Niemal w samym centrum miasta, przy ulicy Andrzeja Frycza-Modrzewskiego, bielski Syjon skrywa zabytkową nekropolię. Kiedyś niechcianą, dziś coraz mocniej wrastającą w naszą tożsamość.
W 2016 roku miałem przyjemność poprowadzić na Stary Cmentarz tzw. fotospacer w ramach warsztatów fotograficznych „Olympus - aparat, miasto i kawa”. Wtedy było to miejsce bielszczanom, także i mnie, bardzo mało znane. Ale przez tych osiem już lat wiele się zmieniło. W tym roku, dwa dni przed świętem zmarłych, do rozmowy zaprosiłem historyka Łukasza Giertlera, lidera mniejszości niemieckiej w Bielsku-Białej.
– Pisałeś pracę dyplomową na temat cmentarza, ukaże się jakaś monografia?
– Liczę na to. To już bogaty materiał, także fotograficzny.
– I co tam widać?
– Jest porównanie. Mimo, iż cmentarz wygląda teraz dużo lepiej, to od czasu zbierania dokumentów do pracy liczne detale poznikały, np. w postaci ślicznych porcelanowych zdjęć, które przedstawiały wizerunki dawnych bielszczan.
– Obserwujesz także inne zmiany?
– Od czasu kiedy się spotkaliśmy w 2016 roku,można zaobserwować zdecydowaną poprawę. Widać dużą pracę wolontariuszy,opanowano dziko rosnącą zieleń, podniesiono wiele nagrobków i poddano je renowacji. Jest to dyskusyjne o tyle, że poprzez zapanowanie nad tą dziką szatą roślinną cmentarz nieco stracił swój urok. Niemniej było to konieczne aby realizować koncepcję parku pamięci.
– Co się jeszcze udało?
– Udało się w końcu złożyć grobowiec rodziny Sennewaldt, czyli twórców dzisiejszego Befaszczotu, ludzi związanych z Radą Bielska. Udało się odświeżyć grobowe aniołki. Tutaj świetną pracę wykonała artystka ASP z Krakowa, to była rekonstrukcja pracFranza Vogelaz Wiednia.Niektóre fragmenty cmentarza prezentują się zdecydowanie bardziej godnie jeśli myślimy o miejscu spoczynku. Dla chcących zwiedzać cmentarz kryje wiele zakamarków, kamienie mają wciąż wiele tajemnic. Warto mieć przewodnika.
– A czy cmentarz można zwiedzać także w ciągu roku, nie tylko 1 listopada?
– Jak najbardziej. Albo poprzez kontakt z parafią (https://bielsko.luteranie.pl)albo poprzez kontakt ze mną. Także Pani Katarzyna Stokłosa robi wycieczki. W tym roku miałem przyjemność oprowadzić i opowiedzieć o cmentarzu grupie studentów z Uniwersytetu Łódzkiego.
– Będziecie kwestować?
– 1 listopada,od otwarcia bram do ich zamknięcia, na cmentarzu będzie trwała kwesta.
– W przeszłości organizowaliście także koncerty…
Tak, w przestrzeni kościoła, Mietka Szcześniaka i innych. Bywały też koncerty przed samym cmentarzem.
– A nastawienie miasta uległo zmianie?
– Zdecydowanie zmieniło się. Widać to choćby po realizacji koncepcji dotyczącej kandydowania miasta do kulturalnej stolicy Europy. Plan zakłada zagospodarowanie terenu cmentarza jako parku pamięci. Dotyczy to także cmentarza żydowskiego ale i też cmentarza ewangelicko-augsburskiego przy ulicy Frycza-Modrzewskiego.Cmentarz cały czas cieszy się zainteresowaniem gości z zagranicy. Na uwagę zasługuje postać pana Kristofa Bathelta, którego ojciec był rodowitym bielszczaninem, a który co jakiś czas przyjeżdża do nas z Wiednia i wspiera projekty dotyczące ratowania nekropolii.
– A jeśli sięgniemy historii prac dotyczących cmentarza kilka dekad wstecz…
– To dojdziemy do przebudowy ulicy Grunwaldzkiej, która wraz z bramą od tamtej strony zabrała bezpowrotnie część cmentarza. To był totalny brak szacunku dla nekropolii. Natomiast w późniejszych latach był problem dla miasta z własnością. To jest teren parafii i miasto nie miało dużego manewru, tym bardziej, że są to rzeczy w renowacji bardzo kosztowne. Inna sprawa, że ludzie wtedy nie interesowali się aż tak bardzo spuścizną miasta.
– A teraz mamy renesans zainteresowania ludzi miastem, jego historią…
– Dokładnie tak! Wynika to z większej świadomości, potrzeby odnalezienia własnej tożsamości, która w jakiś sposób wiąże się z dawnymi mieszkańcami miasta. Pamiętam jeszcze komentarze, te kiedyś tam, że Niemcy powinni sobie sami zadbać o ten cmentarz, bo to ludność niemiecka. Na przestrzeni dekad bardzo się to zmieniło. Teraz ludzie bardziej myślą w kierunku: ok, może to i byli Niemcy, może Węgrzy, ale ci ludzie tworzyli miasto, którym się dzisiaj cieszymy. Kontynuujemy ich dzieło. Poczucie bielskiej tożsamości jest teraz dużo silniejsze niż trzy, cztery dekady temu. I jest to bardzo logiczne, bo ludzie, którzy się już tutaj urodzili są inni od tych, którzy przybyli tutaj zaraz po wojnie, także trochę później jako pracownicy FSM, a którzy mieli swoje korzenie daleko na wschodzie, zachodzie, w różnych kierunkach.