kolorze z bakiem paliwa pełnym po brzegi, ale nie, najpierw tratwa, matematyczna tratwa. I boją się, że zostaną w marinie, że nigdzie nie wypłyną, bo nie tylko mogą nie zdać matematyki na maturze, niezbędnej zupełnie do uczłowieczenia, ale przy okazji tak bardzo intensywnie budują tratwę, że niewiele zostaje im już czasu na choćby powierzchowne zakonserwowanie motorówki, która w końcu pójdzie na dno, taka będzie zaniedbana. 

Trzeci z trójki młodych ludzi, których mam w pobliżu, jest już po tratwie. Pięć lat z rzędu podchodził do matury z matematyki, czytaj z człowieczeństwa, miłosierdzia, godności i honoru, pięć lat uporczywie wierzył, że pokona potwora (tak, wiem, wiem, jak trzeba bardzo być niezdolnym, żeby pięć razy z rzędu oblewać matmę, to straszne! skandal! och! och! och! – osoby zdające maturę pomiędzy 1983 a 2010 nie sprawdzały swoich niezdolności, a żyją, żyjemy). Człowiek wybitnie utalentowany muzycznie, marzył o konserwatorium, związany zawodowo z jednym z największych zespołów folklorystycznych w Polsce, śpiewający na scenach całego świata – nie zdał matury z matematyki, nie mógł więc studiować śpiewu, nic nie wart, nic! Bez matematyki to nic! Śpiew bez matematyki nie jest śpiewem!!! Nigdy nie uzyska pełnych uprawnień do wykonywania zawodu, choć wykonuje go jak wirtuoz! Nie mógł studiować wymarzonego śpiewu, bo świat jest matematyczny (i jeszcze potrzebuje dyplomów ukończenia studiów)!!!

Chwalić Boga, nie zdawałam matmy na maturze, zdawałam historię, bo czułam, bo tak z grubsza wiedziałam, że raczej nie rzucę polonistyki dla matematyki, że nie rzucę literatury dla liczb, że zajmę się językiem ludzkim, a nie matematycznym, że troszkę wiedziałam kim jestem, troszkę sobie jakiś tam cel zdefiniowałam, dokonałam wyboru, czułam, że ja, że nikt za mnie i poszłam na studia, i jakoś tak nie czuję deficytu człowieczeństwa, nie mam poczucia niepowetowanej straty, odczuwam i przeżywam intensywnie, myślę logicznie, analizuję, planuję i płynę własną motorówką… na głębie….

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart